52. ,,Jak naprawdę jest oszaleć"

13 1 2
                                    

   Przez większość tych dni Robin siedział w domku w lesie pod opieką Diany. Twierdziła, że nie może go zostawić nawet na dziesięć minut. On znowu poczuł się jak w pułapce nie mając żadnej swobody.

Cóż, Diana jednak musiała coś ogarnąć z nauką, więc sama sobie ogarnęła usprawiedliwienia na dwa miesiące i Jane wysyłała jej wszystkie lekcje. Nie było jej za bardzo szkoda studiów, gdyż to nie ona je wybierała, choć, z drugiej strony - psychologia jest dosyć ciekawa.
Można się nawet nauczyć czytać ludziom w umysłach! (Nie dosłownie, ale w pewnym sensie jednak.)

   Była cholerna sobota, ósmy września, dziewiętnasta. Robin był umówiony na kolejną randkę z Annabelle. Umówili się przy tym samym placu zabaw co wcześniej. Chłopak miał genialny plan jak zwabić dziewczynę do domu i zrealizować swój plan. Geniusz.

A co z Dianą? Cóż, do póki Robina i Annabelle Nie było w domku, w lesie, mogła tam zostać, a okularnik miał jej napisać, kiedy będą się tam zbliżać, aby mogła z tamtąd wyjść. W między czasie mogła się spotkać z Eli, której życie już powoli traciło sens.

   Robin przeglądał się w lustrze mając na sobie tylko samą bieliznę. Nienawidził swojego wyglądu. Jego brzuch wystawał, jego piersi sprawiały, że czuł niekomfort, a mały garb oprawiał go o dreszcze. Jak on się znalazł w takim ciele? Dlaczego nie mógł mieć płaskiego brzucha i klatki piersiowej? Dlaczego nie mógł stać prosto jak słup? Dlaczego musiał mieć takie włosy, a nie inne? Dlaczego miał taką twarz?

Chłopak wziął z szufladki małe nożyczki, którymi zrobił cięcia na ramionach. Wiedział, że ludzie będą sprawdzać mu ręce, nadgarstki i dłonie, a nie ramiona, więc uważał, że był tam zabezpieczony. Czy aby na pewno?

Założył na siebie czarne jinsy i tego samego koloru sweter, a jeszcze pod to białą koszulę. Popatrzył się na swoje włosy. Minęło trochę czasu od kiedy sobie je ściąć, więc mógł sobie na spokojnie zrobić kucyka, którego zrobiło. Zebrał swoje włosy swoimi dużymi dłońmi i czarną gumką splutł włosy w kitkę.

- Dadza, wychodzę! - krzyknął Robin zakładając nowo kupione buty od Diany.

- Okay, powodzenia, dziecko! - odkrzyknęła mu z małym uśmiechem na twarzy.

- Nie jestem dzieckiem - powiedział i wyszedł z domu. Był pewien, że dziewczyna się zaśmiała.

  Przez całą drogę starał się iść prosto, lecz nie bardzo mu to wychodziło. Chciał się zabić. Już nawet takiego głębszego powodu nie było. Taki nawyk? Depresja? Kiedy głos w twojej głowie mówi ci ,,jesteś beznadziejny", ,,żałosny"? Kiedy nie masz siły wstawać z łóżka, aby zrobić sobie śniadanie, którego i tak nie zjesz?
Kiedy patrzysz w swoje odbicie i mówisz sobie ,,wyglądam okropnie"? Kiedy coś spierdolisz i ten głos podpowiada ci ,,potnij się"? Kiedy masz wrażenie, że wszystko co robisz to jedno wielkie gówno, które skończy się na pewnym etapie tego świata?
  Tego jest tak wiele, że trzeba by zrobić na to inny rozdział.

Tom szedł ciągle u jego boku. Mimo tego, że nawet nie dotykał swojego niższego przyjaciela ani do niego nie mówił, to ten i tak czuł jego obecność.

   Po jakimś czasie, okularnik wreszcie dotarł na miejsce spotkania. Na placu zabawy poczekał na ławce na Annabelle, której miał za niedługo odciąć wszystkie kończyny-

Trzymał w ręce pomarańczoworóżowego chryzantema, którego kupił w drodze tutaj. 

Dziewczyna pojawiła się chwilę potem w błękitnej sukience do kolan (tak naprawdę to wyglądała tak samo jak poprzednio, ale kolor sukienki się zmienił i miała włosy splecione w dwa koki na bokach głowy).

We're just a kidsWhere stories live. Discover now