5. ,,Najlepszy przyjaciel"

38 4 9
                                    

  Robin po szkole przeszedł się do sklepu, aby kupić papierosy. Może i był to ostatni dzień szkoły, ale stresował się tym co zrobią jego rodzice w te wakacje. Pewnie będą zabierać mu telefon z niedziele, tak jak to było w przerwę świąteczną.

Jak zawsze, brał Marlboro Light. Były to jego pierwsze papierosy, jakie spróbował i jedyne jakie mu odpowiadały. Próbował też Marsa czy Winston, ale został przy Marlboro.

Wyszedł z sklepu z paczką szlugów i wyjął jednego. Wziął zapalniczkę z kieszeni swoich szarych długich spodni i zapalił przed sklepem. W jego słuchawkach leciała piosenka ,,Portrait of a Blank Slate", która była jego ulubioną.

Mogłoby się wydawać, że Robin jest osobą introwertyczną, ale wcale taki nie był. Gdy był młodszy wychodził z innymi się przejść, spotykał się z znajomymi, a nawet przyjaciółmi, których już nie ma. To on proponował spotkania, wspólne granie w gry. To wszystko się skończyło kiedy został sam.

Nie to, że nie miał wcale przyjaciół. Przez internet znał się tylko z jedną osobą, która niestety była oddalona od niego o tysiące kilometrów.

Robin nie może wychodzić sam z domu, a gdy chce to musi skłamać. Według niego to nie jest kłamstwo. Robin od dwóch lat ma przyjaciela, który jest zawsze i wszędzie z nim.

Tą osobą był chłopak o imieniu Tom. Był od Robina trochę wyższy i miał ciemneblond włosy. Byli w tym samym wieku. Robin twierdził, że to jego najlepszy przyjaciel i wydaje mu się, że zna się z nim przez całe życie. Gdy z nim rozmawia w swoim pokoju, rodzic do niego puka i mówi, żeby nie gadał do siebie, bo to idiotycznie wygląda.

Robin mruknął niezadowolony pod nosem i rzucił papierosa na chodnik, po czym go przygniótł. Poprawił okulary i spojrzał się obok siebie i uśmiechnął się do blondyna obok niego. W jego oczach widział jak chłopak odwzajemnia uśmiech i patrzy się na niego swoimi niebieskimi oczami.

Robin ruszył z miejsca słysząc, jak Tom go dogania. Poszli na plac zabaw, obok którego było boisku, na którym grali inni w piłkę nożną. Na placu zabaw na szczęście nikogo nie było. Robin usiadł na huśtawce i wyjął telefon. Włączył Wattpada i zamierzał dalej pisać swoją książkę.

***

Robin poczuł jak blondyn obok niego nim szturcha. Spojrzał się na niego, a Tom mruknął do niego, aby sprawdził godzinę, bo on sam nie miał przy sobie czegoś czym mógłby to sprawdzić. Czarnowłosy zauważył, że dochodzi godzina ósma trzydzieści. Uniósł lekko kącik ust i spojrzał się na Toma.

- Zrywamy się z lekcji? - zapytał go, a z twarzy blondyna zniknął uśmiech.

- Nie powinieneś, frekwencja zawsze może się zmienić - odpowiedział z troską w głosie. Robin doceniał to, że się tak o niego troszczył, ale czasami było to bezsensowne.

- Tom, to ostatni dzień szkoły - spojrzał na niego swoimi czarnymi oczyma. - Przecież nic takiego na lekcjach nie będziemy robili, a usprawiedliwienie mogę sam wpisać.

- Oznacza to, że znow będziesz musiał się włamać na swojej matki konto na dzienniku? - Użył pytania retorycznego.

- Tak - stwierdził wzruszając ramionami i wstał z huśtawki. - Jedziemy gdzieś? - zapytał ruszając się z miejsca.

Ruszyli w stronę przystanku autobusowego. Musieli czekać jedynie piętnaście minut. Wsiedli do autobusu, w którym nie było żadnych ludzi. Robin uśmiechnął się na tą wiadomość i zasiadł na końcowych miejscach. Poklepał siedzenie obok siebie z uśmiechem, aby Tom usiadł obok niego. Blondyn to zrobił i spojrzał w telefon czarnowłosego, który kliknął film, który zaczął wcześniej w domu.

Robin był fanem kryminałów z nutką romansu między głównym bohaterem a złoczyńcą. Lubił także horrory i filmy przygodowe, ale kryminały (czy thrillery) miał to coś.

Autobus zatrzymywał się na różnych stacjach, a Robin był coraz dalej od domu. Chciał spojrzeć czy nie jest za daleko, ale powstrzymywał się od tego. Nie chciał myśleć o domu i rodzicach, chciał teraz pobyć sam z Tomem. Wreszcie jednak blondyn przekonał go, aby sprawdził jak daleko są, więc Robin to zrobił. Okazało się, że mają ponad godzinę drogi na piechotę. Postanowili wysiąść na następnym przystanku.

Nadeszła po chwili ta chwila, więc wysiedli z pojazdu, który ruszył, gdy tylko inni ludzie do niego wsiedli. Robin chwycił jednym palcem palec Toma nie chcąc go zgubić. Na ulicach było pełno tłumów, przez co nie mogli się swobodnie poruszać.

Robin rozejrzał się szukając jakiegoś ciekawego miejsca, gdzie by mogli zostać do wieczora. Zauważył restaurację, do której podbiegł wciąż trzymając Toma jednym palcem. Restauracja nie była za wielka, a w środku pachniało dobrym jedzeniem. Czarnowłosy uśmiechnął się na ten zapach. Bardzo to uwielbiał.

Znaleźli kanapę, na której postanowili usiąść. Robin spojrzał na wcześniej wzięte przez niego menu. Starał się wybrać coś taniego, ponieważ nie wiedział ile dokładnie ma pieniędzy w portfelu. Wreszcie wybrał sobie frytki i nuggetsy. Tom trochę się zaśmiał na to, że wybrał jedzenie z menu dla dzieci, ale czarnowłosy mówił, że takie jedzenie jest najlepsze. Dobre i tanie.

Kelnerka podeszła do stolika, przy którym siedzieli i zapisała zamówienie Robina, który wziął również sok pomarańczowy.

Zawsze gdy Robin ma coś do jedzenia, a obok jest Tom, to się z nim dzieli. Robin był świadom tego, że inni nie mogą widzieć blondyna, więc nie zamawiał dwóch dań tylko się dzielił, co była naprawdę miłe z jego strony dla Toma.

Robin wyjął telefon chcąc kontynuować pisanie swojej książki. Kliknął więc na rozdział, który aktualnie pisał, a aplikacja pokazała, że jest problem z zapisaniem zmian. Czarnowłosy bardzo się na to wkurzał.

Co jest z tym nie tak? Trzeba zapisać i już. Za dużo zmian? To trochę głupie. Myślał zaciskając zęby i przeklinając pod nosem.

Wreszcie udało mu się wrócić do pisania rozdziału.
Po paru minutach przyszła kelnerka z jego daniem. Odłożył telefon i spojrzał się na kobietę z uśmiechem dziękując.

Wziął jedną frytkę do ręki i włożył ją sobie do buzi. Zamarł.

,,Nie jedz tyle tłustego jedzenia!"

,,Jesteś za gruby"

,,Przestań tyle jeść!"

Zaczął się przeklinać. Zjadł połowę jedzenia i stwierdził, że tyle mu wystarczy, i przesunął talerz bliżej Toma, który patrzył na niego z smutkiem wiedząc o co mu chodzi.

- Robin, to nic takiego, że to jesz - stwierdził kładzac swoją dłoń na ramieniu czarnowłosego. - Zjedz jeszcze trochę jeśli jesteś głodny. Nikt ci nie zabrania jeść tego jedzenia.

- Kurwa, Tom, ale... - spojrzał się na niego z łzawiącymi oczami - ja... ja nie powinienem tyle jeść. Ja w ogóle nie powinienem.

- Odchudzanie się nie polega na nie jedzeniu przez kilka dni, a tylko jedzenie z umiarem - powiedział.

- I tak mi starczy - odparł Robin. Tom wstał z kanapy. Czarnowłosy spojrzał na niego zdziwiony. - Nie jesz?

- Nie chce mi się; co do ciebie; ja nie umrę przez brak jedzenia.

We're just a kidsWhere stories live. Discover now