46. ,,Randka"

10 1 7
                                    

   Robin przygotowywał się na randkę z Annabelle. Dochodziła godzina siedemnasta, a umówili się na randkę przy tym samym placu zabaw na osiemnastą, więc okularnik miał trochę do przejścia.

Wyszedł z domu chowając do kieszeni spodni większość rzeczy, takich jak: telefon, pieniądze, chusteczki do nosa nawet, a też do jego okularów.

Relacja między Robinem a Annabelle była dziwna. Nie no, po ich pierwszej rozmowei można by stwierdzić, że są partnerami do sexu, lecz dziewczyna zdawała się lubić samą osobowość bruneta, a on widział w niej kolejną, naiwną dziewczynę, która mógłby wykorzystać. Czy wykorzysta?

Podczas drogi na miejsce spotkania, Robin opowiadał Tomowi co będą robić, oczywiście, pomijając te dziwne, niezręczne części randki.

,,Pójdziemy do restauracji, a potem na lody i jeszcze gdzieś się przejdziemy. " Tak mówił, a blondyn tylko przytakiwał.

Poszedł jeszcze po drodze do kwiaciarni kupić jedną, czerwoną różę.

Diana i Eli wiedziała także o Annabelle i o owej randce Robina z nią. Młodsza siostra bruneta co jakiś czas rzucała tekstami shipując ta dwójkę, a Diana życzyła powodzenia dla okularnika. I słusznie.

   Robin będąc już na placu zabaw, usiadł na tej samej ławce co dwa dni wcześniej. Był drugi września, sobota.

Po chwili siedzenia bezczynnie na ławce, rozejrzał się wokół, aby zobaczyć czy dziewczyna już idzie. Na jego - prawdopodobne - szczęście zobaczył Annabelle idącą w czerwonej, krótkiej, trochę zwiewnej sukience. Wyglądała w tym olśniewająco.

Robin wstał z ławki trzymając kwiat w ręku za swoimi plecami i poczekał aż młodsza do niego podejdzie. Jej brązowe włosy były przełożone na prawe ramię, na którym też miała czarną torebeczkę. Jej usta były pomalowane w ostry czerń, a przy jej ślicznych oczach Robin zauważył małe kreski, co według niego, dodawało jej uroku.

Gdy Annabelle podeszła do Robina, ten wyciągnął swoją, bliznowatą rękę, aby ona mu podała swoją dłoń, co uczyniła, a on złożył na niej mały pocałunek. Dziewczynie poczerwieniały policzki i uśmiechnęła się promiennie.

Brunet po chwili wyjął zza swoich pleców czerwoną różę i podał ją niższej. Ta chwyciła kwiat i w geście podziękowania powąchała go chowając swoją twarz w krwistych płatkach.

- Miło mi cię widzieć, Annabelle - powiedział po chwili i wyprostował się poprawiając okulary, a dziewczyna jeszcze bardziej się zarumieniła i się zaśmiała nie wiedząc co powiedzieć. - Ślicznie wyglądasz.

- ...dziękuję - odpowiedziała po chwili z uśmiechem na twarzy. - Ty.. ty też dobrze wyglądasz.

- Przygotowałem dzisiejszy wieczór od początku do końca - wystawił łokieć, aby Annabelle go chwyciła - pójdziemy najpierw coś zjeść, w porządku?

- Tak. - Położyła swoją dłoń na ręce Robina i ruszyli z miejsca.

Robin uśmiechnął się pod nosem na zachowanie dziewczyny. Przez telefon jak rozmawiali i pisali była bardziej śmiała niż w rzeczywistości. Potrafiła do ciebie napisać jakiś ryzykowny podryw, a prosto w oczy - osób, które lubiła - ledwie wymawiała słowa.

  Po krótkim spacerku doszli do restauracji Carpe diem, czyli z łacińskiego ,,chwytaj dzień".

Restauracja była dosyć elegancka, ale miała również motyw siedzenia przy ognisku, w domku w górach.

Robin podszedł z Annabelle obok do kelnera o stolik, który zarezerwował wcześniejszego dnia.
Stolik ten znajdował się przy oknie, a na nim również stału chustki, czerwone wino, sól, pieprz czy ketchup.

We're just a kidsWhere stories live. Discover now