55. ,,Po śmierci"

7 1 6
                                    

   Diana miała dosyć powstrzymywania swoich uczuć dla Eli. Chciała całować jej usta, trzymać za rękę. Ale nie wiedziała czy dziewczyna też czuła to samo do niej. Jeszcze nie mogła zostawić Robina, gdy ten był dosłownie na skraju swojego życia. Jej życie ogarniał ciągły stres od kiedy uciekła z domu. Czasem się zastanawiała czy do niego nie wrócić, może było by łatwiej, chociażby z nauką. Dwa lata temu nie wierzyła w to, że to co się dzieje teraz może się w ogóle wydarzyć. No właśnie. Nigdy nie wierzyła i dlatego wszystko było dla niej takie trudne, ciężkie... nie do wytrzymania, a teraz? Teraz miała Robina i Eli, których kochała i nie chciała stracić. 

[Chcę tylko powiedzieć, że bardzo się tutaj śpieszyłem z rozdziałami, aby wreszcie książkę skończyć i zacząć kolejną część ześc, bo te pomysły mnie zabijają.

Więc. 23 października były urodzimy Eli i Dadza wraz z Robinem tylko napisały jej najlepszego i zaśpiewali na dzwonieniu. PRZEPRASZAM;-; Może kiedyś one shota z tego zrobię lmao dop.autor]

   

    31 października, wtorek, 18:30

   Robin przygotowywał się na wyjście po cukierki. Przebrał się za swojego idola - Wilbura Soota. A raczej Ghostbura. Wykorzystał do tego czarne dżinsy, żółty sweter i pomalował go na niebiesko na środku klatki piersiowej. Diana pomogła mu z makijażem, a sama ubrała białą koszulę, czarne spodnie, rękawiczki bez palcy oraz pomalowała się w paru miejscach na czerwono, co miało przypominać krew. Oraz maseczkę.

Eli zaś szła z swoją siostrą i jej przyjaciółmi dopiero po dziewiętnastej. Przebrała się prawie tak samo jak Diana, ale prócz rękawiczek i maseczki.

Diana i Robin postanowili się tego dnia upić i odwiedzić Eli, do póki była w domu.

  W domu sami zrobili sobie małą 'imprezkę', która polegała na przebranu się w kostiumy, chlaniu oraz paleniu.
Diana od rana wypiła aż cztery czarne kawy, a Robin pięć energetyków.

Co mogło pójść źle?

Robin prawie wywalił się na prostej drodze, gdy chciał podejść do stołu, a Diana zamiast wciągać jednorazówkę to wzięła długopis do buzi.

A gdy szli zbierać cukierki to raczej nie powinni się dziwić, że ludzie omijali ich szerokim łukiem.

Spędzanie tego święta oddzielnie nie było za fajne dla trójki przyjaciół. Ale... cała ich trójka wiedziała, że zawsze będś razem chociażby duchowo.

Nawet po śmierci.

We're just a kidsWhere stories live. Discover now