6. ,,Sztuki"

39 5 14
                                    

   Robin po powrocie do domu od razu usiadł do laptopa swojej mamy. Chciał jak najszybciej usprawiedliwić godziny dlaczego go nie było w szkole. I tak nie ma już stuprocentowej frekwencji.

Jego mama była zalogowana na swoje konto co oznaczało, że nie musiał znowu się bawić w hakowanie. Kliknął w wiadomości i wybrał nauczycielkę, do której miał wysłać wiadomość. Była to jego wychowawczyni, która uczyła matematyki. Nie lubił tej kobiety strasznie. Z resztą, ona go też nie lubiła.
Za jego oceny nie mogła się za wiele uczepić, ponieważ Robin zdawał matematykę na samych D (4). Nawet sam Robin nie wiedział dokładnie co nie pasowało tej kobiecie.

,,Dzień dobry, Mary nie było dzisiaj w szkole z powodu bólu brzucha i głowy"

Dopisał coś jeszcze i wysłał wiadomość. Z uśmiechem zamknął laptopa i poszedł do swojego pokoju zamykając drzwi. Na szczęście jego rodziców nie było w domu co oznaczało, że mógł je zamykać. Normalnie musiałby mieć je przez cały czas otwarte chociażby w połowie.

Jego życie w domu wyglądało mniej więcej tak: wychodzisz gdzieś? Musisz powiedzieć gdzie i z kim, a i wracasz o danej godzinie. Chcesz zagrać na komputerze? A odrobiłeś lekcje i jaką ocenę dostałeś z testu? C? Nie grasz. Chcesz sobie popisać książkę lub posłuchać muzyki? Nie możesz, bo w tygodniu masz zakaz używania telefonu.
Jego życie w swoim własnym domu było kolejnym powodem jego samookaleczania, myśli samobójczych.

Założył słuchawki na głowę i podgłośnił na maksymalną głośność. Zatapiał się w muzyce jak i tekście ,,Call Me What You Like". Spojrzał na swój sprzęt do malowania. Dlaczego nie? Pomyślał sobie i wstał z łóżka.
Chwycił za sztulgę, którą ustawił tak, aby stała prosto. Sięgnął po płótno średniej wielkości w kształcie kwadratu, które ustawił na sztuldze. Otworzył szafkę i wyjął z niej farby, pędzle i kubek. Do kubka wlał do połowy wodę z kranu.

Robin patrzył tak na płótno zastanawiając się co namalować. Wreszcie wpadł mu pewien pomysł. Wycisnął na złożonej kartce papieru dwa kolory farb - niebieski i czerwony.

Pędzel najpierw umoczył i z dużą ilością wody wziął trochę niebieskiej farby. Malował coś w stylu dymu. Duża ilość wody dawała ku temu efekt. Pierwszy dym był niebieski, a drugi czerwony, który znajdował się tuż obok pierwszego koloru, przez co kolory się ze sobą mieszały dając kolor fioletowy.

Robin bardzo lubił mieszać ze sobą kolory. Mogły wtedy wychodzić różne, inne i niepowtarzalne.

Odsunął się trochę wciąż siedząc na stołku chcąc zobaczyć efekt pracy.

Kolejny obraz, który nikomu się nie spodoba. Pomyślał zdenerwowany i wstał z stołka.
Stanął przed obrazem i spojrzał na niego, jakby miał go zaraz rozwalić. Robin nie lubił rozwalać swoich dzieł (czym kolwiek one miały być), ale czasami chciałam uderzyć pięścią w płótno i je przedziurawić.

Przeczesał swoje włosy trochę brudną od farb ręką. Chwycił za kubek, pędzel i kartkę z farbami, która poszła do kosza, a resztę umył. Odłożył rzeczy do szuflady, choć zostawił tylko czarną farbę i cienki pędzelek, którym się podpisywał na obrazach. Zgrabyk ruchem w prawym dolnym rogu podpisał się ,,Robin".

Koło godziny siedemnastej wrócili do domu jego rodzice i bracia z kilkoma torbami. Ojciec krzyczał na Robina, że nawet im nie pomoże z zakupami, przez co oczywiście czarnowłosy musiał rzucić czynność, którą właśnie robił i pójść przenieść tylko jedna torbę, bo ,,jest za ciężkie".

Robin nie lubił tego, że wszyscy wciąż widzieli w nim małą dziewczynkę. Chciał, aby używali poprawnych form i imienia co do niego, lecz jego rodzice nie tolerowali jego niebinarności, biseksualności czy innych płci oraz orientacji.

Czarnowłosy poszedł do swojego pokoju po tym, gdy tylko dostał ochrzan od ojca, że się nie rusza i tylko tyje, co naprawdę go zabolało. Zamknął drzwi przekręcając klucz. Chwycił za nożyczki leżące na biurku, gdyż nie chciało mu się szukać tego - jebanego - noża. Podwinął rękaw i zrobił cięcie. Poczuł lekkie pieczenie na ręce, spojrzał tam i zobaczył jak nabiera się coraz więcej krwi. Zrobił kolejne, tym razem mocniejsze, przez co krwi było więcej. Podbiegł do szafki i nakleił plastry w miejsca cięć.

Powinienem się odchudzać.

***

Eli znów spojrzała na godzinę.
00.06 AM. Powinna już dawno spać, ale jedną rzeczą osuwała jej sen z powiek. Miała dosyć jednej osoby z klasy, którą była dziewczyna o imieniu Alexandra. Owa Alexandra znów starała się do niej zagadać i co gorsze - zakolegować. Eli nie przepadała za nią, ale nie chciała zranić jej uczuć, więc próbowała to ignorować. Alexandra ma zdjęcia Eli na swoim telefonie; gdy jej o tym powiedziała to blondynka kazała jej usunąć te zdjęcia, czego akurat dziewczyna nie zrobiła. Powiedziała, że gdy skończą szkołę to nie chce zapomnieć jak wygląda.

Eli zirytowana tym włączyła plikację discorda. Wybrała chat z Timy i zapytała się czy śpi.

Timy_
Nie, nie śpię i pewnie nie zasnę do drugiej

Krufka
Dlaczego?

Timy_
Bo pewna osoba chce mieć jak najszybciej rozdziały..

Krufka
Oj...

Timy_
Mówię o tobie, głuptasie

Krufka
A
Sorry
O tej godzinie mój mózg nie działa

Timy_
No to może idź spać?

Krufka
Chciałabym, ale pewna rzecz zmywa mi sen z powiek

Timy_
Nie myśl o tym i po prostu idź spać.

Krufka
Zasnę, jeśli ty to zrobisz pierwsza

Wyszło na to, że to Eli pierwsza napisała 'dobranoc'. Oczywiście, skłamała. Nie miała zamiaru spać jeszcze przez przynajmniej trzydzieści minut.

Kliknęła w Wattpada i weszła na swoje konto. Postanowiła napisać kolejną krótką książkę. Która to już będzie jej wersja robocza? Dwudziesta? Trzydziesta pierwsza? Nie liczyła tego.

Pisała mnóstwo książek, głównie o zabijaniu. W sumie, to tylko o tym. Bardzo lubiła ten temat. Interesowała się wszelkiego rodzaju bronią. Tworzyła krótkie - jak i długie - powieści o mordercach, w których nawet sama ona występowała, tyle, że dawała tej postaci jakieś inne imię.

Po dwudziestu minutach czuła jak powieki same jej się zamykają, więc wyłączyła internet w telefonie i odłożyła smartfona pod łóżko, po czym próbowała zasnąć.

We're just a kidsWhere stories live. Discover now