Rozdział 43

3.5K 243 35
                                    

         W dniu pierwszego zadania Turnieju, Harry wstał wypoczęty, zjadł śniadanie w Wielkiej Sali przy stole nauczycielskim, po czym razem z resztą uczestników udał się do namiotu, rozstawionego na hogwarckich błoniach. Kilka minut później do środka weszli dyrektorzy szkół, minister gier i sportów oraz Rita Skeeter.

-Moi drodzy, pierwszy etap konkursu za chwilę się rozpocznie. Waszym zadaniem będzie wykraść pergamin, którego pilnuje gryf. Przypominam, że jest to niebezpieczne magiczne stworzenie, które potrafi nawet zabić, dlatego proszę was wszystkich o rozwagę i w razie czego wystrzelcie kolorowe iskry z różdżki. To będzie znak po którym zadanie zostanie zakończone lecz nie zaliczone. A teraz proszę dyrektor Maxime o rozdanie uczestnikom numerów z kolejnością, w jakiej wchodzą.

            Czwórka  uczestników wylosowała kartki z cyframi, po czym zostały one zapisane i kolejno wchodzić mieli Durmstrang, Beauxbatons, Potter i na końcu Hogwart . Harry stał zdala od reszty uczniów, próbując opracować plan, jak przechytrzyć magiczną istotę i zabrać tajemniczy przedmiot , kiedy podszedł do niego Fred.

-Nie mieliśmy okazji jeszcze osobiście się poznać. Jestem Fred Weasley, pewnie już poznałeś mojego młodszego brata Ronalda, więc na wstępnie zaznaczę, że nie jestem kolejnym twoim psychofanem. - powiedział chłopak, wyciągając rękę w stronę bruneta.

-Miło mi poznać osobę, która jest ponad tą moją niesłuszną sławą. - odrzekł Potter, oddając uścisk dłoni.

-Tak w ogóle to powodzenia, zostaliśmy rzuceni od razu na głęboką wodę. Mój starszy brat Bill pracuje w Gringottcie i u nich wykorzystują te narwańce, do pilnowania najcenniejszych przedmiotów.

-Czytałem sporo o tym gatunku i myślę, że wiem jak dostać się do niego bliżej. Tylko jak wykraść potrzebną rzecz, tak, by nie zostać zabitym? -myślał głośno zielonooki, pocierając w zamyśleniu prawe ramię.

-Już ci nie przeszkadzam młody, kombinuj dalej, a ja zdam się chyba na cechy Gryfonów i spróbuję ślepego szczęścia, okraszonego szczyptą dowcipu. - uśmiechnął się, po czym odszedł na drugi koniec namiotu.

            Godzinę później, gdy dwie szkoły przeszły przez konkurencję, z czego tylko Durmstrang wyszedł zwycięsko, Harry miał już gotowy plan działania. W tamtym momencie był wdzięczny biologicznemu ojcu za zostawienie peleryny niewidki Syriuszowi, a temu drugiemu za oddanie jej rok po wyjściu z Azkabanu.

           Potter wyszedł z namiotu, wśród głośnego aplauzu zgromadzonej publiczności i rozejrzał się dookoła. Miejsce w którym się znalazł, wyglądało jak rzymskie koloseum. Na wysokich trybunach siedzieli rozemocjonowani czarodzieje, a na środku tego wszystkiego był piaszczysty plac, z dużymi kamieniami jak w Stonehenge. Pośród tego wyróżniało się olbrzymie legowisko magicznego stwora, które aktualnie było opuszczone przez właściciela. Po chwili zza pleców naszego bohatera rozległ się dźwięk spadających kamieni oraz dyszenia. Harry obejrzał się przez ramię i zobaczył wielkiego, wściekłego gryfa, który obserwował go uważnie.

-Czas zacząć zabawę. -powiedział do siebie i rozpoczął pierwsze zadanie. Czuł, że ten dzień szybko się nie skończy.

------------------
Witajcie po mojej długiej nieobecności.  Wybaczcie tą zwłokę  lecz mam dużo pracy i innych obowiązków,  a wena siedzi w tropikach i ma mnie w nosie, gdy już znajduję czas na pisanie. Mam nadzieję,  że jednak warto będzie czekać na rozdziały. Jesteśmy gdzieś tak w środku opowieści i akcja powoli zacznie się rozkręcać. Może nawet zaskoczę was jakimiś wydarzeniami.😇  A teraz do napisania i trzymajcie się moi drodzy.  Oby wasz wrzesień zaczął się przyjemnie i ciepło, pozdrawiam serdecznie. 🐺🐶🦌🐀

Nie ma to jak być Malfoy'em.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz