Rozdział 39

4.2K 288 24
                                    

-Co cię do mnie sprowadza Harry?-zapytał Severus, kładąc ręce na biurku i składając dłonie w piramidkę.

-Chciałem zapytać cię wujku, co wiesz na temat naszej nowej nauczycielki.-młodzieniec rozłożył się na fotelu, stojącym przed nauczycielem.

-O co ci konkretnie chodzi dzieciaku? Chyba nie jesteś nią zainteresowany? Ostatnio jak zauwarzyłem, byłeś mocno wpatrzony w dziedzica Nottów.

Czarnowłosy zarumienił się gwałtownie i spróbował przypomnieć sobie, po co to wszystko robi.

-Okazuje się, że Theo podoba się pewna nowa osoba z kadry nauczycielskiej.-powiedział i umknął w bok oczami, przed badawczym wzrokiem mężczyzny.

-I w związku z tym, przyszedłeś do mnie po Amortencję, którą wlejesz do napoju wybranka, by to na ciebie przeniósł swą uwagę. To nie sprawi, że będzie dobrze.

-Gdybym chciał eliksir, to by mnie tu nie było. Ja oraz Draco umiemy ważyć tak proste mikstury.

-Tak więc, czemu tu jesteś?

-Zauważyłem na uczcie powitalnej, że pani profesor ma pewną słabość do ciebie. Gdybyś mógł się nią zająć...-rzucił przymilnym tonem nastolatek.

-Nie ma mowy! Wybij to sobie z głowy! To moja była uczennica.-zareagował gwałtownie Mistrz Eliksirów.

-Właśnie, była i jest najwyraźniej bardzo chętna do poznania cię lepiej. No proszę wujku, to może być w ramach moich prezentów na najbliższe dziesięć lat.

-To nie jest tego warte.

-Pomyśl tylko, młoda, atrakcyjna i mądra kobieta jest tobą wyraźnie zainteresowana. Drugiej takiej szansy mieć nie będziesz. Nie chcesz chyba skończyć jak nasz woźny Filch, z wyleniałym zwierzakiem jako jedynym towarzyszem.

Obaj wzdrygneli się na taką wizję.

-Panna Angelika Ramirez jest półkrwi, jej ojciec jest członkiem magicznego rządu w Hiszpanii, matka to mugolka i mieszka w Anglii. Dwadzieścia pięć lat, w szkole była przeciętną uczennicą, słabą w eliksirach, ale podobno dobrze sobie radziła z OPCMu. Tyle o niej wiem. A! Jeszcze to, że zadziwiająco często wysyłano ją do mnie na szlabany. Łapała je prawie tak samo często, jak Huncwoci przez siedem lat ich nauki razem wzięci. Dziwne, że zaczęło się to dopiero na szóstym roku, ale to zapewne ten okres buntu. Ja w jej wieku ... cóż trochę później, przystąpiłem do Czarnego Pana.

-Tak, tak. Zrozumiałem. Mógłbyś pomyśleć praktycznie. W końcu musisz mieć kogoś, by przedłużyć swoją linię rodową.- zaśmiał się, po czym szybko czmychnął z gabinetu, za nim to co powiedział, zostało przetworzone przez chrzestnego jego brata.

Następnego dnia szósty rocznik Slytherin-Gryffindor zaczynał lekcje od podwójnych Eliksirów, po czym mieli jedną Transmutację, dwie Obrony Przed Czarną Magią i Numerologię. Malfoy'om szybko zleciały trzy pierwsze przedmioty, aż w końcu powlekli się, wraz z paplającym w kółko o nauczycielce Nottem, do sali Obrony. Młodszy z braci był wręcz chory, od wysłuchiwania zachwytów Theo nad kobietą i miał nadzieję, że ona skupi się dalej na Snape'ie.

Po wejściu do klasy, zauważyli, że zrobione zostało przemeblowanie, a surowy i groźny wystrój po profesorze Kingsley'u Shacklebolt'cie , został zmieniony na przyjemniejszy. Na ścianach wisiały duże, ruchome fotografie, na których walczyli czarodzieje, oraz takie, gdzie dwójka ludzi biła się na pięści. Zniknęły czarne zasłony z okien, a na biurku nie było rzadnych dziwnych urządzeń. Na połkach stały nowe książki, o dziwnych nazwach.

Rozmyślanie przerwało wejście Angeliki Ramirez, przez co wszyscy skupili na niej wzrok. Harry siedzący w ostatniej ławce od okna, wraz z bratem, skupił sie na zajmującym miejsce przed nimi Theo oraz Zabinim.

-Witajcie moi drodzy. Nazywam się Angelika Ramirez, mówcie mi Angela i będę was uczyła Obrony Przed Czarną Magią tak długo, jak pozwoli mi na to sławna klątwa na tym stanowisku. W tym roku popracujemy nad waszą sprawnością fizyczną i nauczycie się jak radzić sobie, gdy zostaniecie rozbrojeni. W piątej klasie poznaliście wiele zaklęć, tak więc w połowie drugiego semestru, spróbujemy połączyć to co już znacie, z nowymi umiejętnościami. Każde zajęcia od dziś będziemy zaczynać od porządnej rozgrzewki, po czym biegamy cztery okrążenia dookoła zamku. Na drugiej godzinie będą na razie podstawy samoobrony, a później, gdy już załapiecie o co w tym chodzi, będziemy urządzać walki w parach. Teraz chodźmy nad jezioro, tam się porozciągamy i wystartujemy.

Nagle uczniowie zniechęcili się do nowej profesorki i stwierdzili, że to będzie długi i strasznie męczący rok. W tym przekonaniu utwierdzili się, gdy pełzli ślimaczym tempem na ostatnie tego dnia zajęcia. Piątka osób skierowała się do skrzydła szpitalnego, czwórka do pokojów, a reszta na Numerologię lub w przypadku Gryfonów- Zielarstwo. Malfoy'owie dzięki szermierce byli w stanie jeszcze poprawnie funkcjonować, więc znaleźli się w grupce osób, podążających na Numerologię.

------------------
Wszystkiego najlepszego z okazji Wielkanocy wam życzę!

Nie ma to jak być Malfoy'em.Where stories live. Discover now