~27~ (2)

2.5K 248 48
                                    

- Całkiem nieźle nam poszło. - powiedziałem z uśmiechem oczekując od dziewczyny buntu, tak jak wtedy.

- Tak. Całkiem.. -odpowiedziała mi smutno. To nie była to odpowiedź, której się spodziewałem. Liczyłem, że dziewczyna zacznie krzyczeć o "perfekcyjnym występie".

- Co się stało? - zapytałem.

Teraz nie mogła to być wina Melody. Marinette nie uciekła za szpitala, a blondynka jej nie skrzyczała. Coś było na rzeczy.

- Nie chce o tym gadać, Plagg.

- Tikki.. Mi możesz powiedzieć. Ufamy sobie. Pomogę Ci.. 

Dziewczyna westchnęła. Podszedłem do czerwonej kurtyny.

- Jest taki chłopak... - zaczęła. Nie wiem, czy to dobry pomysł by rozmawiała ze mną.. o mnie? - Ostatnio zbliżyliśmy się do siebie. Ale.. Nie wiem czy.. To trudne. Nie wiem jak to dobrać w słowa.

- Rozumiem Cię. - zaśmiałem się.

- Śmieszy Cię to? - zdziwiła się.

- Nie, nie, nie! Absolutnie! - zaprzeczyłem. - Tylko tyle, że ja nie mam szczęścia do kobiet. Zawsze muszę coś zniszczyć. Boję się, że doradzając coś Tobie zniszczę to co masz.

- Jesteś niemożliwy. - westchnęła. - Ale dziękuję Ci, że jesteś.

- Nie ma za co. - uśmiechnąłem się do siebie. - To... konkurs za.. trzy dni? - zapytałem spoglądając na tekst piosenki.

- Tak.

Za trzy dni będzie po wszystkim. Marinette dowie się, że ja jestem Plagg'iem. W sumie ona już to wie, ale wtedy już wszystko będzie normalnie. Mam taką nadzieję. Jestem też ciekawy jednego. Co takiego wtedy im powie Chloe by zniszczyć Marinette?

- Damy radę! Wychodzi nam super. - krzyknąłem entuzjastycznie.

- Tak tylko mówisz. - zaśmiała się dziewczyna.

- Wiem co mówię! Ale. Mam propozycję...

*

Patrzyłem na swoje Kwami. To był ten dzień, w którym płakał. Przeze mnie. Teraz na niego nie nakrzyczę za to co się stało na wycieczce. Za to dowiem się czegoś innego.

- Więc jak to z Wami jest? - zapytałem. Plagg usiadł mi na ramieniu.

- Od zawsze mi się podobała, ale nie mam u niej szans. Widziałeś jaki ma charakter. - westchnął. - Zawsze byłem tym najgorszym, przynoszącym nieszczęście. Ona jest moim przeciwieństwem. Kwami szczęścia.

- Nie jesteś najgorszy. - powiedziałem biorąc go w dłonie. - Tylko roztrzepany.

- Najchętniej to byś się mnie pozbył, prawda? Masz przeze mnie same problemy.. - westchnął.

- A kto by mnie wtedy torturował wierszami i piosenkami o Camembertach oraz innych serach? - zaśmiałem się. Spojrzał na mnie smutno. - Obiecuję, że nigdy Cię nie zostawię samego. Jesteś dla mnie ważny.

***

Hey!

Co tam? xD Oj nadrabiam ;-;

Dziękuję Wam za wszystko :*

Zostawcie po sobie ślad ;)

Po 25 🌟 będzie nowy rozdział :D

Sashy ;3

✖  Bye, Bye.. Little Butterfly // Miraculous //Where stories live. Discover now