26

637 26 2
                                    

Thomas

Jestem wściekły na wszystkich. Szczególnie na Dylana. Co on sobie wyobraża? Przychodzi z jakąś laską i wtrąca się w moje sprawy. Co z tego, że niby mnie przeprosił jak teraz zachowuję się jak skończony idiota. 

Jestem taki naiwny. Naprawdę myślałem, że Dylan mnie polubił tak jak ja jego, ale się myliłem. Dlaczego spotykają mnie takie beznadziejne rzeczy? Nie mogę być szczęśliwy chociaż ten jeden raz? 

I po co ten Adrien tu przyjeżdżał? Co musiał mu nagadać Aaron, że zgodził się tu przyjechać?

- KURWA! - krzyknąłem z całej siły. 

Kilka osób dziwnie się na mnie spojrzało. No bo kto normlany krzyczy na środku ulicy. Nie wiem co robić. Miałem iść do domu Liama, ale jestem pewien, że chłopak zaraz zacznie prawić mi jakieś morały, a mi się nie chcę tego słuchać. Wszystko i wszyscy mnie wkurwiają. Z Bradem też nie chcę się widzieć, bo on też stał się jakiś dziwny ostatnio. W ogóle nie słucha tego co się do niego mówi i cały czas spogląda na telefon. Rozumiem, że znalazł sobie jakiegoś chłopaka, ale mógłby znaleźć trochę czasu dla przyjaciół.

Szedłem cały czas przed siebie. Nadal  byłem zły, ale emocje już trochę opadły. Rozejrzałem się po okolicy i dopiero teraz zorientowałem się, że nie wiem gdzie jestem. Przez tę sytuację nawet nie zwracałem uwagi na to gdzie się znajduję.

- Ja pierdole. - mruknąłem do siebie. 

Najpierw próbowałem wrócić tą samą drogą jaką tu przyszedłem, ale nawet nie wiem, która to była, bo jest ich kilka i wszystkie wyglądają tak samo. Jestem jeszcze bardziej zły niż wcześniej. Jak mogłem być taki nieuważny?

Wyciągnąłem telefon aby włączyć sobie nawigację, ale zbyt długo mój telefon nie wytrzyma, bo zostało mi piętnaście procent. Świetnie.

Mogę jeszcze do kogoś zadzwonić. Tylko do kogo? 

Liam.

Może on mi pomoże. Wybrałem jego numer i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Nie odebrał. Nigdy nie odbiera gdy jest potrzebny. Usiadłem na ławkę i schowałem twarz w dłonie. Nie może być przecież tak źle, prawda? Zadzwoniłem jeszcze raz, ale znowu nie odebrał.

- Spokojnie, Thomas. - powiedziałem do siebie wypuszczając powietrze z płuc.

Jest jeszcze Brad. On musi odebrać. 

Nie odebrał.

Co oni kurwa robią, że nie odbierają tego jebanego telefonu?!

Wstałem i kopnąłem z całych sił pobliski kosz na śmieci.

- Trochę szacunku, młody człowieku. - powiedział podniesionym głosem jakiś starszy mężczyzna.

Nie chciałem się z nim kłócić, bo jeszcze dojdzie do jakiś rękoczynów i będę siedział w więzieniu za pobicie staruszka, więc posłałem mu wrogie spojrzenie i odszedłem kawałek dalej.

Spojrzałem na baterię telefonu. Dziesięć procent. Zaraz się rzucę pod jakiś samochód.

Mógłbym zadzwonić do Dylana i wiem, że odebrałby, ale nie chcę go widzieć. Został jeszcze...Adrien.

Przęknąłem ślinę na samą myśl o nim. Chyba muszę poprosić go o pomoc, bo nie chcę tu spędzić nocy. Nadal nie wierzę w to, że mogłem się zgubić. Wybrałem numer Morgana. Odebrał po drugim sygnale.

- Thomas. - powiedział niskim głosem.

- A-adrien. - zająkałem się. - Możesz po mnie przyjechać? 

Chwila ciszy sprawiła, że myślałem, że Adrien nie przyjedzie.

- Coś się stało? Gdzie jesteś? - jego głos brzmiał stanowczo.

- Nie wiem. - powiedziałem zawstydzony. - Zgubiłem się.

Usłyszałem lekki śmiech po drugiej stronie słuchawki i czułem jak moja twarz robi się czerwona. 

- Przyjedziesz czy nie? - wysyczałem lekko zirytowany. 

- Jako ktoś kto potrzebuje pomocy powinieneś być milszy dla osoby, która chce ci pomóc. - powiedział nadal rozbawiony.

- Sam sobie poradzę. - powiedziałem i się rozłączyłem.

***

Szedłem pieszo już chyba dziesięć minut i nie mam pojęcia czy idę w dobrą stronę. Mam to gdzieś. I tak nikt nie zauważy, że mnie nie ma. W końcu często znikam. Obok mnie przejechało czarne auto, które zatrzymało się kawałek dalej. Nie powiem, że mnie to trochę nie wystraszyło.

- Potrzebujesz pomocy? - usłyszałem niski głos blisko siebie.

Odwróciłem się i ujrzałem tam pieprzonego Adriena Morgana.

- Wystraszyłeś mnie! - krzyknąłem.

Mężczyzna się zaśmiał i ręką wskazał na czarny samochód. Podszedłem do niego i zająłem tylne siedzenie. Byłem zły, ale pomocy nie odmówię. Adrien po chwili dołączył do mnie, a ja nie zaszczyciłem go spojrzeniem.

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - zapytałem w końcu.

- Namierzyłem cię.

- CO?! Jak mogłeś? 

Nie wierzę, że to zrobił. 

- Wolałeś chodzić po nieznanych okolicach sam w nocy? Jeszcze ktoś by ci coś zrobił. 

Adrien miał rację, ale prędzej bym się zabił niż bym mu to powiedział. Jest jeszcze jedna sprawa.

- Zakładam, że w zamian za pomoc jestem winny ci przysługę. - powiedziałem patrząc w szybę.

- Zgadza się. - odpowiedział, a ja czułem jego wzrok na sobie.

- Co chcesz? - tym razem spojrzałem na niego.

- Dobrze, wiesz co. 

Pokochać wroga // DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz