-Dalej Harry, dalej! Wstawaj leniu! Dziś dzień prezentów! - krzyczał mały blondynek, skacząc po ciele swojego braciszka.
Był 24 grudnia, śnieg leżał na całym terenie posiadłości, a wnętrza aż uginały się od bożonarodzeniowych ozdób. Czarnowłosy przekręcił się na brzuch, kładąc poduszkę na głowę i zrzucając tym samym brata na podłogę. Przez kilka sekund w sypialni słychać było głośne jęki bólu, po czym Dracon znów wskoczył na łóżko i zaczął szarpać młodszym oraz zabrał mu poduszkę. W końcu zielonooki zwlekł się z posłania i zaspany zniknął w łazience, by wyjść z niej po piętnastu minutach już ubrany. Draco podskakiwał w miejscu, będąc zniecierpliwiony i jak tylko znaleźli się na korytarzu, rzucił się pędem w stronę salonu, omal nie zabijając się po drodze. Gdy w końcu obaj dotarli bezpiecznie do wspomnianego wcześniej pomieszczenia, w ich oczy rzucił się od razu wielki stos, opakowanych w kolorowy papier i wstążki prezentów oraz ubrani odświętnie rodzice. Lucjusz najwyraźniej wciąż był zaspany, tak samo jak czarnowłosy, natomiast dziedzic wraz z matką aż promienieli szczęściem i radością. Chwilę później Draco dorwał się do choinki, zaczynając rozdawać paczki zebranym. Harry opadł na sofę obok ojca i spoglądał smutnym wzrokiem na brata, który miał już kilka pudeł, podczas gdy dla niego nie było nic. "W sumie"- myślał sobie-" to, że mam taką wspaniałą rodzinę jest najlepszym podarunkiem. Poza tym w sierocińcu też nie zawsze dostawaliśmy cokolwiek. Mikołaj najwyraźniej nie pamięta o takich dzieciach jak ja albo to jego sprawką była moja adopcja. "
-Draconie, może znalazłbyś jakiś pakunek dla brata? Jestem pewna, że coś tam będzie, z racji tego, jaki był grzeczny. - powiedziała pani domu, zauwarzając wyraz twarzy najmłodszego członka rodziny.
Czarnowłosy spojrzał zaciekawiony na drugiego chłopca i na jego ustach zagościł nieśmiały uśmiech, gdy ten z dużym trudem przytaszczył do niego sporej wielkości pudło, owinięte granatowym papierem w złote znicze.Harry niepewnie spojrzał na każdego obecnego w pomieszczeniu, po czym zaczął ostrożnie rozpakowywać prezent. Gdy otworzył go w końcu, rozległ się podniecony pisk jego brata.
-To zestaw do gry w Quidditch'a!
-Tak Draco, jednakże dostosowany do waszego wieku. Jeśli będziecie grzeczni, to gdy zrobi się cieplej, nauczę was jak latać na miotle. - odezwał się Lucjusz, patrząc na niezrozumienie, malujące się na twarzy młodszego syna.
-To na miotle można latać? Przecież one są od sprzątania. - wyrzucił z siebie czarnowłosy.
-Mugolskie owszem, ale czarodzieje stworzyli takie, które przeznaczone są do latania. Związane są z fascynującą grą zespołową nazywaną Quidditch. W szkole do której będziecie uczęszczać jest to bardzo ważny sport. Jednakże nie każdy ma do tego talent i nawet jeśli któryś z was nie będzie w tym za dobry, to nic nie szkodzi. Każdy ma talent do czegoś innego, ważne jest by go odkryć i rozwijać. A teraz dokończmy rozdawanie reszty prezentów i zobaczmy co jeszcze tam jest.
Takim oto sposobem, nasz drogi Harry otrzymał swoje pierwsze prezenty gwiazdkowe. (Oczywiście pierwsze które pamiętał. ) W paczkach znalazł jeszcze kilka magicznych gier, zabawek, miotłe dla dzieci w jego wieku oraz jeden pakunek, który najbardziej go uszczęśliwił.-Na prawdę mogę ją zatrzymać?
-Cóż, jakby nie było, uratowała wam obojgu życie. Sądzę, że przeżyjemy jej obecność pod naszym dachem. W końcu przez tyle czasu nie mieliśmy pojęcia, że żyje wśród nas. -powiedział pan domu, widząc jak szczęście wypełnia oczy dziecka.
-Witaj w domu Scarlet. Naszym prawdziwym i już na zawsze. -wysyczał Potter do swojej przyjaciółki.
YOU ARE READING
Nie ma to jak być Malfoy'em.
FanfictionHarry trafia do domu dziecka. Nikt nie wie jak chłopiec ma na nazwisko, ponieważ na kartce którą miał przy sobie, kiedy go znaleziono na progu domu dziecka, napisane było tylko jego imię. Czy ktoś go adoptuje i stworzy dla niego dobry dom? Czy...