Rozdział 17

7K 432 98
                                    

           Następnego dnia Severus wraz z Narcyzą wybrali się do sierocińca "Pod Wierzbami ", w celu wymazania jakichkolwiek oznak obecności w nim Harry'ego. Pozostawiony sam z synami Lucjusz, wpadł na pomysł, by nauczyć ich sztuki pojedynku na miecze. W dawnych czasach każdy arystokrata był tego uczony , teraz jednak tradycja ta powoli zanikała, a czarodzieje za bardzo zaczynali polegać na różdżkach. W konsekwencji gdy ktoś ich rozbroił, stawali się bezbronni. No chyba, że znali magię bezróżdżkową, ale by ją opanować, trzeba mieć sporo mocy i spędzić wiele czasu na nauce. Sprawa z dodatkową bronią była prostsza i łatwiejsza, zwłaszcza dla dwóch ośmiolatków.

            Po omówieniu podstaw i wybraniu przez młodzieńców broni, przyszła kolej na praktykę. Draco, który łapał teorię lepiej od młodszego, w praktyce był słabszy od czarnowłosego. Mogło to mieć związek z typową dla niego arogancką wręcz pewnością siebie. Wskutek był taki, że Harry wygrał dwa ich pojedynki i w nagrodę musiał przebiec tylko trzy kółka wokół całej rezydencji, podczas gdy blondyn biegał pięć. Po takim dniu pełnym wrażeń, chłopcy rzucili się na łóżko i od razu zasneli, a Lucjusz udał się do salonu, by poczekać na żonę. Chciał się jej pochwalić, że znalazł sposób na okiełznanie niespożytej energii ich dzieci.

         Nie wszystko poszło jednak po jego myśli, ponieważ Narcyza wyszła z kominka w nie najlepszym humorze i obrzuciła go tak złym spojrzeniem, że aż się skulił (Oczywiście tylko wewnętrznie, gdyż Malfoy'om to nie przystoi. 😁).

-Co się stało najdroższa? Czyżby coś poszło nie po naszej myśli? - zagadnął, podchodząc i zagarniając kobietę w ramiona.

-Natknęłam się na Dumbledore'a w komnatach Severusa. Wredny, wścipski dziad. Dobrze, że nie rozmawialiśmy o czym ważnym. Wszedł jak do siebie, akurat gdy piliśmy herbatę w salonie i dyskutowaliśmy o najnowszych posunięciach pani minister. Swoją drogą ta idiotka powinna już zwolnić miejsce dla kogoś młodszego i bardziej obeznanego w towarzystwie. Swoją drogą, gdzie są chłopcy? - zapytała, nagle zaniepokojona ciszą w rezydencji.

-Nie martw się kochanie. Chwilę temu położyli się spać. Znalazłem w końcu sposób na wykorzystanie ich energii. Cały dzień uczyłem ich walki na miecze, a na koniec biegali, by mieć lepszą kondycję. Wiem, że jestem wspaniały, nie musisz dziękować.

-Czy ty jesteś normalny?! To tylko dzieci, a ty dajedz im do rąk śmiercionośną broń?! Co by było gdyby sobie coś zrobili?!- krzyczała na męża kobieta, wyplątując się z opiekuńczych ramion i zaczynając chodzić nerwowo po salonie.

-Uspokój się kochanie. Miałem wszystko pod kontrolą, nawet rzuciłem zaklęcie zabezpieczające na ostrza, by nic sobie nie zrobili. Nie jestem przecież idiotą.

-To brutalny sport dla mężczyzn znudzonych swoim życiem! Śpisz w gościnnym do odwołania! - wykrzyknęła, po czym pobiegła do ich sypialni i kazała skrzatowi przenieść rzeczy męża do sypialni gościnnej po drugiej stronie dworu.

Nie ma to jak być Malfoy'em.Where stories live. Discover now