15. ,,Boją się mnie... i słusznie"

31 2 20
                                    

Robin i Juliette postanowili wejść do żabki, która była jakieś półkilometra od parku, w którym się znajdowali.

Podczas drogi do sklepu Juliette mówiła o tym jak bardzo nie lubi się spotykać z jedną ich koleżanką z klasy. Robin, jak zwykle, tylko słuchał. Nie mówił zbyt dużo podczas rozmów, a naprawdę chciał powiedzieć coś o tym co u niego się dzieje, jednak bał się, że powie coś nieodpowiedniego lub kręconowłosa znów uzna go za dziwaka. Na takie określenia Robin trafiał często i nie odbierał tego źle - wręcz przeciwnie, lubił, gdy ludzie uważało go za dziwnego, odklejonego czy chorego. Przecież sam siebie też za takiego uważał.

- Co kupujesz? - zapytała się go Juloette przed wejściem do sklepu przed, którym stali. - Bo ja tylko loda.

- Zobaczy się - stwierdził. Zawsze tak odpowiadał.

Weszli do sklepu. Były tylko trzy osoby, mężczyzna koło trzydziestki płacący przy kasie oraz dwóch starszych trochę od kuzynostwa chłopaków. Jeden z nich miał czarne dłuższe włosy coś typu korean pixie cut, którego szczerze Robin nienawidził, a myśl o tym, że trzy lata temu sam chciał mieć takie włosy sprawiała mu wymioty. Drugi zaś włosy miał przykryte czapką z daszkiem, a z jego szyi zwisywał wisiorek. Robin kojarzył skądś ich dwójkę, nie wiedział jednak skąd. Wyrzucił tą myśl i potrzedł do lodówki z napojami, gdy jego kuzynka wybierała sobie loda. Wybrał czarnego, zwyczajnego Monstera, niestety, w tym sklepie nie sprzedają papierosów nieletnim, więc nie mógł sobie o nie poprosić. Szkoda.

Chciał już podejść do kasy, gdy przed nim pojawiła się tamta dwójka chłopaków. Widział jak uśmiechali się chytrze pod nosem, ponieważ udało im się wpierniczyć się przed Robina. Inaczej się tego nie da nazwać, no chyba, że wpierdolić.

Robin jęknął niezadowolony pod nosem i oparł się o prawą nogę. Za nim przyszła Juliette z jeszcze jednym tymbarkiem w ręku oraz lodem w drugim.

Wreszcie dwójka nastolatków przed nim skończyła płacić. Wreszcie, ponieważ jeden z nich poprosił o piwo, a kasjerka im nie sprzedała, gdyż nie mają dwudziestu jeden lat. Jeden z nich zaczął bluźnić pod nosem co za suka z tej kobiety, co naprawdę nie spodobało się Robinowi.

Podszedł do kasy i zapłacił za napój równo tyle ile kosztował. Wyszedł ze sklepu mówiąc Juliette, że poczeka przed nim. Robin, jak zawsze, chciał się oprzeć o ścianą i otworzyć Monstera, lecz na miejscu, gdzie miał to zrobić stała poprzednia dwójka chłopaków. Robin miał ich już serdecznie dosyć.

Chłopak w czapce zauważył czarnowłosego, a następnie spojrzała na swojego przyjaciela i szepnął powstrzymując śmiech;
- Jebany trans, kurwa.

No nie, żartujecie sobie ze mnie. Pomyślał rozpoznając ten głos.

Jego prześladowcy we własnej osobie. Dobrze, że jest ich tylko dwójkę. Ten w czapce nazywał się Daniel, a ten drugi to Jason. Daniel był takim typowym prześladowcą - robił to co pozostali.
Jason zaś nie uczestniczył w tych walkach na pięści, a stał gdzieś z boku. Czasami nagrywał te walki.

Jason rozejrzał się aż spotkał się z ciemnymi oczami Robina. Odwrócił natychmiast wzrok.

- Myśli, że się jej boimy - zaśmiał się cicho.

Robin czuł jak się gotuje.
Nie lubił, gdy ktoś działał mu na nerwy, a wystarczyło jedno słowo tego kogoś, a Robin mógł wybuchnąć.

- Zamknijcie się - mruknął czarnowłosy tak, aby tylko oni to usłyszeli, co się udało, gdyż od razu się na niego spojrzeli z mordem w oczach. Robin dla bezpieczeństwa odłożył napój na parapet. - Dajcie odpocząć człowiekowi chociażby w wakacje. - Dodał.

- Coś ty do nas powiedział? - zapytał Daniel podchodząc do niego. Chwycił go za materiał białej koszulki.

- A co? Problem z słuchem masz? - zaczął z nich kpić. Widział jak jego przeciwnicy się jeszcze bardziej wkurzają. Idzie zgodnie z planem. - Powiedziałem, abyście się zamknęli i dali odpocząć w wakacje.

- A to niby dlaczego, co? - odezwał się drugi z charakterystycznymi włosami.

- Bo o to was proszę. Nie jestem też trans, a nonbinary.

- I tak jest to jebane gówno, które powinno się pozbyć - wycedził przez zęby podnosząc lekko Robina. - A twoje błagania są na nic.

Robin dobrze o tym wiedział.

Drzwi od sklepu się otworzyły, a wyszła kuzynka Robina, w której oczach pojawiło się przerażenie. Robin spojrzał na nią dyskretnie, a natychmiast został postawiony spowrotem na ziemię. Daniel pociągnął nosem i spojrzał ukradkiem na Robina, a po chwili na Juliette, po czym się uśmiechnął.

- Jaka piękna dama - powiedział, a Robin już tracił swoje nerwy. Uspokój się, bo nie wyjdzie.

- Taka młoda panienka sama w tak wielkim, niebezpiecznym mieście? - dodał Jason.

- Emm... - nie wiedziała co powiedzieć i spojrzała na czarnowłosego, który też to uczynił. - N-nie..?

- Nie? - podniósł brew i podszedł do niej, a następnie chwycił za rękę. Juliette zaczerwieniła się. - A może panienka, by poszła z nami na jakąś pizzę? Widzę, że panienka lubi sobie tak podjeść... - mówił patrząc na jej sylwetkę.

Nie no, kurwa, to już jest przegięcie pały! Cios poniżej pasa. Myślał Robin i podszedł do chłopaka, po czym odepchnął go od Juliette. Chłopak trochę był cięższy niż mogło to się wydawać czarnowlosemu, ale udało mu się go ruszyć.

- Jeśli jeszcze raz- - przerwał, gdy poczuł jak jest odwracany siłą przez czapkowatego.

- Przerąbałeś sobie, ty kurwiu - wycedził przez zęby i puścił jego ramiona cofając się o krok do tyłu.

Widać było, że miał zamiar zaraz na niego polecieć i przewalić na schody, co by mogło się zakończyć nawet i śmiercią Robina. Juliette wciąż była podrywana, a zarazem obrażana przez Jasona, co wcale się nie podobało Robinowi.

Robin zobaczył jak Daniel na niego pędzi. Czarnowłosy zniżył się na kolanach i czekał na odpowiedni moment. Za parę sekund wiedział, że jeśli nie zrobi prostych dwóch rzeczy, zakończy się to jego porażką.

Po chwili chłopak był już tak blisko, że mógł uderzyć Robina i przewalić, lecz role się tutaj zamieniły. Robin przesunął się w bok i popchnął chłopaka tak, że to właśnie on poleciał na kamienne schody i walnął twarzą o nie.

Natychmiast rozległ się okropny wrzask. Przechodzący ludzie patrzyli z przerażeniem. Nie na leżącego prawie martwego chłopaka, a na Robina.

Jason zaprzestał swoich działań związanych z Juliettą, która również patrzyła z niedowierzaniem i łzami w oczach. Chłopak wyglądał jakby się miał zaraz rozpłakać.

Robin rozejrzał się wokół. Czuł na sobie przerażone wzroki ludzi.

Robin z jednej strony nie chciał tego, ale ta druga strona mówiła mu, że zrobił dobrze. Wreszcie odpłacił się za te dwa lata prześladowania.

Na twarzy Robina uśmiech się rozszerzał.

Boją się mnie... i słusznie.

Wyrwały go szturchania ludzi, którzy krzyczeli do niego; ,,co ty zrobiłeś?!", ,,ty go zabiłeś", ,,jesteś potworem".

Robinowi uśmiech z twarzy zbladł, gdy zorientował się w jakiej sytuacji się aktualnie znajduje. Mógł za to iść nawet na komendę czy poprawczaka.

,,To nie tak! To przez przypadek!" Chciał krzyknąć, czego nie zrobił.

Chciał jak najszybciej porozmawiać z Tomem.

We're just a kidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz