Rozdział 1

13K 633 36
                                    

       W niczym nie wyróżniającym się domku z numerem czwartym, przy ulicy Privet Drive usłyszeć można było głośny płacz dziecka. Właściwie jak się nad tym zastanowić, zawodzenie to słychać było już od kilku dni. Mieszkańcy owego budynku byli w coraz gorszych nastrojach i ledwo trzymali nerwy na wodzy. Ten okropny chałas powodował syn państwa Dursley, Dudley. Miał on półtorej roku i był wyjątkowo pulchnym, marudnym oraz płaczliwym malcem. W tym samym domu przebywał również mały, spokojny, zielonooki chłopczyk, który tego dnia znów nie dostał na czas swojego posiłku, przez co było tylko kwestią czasu, aż i on wybuchnie płaczem. Działo się tak, ponieważ małżeństwo na pierwszym miejscu zawsze stawiało potrzeby własnego syna, zamiast dbać o obu w równym stopniu. Gdy w końcu mały Harry zaczął kwilić nieszczęśliwie, panu domu puściły nerwy.
-Ubieraj się Petunio. W tej chwili jedziemy do sierocińca i pozbywamy się tego podrzutka.
-Ale Vernonie, co jeśli Ci dziwacy, którzy nam go zostawili nas obserwują? Wiem do czego oni są zdolni i wierz mi, że nie chcemy by do nas zawitali. -odezwała się jego żona.
-Mam ich gdzieś! Spakuję Dudziaczka, a Ty zajmij się tym bachorem.
        Tak oto półtoraroczny Harry Potter został przetransportowany do Londynu, a później kolejny raz w przeciągu miesiąca porzucony na czyimś progu. Tym razem był to sierociniec o wdzięcznej nazwie "Pod Wierzbami ".
         Kilka pierwszych lat nie było łatwych dla chłopca. Za każdym razem, gdy już miał go ktoś adoptować , okazywało się, że domniemani przyszli opiekunowie jednak rezygnują. Harry był bardzo nieufnym dzieckiem i stronił od kontaktów z innymi ludźmi. Z czasem w jego pobliżu zaczęły dziać się dziwne i niewytłumaczalne rzeczy, co jeszcze bardziej odstraszyło innych. Opiekunki martwiły się o tego malucha.
        Minęło dwa i pół roku, zanim wtedy już czterolatek otrzymał szansę na normalne życie.

Nie ma to jak być Malfoy'em.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz