Lucjusz zamierzał porozmawiać poważnie z synami, a zwłaszcza z czarnowłosym, lecz widząc jak bardzo są oni zmęczeni, postanowił odłożyć wszystkie sprawy do następnego dnia. I mimo że większość osób znających rodzinę Malfoy zapewne by w to nie uwierzyła, małżeństwo utuliło chłopców czule do snu. Dla większości czarodziejskiego świata Narcyza i jej mąż byli zimnymi krearurami, które z pewnością w ramach kary dla Draco za nieposłuszeństwo rzucali zaklęcie Crucio. W rzeczywistości mały blondynek był w najgorszym wypadku zmuszany do samodzielnego sprzątania swojego pokoiku oraz sali zabaw, lub zakazywano mu zabawy z jego ojcem chrzestnym. Uwierzcie mi, czasem nie ma nic gorszego niż sprzątanie po mugolsku takich dużych pomieszczeń, ze skrzatem wskazującym ci, co pominąłeś.
*Następnego dnia rano Harry wstał kilka minut po siódmej i z początku nie wiedział gdzie jest. Dopiero po pewnym czasie przypomniał sobie o wydarzeniach poprzedniego dnia. Rozejrzał się za swoją kurtką, gdzie wciąż przebywała Scarlet i nie zauwarzył jej nigdzie. Wpadając w panikę, wyskoczył z łóżka i zaczął przeszukiwać pomieszczenie. Gdy nic to nie dało, wpadł na pomysł, żeby zawołać ją. Ledwo słyszalny syk dochodził zza czarnych drzwi, które były jednymi z trzech. Po otworzeniu jego oczom ukazały się półki od podłogi do sufitu zapełnione różnokolorowymi materiałami.
-Scar?-wysyczał niepewnym głosem, nie wiedząc, czy może tam wchodzić.
Nagle z dolnej szafki ześlizgnęła się wężyca, będąc widocznie niezadowoloną. Podpełzła do chłopca i wspięła po jego ciele, by ostatecznie owinąć się dookoła nadgarstka.
-Wyprassszam sssobie takie traktowanie! Prawie sssię tam udusssiłam! Ossstatni raz biorę udział w takim przedsssięwzięciu.-zamarudziła przyjaciółka szatyna.
-Ssspokojnie ślicznotko. To raczej ossstatni raz. Jak sssię teraz czujesssz?
-Harry?! Gdzie jesteś?!- usłyszał zmartwiony głos swojej nowej mamy.
Wężyca schowała się pod rękawem piżamy chłopca i zrobiła to w idealnym momencie, gdyż po chwili do pomieszczenia weszła Narcyza.
-Czemu się nie odezwałeś? Martwiłam się o Ciebie. -powiedziała ciepło, kucając przed zielonookim i kładąc dłonie na jego ramionach.
-Przepraszam, po prostu nie słyszałem. Czy coś się stało? -zapytał ze skruchą i miną zbitego pieska.
-Oczywiście że nie, po prostu nie znasz jeszcze domu , a to już pora śniadaniowa. Później pokażemy ci całą posiadłość i poznamy się lepiej. Co ty na to?
-Super! A czy wszyscy potrafią tak nagle znikać i pojawiać się w innym miejscu, bo panie w domu dziecka tak nie robiły?- z ciekawskim i podekscytowanym błyskiem w oczach zadał pytanie szatyn.
-Potrafią to robić tylko czarodzieje i niektóre magiczne stworzenia...-zaczęła wyjaśniać kobieta, lecz malec jej przerwał.
-To czarodzieje istnieją? Tacy jak w bajkach?
-Oczywiście, tylko zwykli ludzie o nas nie wiedzą.
-O nas? Aale ja jestem Harry, tylko Harry. Nnie jjestem czarodziejem.-zaczął jąkająco sprzeciwiać się Potter.
-I nigdy nic niezwykłego w twoim życiu się nie stało? Przypomnij sobie nasze pierwsze spotkanie. Draco został odrzucony od Ciebie na kilka metrów, a przecież nawet go nie dotknąłeś.-przekonywała go blondynka.
-Właśnie, ja nnic nie zzrobiłem.
-To się nazywa przypadkowa magia. Magiczne dzieci nie do końca to wszystko kontrolują, dlatego w wieku jedenastu lat idą do specjalnej szkoły. Później po skończeniu siedemnastu lat , już mogą czarować poza placówką oświatową. Ty i Dracon będziecie uczęszczać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Teraz koniec pytań, idziemy coś zjeść, byś miał siłę na wycieczkę. I jeśli chcesz możesz nazywać mnie mamą.-zakończyła z uśmiechem, podnosząc się z kucek i prowadząc chłopca w stronę jadalni.
![](https://img.wattpad.com/cover/137521598-288-k319107.jpg)
ŞİMDİ OKUDUĞUN
Nie ma to jak być Malfoy'em.
Hayran KurguHarry trafia do domu dziecka. Nikt nie wie jak chłopiec ma na nazwisko, ponieważ na kartce którą miał przy sobie, kiedy go znaleziono na progu domu dziecka, napisane było tylko jego imię. Czy ktoś go adoptuje i stworzy dla niego dobry dom? Czy...