Rozdział 13

7.9K 489 58
                                    

-Dalej Harry, dalej! Wstawaj leniu! Dziś dzień prezentów! - krzyczał mały blondynek, skacząc po ciele swojego braciszka.

      Był 24 grudnia, śnieg leżał na całym terenie posiadłości, a wnętrza aż uginały się od bożonarodzeniowych ozdób. Czarnowłosy przekręcił się na brzuch, kładąc poduszkę na głowę i zrzucając tym samym brata na podłogę. Przez kilka sekund w sypialni słychać było głośne jęki bólu, po czym Dracon znów wskoczył na łóżko i zaczął szarpać młodszym oraz zabrał mu poduszkę. W końcu zielonooki zwlekł się z posłania i zaspany zniknął w łazience, by wyjść z niej po piętnastu minutach już ubrany. Draco podskakiwał w miejscu, będąc zniecierpliwiony i jak tylko znaleźli się na korytarzu, rzucił się pędem w stronę salonu, omal nie zabijając się po drodze. Gdy w końcu obaj dotarli bezpiecznie do wspomnianego wcześniej pomieszczenia, w ich oczy rzucił się od razu wielki stos, opakowanych w kolorowy papier i wstążki prezentów oraz ubrani odświętnie rodzice. Lucjusz najwyraźniej wciąż był zaspany, tak samo jak czarnowłosy, natomiast dziedzic wraz z matką aż promienieli szczęściem i radością. Chwilę później Draco dorwał się do choinki, zaczynając rozdawać paczki zebranym. Harry opadł na sofę obok ojca i spoglądał smutnym wzrokiem na brata, który miał już kilka pudeł, podczas gdy dla niego nie było nic. "W sumie"- myślał sobie-" to, że mam taką wspaniałą rodzinę jest najlepszym podarunkiem. Poza tym w sierocińcu też nie zawsze dostawaliśmy cokolwiek. Mikołaj najwyraźniej nie pamięta o takich dzieciach jak ja albo to jego sprawką była moja adopcja. "

-Draconie, może znalazłbyś jakiś pakunek dla brata? Jestem pewna, że coś tam będzie, z racji tego, jaki był grzeczny. - powiedziała pani domu, zauwarzając wyraz twarzy najmłodszego członka rodziny.

       Czarnowłosy spojrzał zaciekawiony na drugiego chłopca i na jego ustach zagościł nieśmiały uśmiech, gdy ten z dużym trudem przytaszczył do niego sporej wielkości pudło, owinięte granatowym papierem w złote znicze.Harry niepewnie spojrzał na każdego obecnego w pomieszczeniu, po czym zaczął ostrożnie rozpakowywać prezent. Gdy otworzył go w końcu, rozległ się podniecony pisk jego brata.

-To zestaw do gry w Quidditch'a!

-Tak Draco, jednakże dostosowany do waszego wieku. Jeśli będziecie grzeczni, to gdy zrobi się cieplej, nauczę was jak latać na miotle. - odezwał się Lucjusz, patrząc na niezrozumienie, malujące się na twarzy młodszego syna.

-To na miotle można latać? Przecież one są od sprzątania. - wyrzucił z siebie czarnowłosy.

-Mugolskie owszem, ale czarodzieje stworzyli takie, które przeznaczone są do latania. Związane są z fascynującą grą zespołową nazywaną Quidditch. W szkole do której będziecie uczęszczać jest to bardzo ważny sport. Jednakże nie każdy ma do tego talent i nawet jeśli któryś z was nie będzie w tym za dobry, to nic nie szkodzi. Każdy ma talent do czegoś innego, ważne jest by go odkryć i rozwijać. A teraz dokończmy rozdawanie reszty prezentów i zobaczmy co jeszcze tam jest.
        Takim oto sposobem, nasz drogi Harry otrzymał swoje pierwsze prezenty gwiazdkowe. (Oczywiście pierwsze które pamiętał. ) W paczkach znalazł jeszcze kilka magicznych gier, zabawek, miotłe dla dzieci w jego wieku oraz jeden pakunek, który najbardziej go uszczęśliwił.

-Na prawdę mogę ją zatrzymać?

-Cóż, jakby nie było, uratowała wam obojgu życie. Sądzę, że przeżyjemy jej obecność pod naszym dachem. W końcu przez tyle czasu nie mieliśmy pojęcia, że żyje wśród nas. -powiedział pan domu, widząc jak szczęście wypełnia oczy dziecka.

-Witaj w domu Scarlet. Naszym prawdziwym i już na zawsze. -wysyczał Potter do swojej przyjaciółki.

Nie ma to jak być Malfoy'em.Where stories live. Discover now