44. ,,Naiwność"

9 1 4
                                    

Nieznany numer
Hey
Tu Annabelle
Widzieliśmy się na placu zabaw...

Robin uśmiechnął się i napił kolejnego łyka energetyka. Zapisał sobie dziewczynę jako ,,Annabelle".

Robin
Ta, pamiętam cię
Co chcesz porobić?

Annabelle
Nie wiem hah

Robin
Dobra
To ile masz lat?

Annabelle
15 od 2 tygodni

Robin
Świeża legalnie :]
To co lubisz robić w wolnym czasie...?

***

   Eli przez cały dzień miała ochotę zabicia się. Szła dzisiaj się spotkać wraz z swoją siostrą z Alex. Nie przepadała za nią. Kopiowała ją we wszystkim co robi. Jakby chciała być idealna jak ona.

Ogólnie Alex zaczęła się trochę odsuwać od Eli po tamtej jej ucieczce, ale wciąż się nie odczepiała od niej.

   Koło piętnastej się umówiły i ideanie o tej godzinie się we trójkę spotkały w parku. Ta twarz Alexandry zaczęła bardziej irytować Eli, jak i Olivię, że chciała die rzucić pod koła, któregoś z przejeżdżających samochodów.

Postanowiły pójść na lody, a później pójść na plac zabaw. Alex, jak zwykle, wzięła te same smaki co Eli.

Na placu, Olivia usiadła wraz z Alex na ławce, a Eli zaczęła się bujacna huśtawce blisko nich. Wyjęły swoje telefony i siedziały tak w nich co jakiś czas jeść swoje przysmaki. Tak wyglądała większość ich spotkań.

Po jakimś czasie Eli usłyszała dźwięki aparatu i nawet nie musiała się odwracać w tamta stronę, aby zobaczyć kto robił jej zdjęcia. Alex pokazywała siostrze blondynki zdjęcia przed chwilą zrobione przez nią i razem się śmiały cicho z tego.

Eli czując jak ciśnienie jej się podnosi,  wstała z huśtswki i wyrzucając chusteczkę po lodach do kosza, zwróciła się do Alex, aby usunęła te zdjęcia.

- Nie zrobię tego - powiedziała i zrobiła kolejne zdjęcie Eli. - To mój telefon, nie usunę tych zdjęć.

- Ale nie rozumiesz, kurwa, że ja nie chcę, abyś je miała ani w ogóle mi robiła zdjęcia? - podniosła swój głos starając się utrzymać wyprostowaną postawę. Nie miała zamiaru się zniżać do poziomi dziewczyny. - Usuń te zdjęcia. - Chciała chwycić jej telefon, ale nie udało jej się.

- Weź, dobra... usunę je - mruknęła pod nosem powstrzymując śmiech, co było przeciwieństwem Eli, która miała poważna minę przez cały czas i starała się nie uroić ani jednej łzy.
Alex pokazała swój ekran telefonu Eli. W galerii zdjęć nie było zdjęcia blondynki.

- Dzięki - odpowiedziała i wróciła na huśtawkę słysząc ciche chichoty Olivi i Alex.

Miała ochotę się zabić.

***

   Diana została wysłana przez swoją babkę prosto do kościoła, koło godziny dziewiątej. No, a jako córka, która nie może nic powiedzieć w domu, musiała to zrobić.
Matka ją jeszcze poprosiła, aby poszła do sklepu po jakieś rzeczy.

  Więc, po spaleniu całej jednorazówki, brunetka weszła do sklepu i wzięła wózek na kółkach. Wzięła chleb, mleko, masło i parę innych przedmiotów.

Stała pomiędzy dwoma szeregami półek z jogurtami.

- Wszyscy na ziemię! - Diana usłyszała nagle męski głos. - Dawać kasę!

Z swoim koszykiem zakupów udała się w tamto miejsce i zobaczyła ludzi kucających z głowami w dole oraz mężczyznę, wyglądajścego na trzydziestkę, w czarnej bluzie, na głowie miał kaptur, a w ręku trzymał naładowany pistolet.

Trzydziestolatek spojrzał się na wciąż stojącą Dianę i zwrócił pistolet w jej stronę.

- Na ziemię, kurwa! - znów krzyknął.

- Kasy są puste ranem - powiedziała nie zwracając uwagi na to, co mówił starszy.

On sprawdził kasę. Faktycznie, była pusta.

- Daj mi swój portfel. - Jego pistolet wciąż był skierowany w stronę dziewczyny. Zachowanie mężczyzny trochę ją bawiło.

Brunetka zaśmiała się.
- Nie zrobię tego - prychnęła. - Bo większość osób, w tym również ochroniarzy, wzywają gliny, a kasjer kliknął guzik wzywający ich. Za niedługo tutaj będą.

- Czy ty chcesz umrzeć? - Mężczyzna zapytał zdezorientowany nie opuszczając spluwy.

- Tak jakby.

Wiedziała, że facet nie strzeli do niej. Widać było, że to jego pierwszy taki napad. Jego ręce się trzęsły, a nawet się nie przyzwyczaiły do tego jak trzymać dłoń. Nie miał nawet na sobie nic, co by zakryła jego twarz.

Jeden, głupi, nieudany wybryk, za który można polecieć prosto za kratki.

We're just a kidsWhere stories live. Discover now