42. ,,Metamorfoza"

14 2 7
                                    

   Eli siedziała u siebie w pokoju gratulując, razem z Robinem, Dianie przyjęcia jej na studia. Była z niej dumna.

Dzisiejszego ranka obudziła się i nie zamierzała się ruszać z łóżka. Chciała pozbierać siły na następny rok szkolny.

Tak, leżąc w łóżku z telefonem w ręku.

Nawet jej siostra zwracała uwagę, że za dużo go używa.
Eli czuła się z tym źle, ale ona czuła się dobrze pisząc z różnymi botami; mogła poczuć tak jakby inne życie, które ona mogła tworzyć. To ona była jego stworzycielem. Chciała żyć w jednym z tych światów.

Koło godziny szesnastej pojechała z swoją siostrą na rower, lecz tym razem bez ich znajomych. Matka nie chciała, aby sytuacja sprzed jakiegoś czasu się powtórzyła.

Co się zaś działo u Robina?

Cierpiał przez ten okropny głos w głowie krytykujący wszystko co robi.
A co najciekawsze - te wszystkie komentarze musiały się skądś wziąć, więc Robin uważał, że są to krytyki jego rodziców.

,,Może byś się ruszył(a)"
,,Ile siedzisz już w tym telefonie?"

Aż Robin zaczął robić kółka wokół domu i wyłączył sobie licznik czasu w telefonie. Lepiej dla jego psychiki, chociaż to zrobił.

Okularnik czuł jednak też, jakby tracił Toma. Nie rozmawiał z nim często. Czuł ciągle jego obecność przy sobie, ale czasami czuł, jakby nie mieli o czym rozmawiać, a zawsze było inaczej.

To bolało Robina.

Od kiedy dostał ten żółtopomarańczowy sweter od Diany to go nie ściąga. Poprosił ją nawet, aby kupiła brązową farbę do włosów, gdyż chciał bardziej się upodabniać do Wilbura. Co prawda, miał takie pomieszane włosy czarne z brązowym, ale chciał, aby były całe brązowe.

A więc, dnia dwudziestego czwartego sierpnia, Diana przyniosła mu brązową farbę do włosów, a nie mogła ona zostać na długo, więc pomogła mu tylko z rozpakowaniem, a później wróciła do siebie.

Eli bardzo chciała dołączyć i pomóc Robinowi, choć nie bardzo mogła. Wiedziała, że gdyby zapytała się swoich rodziców o to, to by powiedzieli, aby z Olivią pojechała, a tego nie chciała. Szczególnie, że Robin był zbiegiem za - przypadkowe - morderstwo.

***

   Robin po wyjściu Diany z domu założył na siebie jakąś, już trochę pobrudzoną, koszulkę i foliowe rękawiczki.

Popatrzył na nie, a następnie na tubkę z farbą do włosów.

- Czego ja się boję? - mruknął do Toma, który stał obok niego. - Rodziców nie ma, nie zobaczą, więc nic się takiego nie stanie! A ja i tak nie powinienem się bać, bo niby czego? Tak, Tom? - zwrócił się do blondyna.

- Raczej nie - odparł po chwili, a Robin uśmiechnął się. - Jeśli chcesz coś zrobić dla siebie i nie łamie to żadnych zasad to powinieneś raczej to zrobić. - Chłopak odwzajemnił uśmiech i oparł się o frugę drzwi od łazienki, w której się znajdowali.

Okularnik popatrzył się na swoje włosy. Trochę je wyczesal grzebieniem, który znalazł gdzieś w kącie. Gdy to robił znalazł coś we swoich włosach.

- Ja siwieję? - zapytał głośno i się zaśmiał po chwili. - Tom, ja siwieję! - Znów się zaśmiał, a blondyn razem z nim. - Może to ze stresu?

- Czujesz stres? - zapytał chłopak. - Wiesz, możesz się stresować przez cały czas. Od kiedy zaczęli cię szukać po tamtym morderstwie?

- Albo siwieję od bardzo dawna, ale tego nie zauważyłem... - Spojrzał jeszcze raz w lustro. - Te białe włosy są pod tymi moimi czarnymi. Jak i tak je przefarbuje to i tak będę siwieć... fajnie!

Robin wycisnął brązową farbę z tubki na swoją bliznowatą (i dużą) dłoń, pokrytą foliową rękawiczką.
Nawet nie czytając instrukcji, po prostu zaczął nakładać i rozprowadzać farbę po swoich włosach. Tom się na to zaśmiał cicho.

Podczas tego zajęcia słuchali w kółko piosenki ,,Cheri Cheri Lady" w wykonaniu Modern Talking.

Robin bardzo chciał z kimś zatańczyć do tej piosenki, a dokładniej z jakąś dziewczyną.

Czuł się bardziej sobą, komfortowo jako osoba określająca się jako mężczyzna, czyli on prowadzi w tańcu, on całuje dłoń tańczącej z nim. On otwiera drzwi i przepuszcza damę, aby weszła, a potem zamyka drzwi.

Czuł się lepiej jak facet. Do tego taki kulturalny.

Robin spojrzał się niewyraźnie na swoje odbicie w lustrze. Nie widział siebie bez okularów, ale wiedział, że wygląda jak jakiś mokry szczur.

Wypłukał swoją głowę pod prysznicem i wytarł białym ręcznikiem, który trochę się pobrudził farbą na włosach Robina.

Okularnik spojrzał się na siebie i przypomniał sobie jak wyglądał przed zmoczeniem włosów. Od dłuższego czasu nie czuł się w nich komfortowo.

Znalazł jakieś nożyczki i zaczął kombinować jak obciąć sobie włosy. Nie obejrzał wni jednego poradnika na obcinanie włosów, a już zaczął sobie ścinać od tyłu, a potem na bokach, koło uszu.

Jego ręce się trzęsły jak cholera, lecz nie mógł zostawić swoich włosów w pół obciętych. Musiał dokończyć swoje dzieło.

Po chwili skończył i musiał poczekać aż się włosy same wysuszą, gdyż nie znalazł żadnej suszarki.

Będzie źle.

Znów ten irytujący głos.

Robin ledwie usiadł na kanapie.

- Zamknij się - mruknął i uderzył się z otwartej dłoni w twarz, a głos powtórzył poprzednie zdanie kilka razy. - Zamknij się.

Aby o tym nie myśleć wyjął swój telefon z kieszeni i napisał do swojej rodzinki o swojej metamorfozie.

RobinHood [16.25]
Ściąłem włosy i przrfarbiwalem :000

Krufka [16.26]
Omg
Wyślij zdjęcie

Timy_
WOO

RobinHood
Jeszcze ne wyschły.
Wyślę jak wyschną ;]



We're just a kidsWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu