19

735 35 1
                                    

Dylan 

Obudziłem się po dziesiątej nad wyraz wypoczęty, aż się uśmiechnąłem. Przeciągnąłem się po czym wstałem i zszedłem na dół, ale nikogo nie było. No tak. Minho  jest w szkole. Jebana szkoła. Zapomniałem o tym, że ją rzuciłem. A wątpię aby dyrektor pozwolił mi wrócić.

Zrobiłem sobie na szybko jakieś beznadziejne śniadanie i wypiłem czarną kawę po czym postanowiłem zrobić coś strasznie głupiego, ale wiedziałem, że nie mogę od tego wiecznie uciekać. Mianowicie miałem zamiar iść do mojego domu. 

Prędzej czy później i tak musiałbym to zrobić, więc wolę iść tam dzisiaj i mieć to z głowy. Nie mówię że nie obawiam się tego spotkania, bo już totalnie nie wiem czego mogę się spodziewać po swoim ojcu, ale mam nadzieję, że nie zastanę go pijanego. Chociaż może to by było lepsze. Może wolę, gdy pijany mnie krytykuję niż gdy na trzeźwo patrzy na mnie rozczarowany?

Właściwie obie opcje są okropne i nie wiem, która gorsza.

Przed wyjściem jeszcze się odświeżyłem i przebrałem. Ubrania wziąłem od Minho.

I wyszedłem.

Nie wiem czy szedłem szybko czy wolno, bo drogi do domu w ogóle nie pamiętam. Jakbym był w jakimś amoku. Kiedy ujrzałem wspomniany budynek po moim ciele przeszły dreszcze. Nie chcę tam wchodzić. 

Stałem przed moim domem kilka sekund i patrzyłem się na niego jak osłupiały.

W końcu wszedłem.

Drzwi były otwarte. Na szczęście. Gdy wszedłem do środka było naprawdę cicho. Zajrzałem do salonu gdzie zwykle czas spędzał mój tata. Nie było go tam, ale za to znalazłem ogromną ilość pustych butelek po alkoholu. Patrzyłem na to z grymasem na twarzy.

Poszedłem do kuchni, ale mężczyzny też tam nie było. Gdzie on się do cholery podziewa?

Kiedy zajrzałem do każdego pomieszczenia w budynku i nigdzie go nie znalazłem zacząłem się martwić. Usiadłem na w miarę czystym krześle w kuchni i zastanawiałem się gdzie mógł pójść mój tata.

Wiem!

Pomyślałem. Przecież  jest jeszcze ten jego kolega, z którym lubi pić. 

***

Stojąc przed budynkiem, w którym mieszka znajomy mojego taty skrzywiłem się. To miejsce wygląda jak jakaś najgorsza speluna. Ostatnim razem gdy tu byłem wyglądało to lepiej. Chociaż to było prawie rok temu to przez ten czas wiele mogło się wydarzyć.

Wszedłem nie pewnie do środka. Chciałem zapukać, ale drzwi były uchylone, więc postanowiłem wejść.

Kiedy przekroczyłem próg do moich nozdrzy dotarłam nieprzyjemny zapach, aż zacząłem kaszleć.

Podobnie jak u mnie w domu wszędzie walały się butelki. A na stole leżało stare jedzenie, które powoli zaczęli pleśnieć.

Wszedłem do pierwszego lepszego pomieszczenia, którym okazała się kuchnia i zastałem w niej gospodarza tego domu.

Mężczyzna siedział na krześle i popijał wódkę. Chyba nawet nie słyszy, że ktoś tu jest.

- Dzień dobry. - powiedziałem zachrypniętym głosem.

Brunet uniósł na mnie wzrok, w którym mogłem ujrzeć... Pogardę?

Nie rozumiem.

- Jak śmiesz tu przychodzić. - wybełkotał.

Spojrzałem na niego pytająco, ale mężczyzna już na mnie nie patrzył, bo wzrokiem wrócił do butelki, która była prawie pusta.

- Wie pan, gdzie jest mój tata? - zapytałem.

Znów spojrzał na mnie, ale tym razem z pretensją.

- Nie wiesz? Pewnie leży w jakiejś kostnicy. Zmarł przez ciebie! Jesteś jebanym gówniarzem, który nie docenia swojego życia! Wynoś się! - wykrzyczał w moją stronę.

Stałem zszokowany dopóki w moją stronę nie poleciała butelka.

Wtedy się otrząsnąłem i szybko opuściłem budynek.

- M-mój tata nie żyje.. - powiedziałem do siebie gdy byłem już na zewnątrz.

W moich oczach stanęły łzy.

To niemożliwe.

Idąc przed siebie płakałem. Nie zwracałem uwagi czy ktoś to widzi. Dałem upust swoim emocją.

Co ja teraz zrobię? Zostałem sam.

Ten jego znajomy miał rację. Nie doceniałem swojego życia. Teraz życie mi się odpłaciło. Może mój ojciec nie był dobrą osobą, ale nie zasłużył na to.  Nawet nie wiem jak zmarł. Jestem najgorszym synem jaki może istnieć.

***

Byłem przed moją szkołą. Znaczy już byłą, bo w końcu ją rzuciłem. Nie przyszedłem, żeby tu wróci, ale przyszedłem do moich przyjaciół, którzy nie odbierali telefonu z jakichś powodów.

Muszę im powiedzieć o tym co się stało.

Wszedł do budynku. Wszystkie pary oczu były skierowane na mnie, ale nie przejmowałem się tym. Nie mam teraz do tego głowy.

Kierowałem się pod salę, w której teraz powinienem mieć lekcję, więc Brett i Minho też tam będą.

Są.

Zauważyli mnie i od razu do mnie przyszli.

- Co jest? Co tu robisz? - zapytał Brett z zmarszczonymi brwiami.

- M-mój ojciec nie żyje. - wydukałem.

Oboje patrzyli na mnie z uchylonymi ustami i szeroki otwartymi oczami.

Znowu zacząłem płakać.

Poczułem jak ktoś mnie przytula. Nie musiałem patrzeć kto, bo doskonale wiedziałem.

- Chodźmy stąd. - usłyszałem cichy głos Minho.

W trójkę wyszliśmy ze szkoły z towarzyszącymi nam spojrzeniami, które czułem w dalszym ciągu.

A kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz zobaczyłem tam Thomasa z Aaronem.

Pokochać wroga // DylmasWhere stories live. Discover now