-No dobrze chłopcy, omówmy wszystko jeszcze raz. Pierwszy pójdzie wasz ojciec, po nim Draco, następnie Harry, a ja na końcu. Wyjdziemy z Dziurawego Kotła i ruszymy...
-Spokojnie kochanie. -przerwał żonie Lucjusz. - Nie wszystko damy radę przewidzieć, więc odłóżmy na bok plan i idźmy na żywioł, jak to mówi H. W razie czego mamy nasze miecze i sztylety pod ręką.
-Właśnie tato. Nie po to uczyliśmy się tych wszystkich sztuczek, by nie móc ich teraz użyć. - wtrącił czarnowłosy, posyłając szeroki uśmiech w stronę staruszka.
-Ja tam wolałbym żeby nic się nie działo. Moim zdaniem lepiej użyć planu awaryjnego i oddalić się pośpiesznie za pomocą świstoklika. - odezwał się blondwłosy chłopiec.
- Oh Dracusiu, przyznaj po prostu, że byś stchórzył w obliczu jakiegoś niebezpieczeństwa. -zagruchał złośliwie do brata zielonooki.
- Nie jestem tchórzem! Po prostu nie pcham się w kłopoty jak jakiś Gryfon! Jestem Ślizgonem!
- Ja tam bym cię dał do Hufflepuff'u. - drwił dalej, patrząc jak starszy staje się czerwony na twarzy i zaczyna nerwowo podrygiwać.
-Dość chłopcy. Widzimy się po drugiej stronie. - przerwał im Lucjusz, po czym wrzucił proszek Fiuu do kominka i wypowiedział wyraźnie nazwę baru.
-Zachowujcie się tam obaj porządnie albo przez resztę wakacji nie zobaczycie swoich mioteł, a przypominam, że w Hogwarcie pierwszy rok nie może ich posiadać. Teraz ty Draconie.
*
Malfoy'owie przemierzali Ulicę Pokątną, zmierzając do sklepu Madame Malkin, gdzie zamierzali kupić szaty szkolne. Właścicielka sklepu była dobrą znajomą Narcyzy ze szkoły i dawną Ślizgonką. Kobiety nie widziały się od kilku lat, gdyż arystokratka polubiła modę mugolską i rzadko kiedy ubierała coś czarodziejskiego oraz wydawała teraz mnóstwo pieniędzy u znanych projektantów, głównie Francuzów. Od przyjęcia na cześć nowego członka rodziny, jedynymi imprezami jakie wydano w Malfoy Manour, były tylko doroczne bale bożonarodzeniowe.
Po wejściu do sklepu, w całym pomieszczeniu słychać było radosny dźwięk dzwoneczka, zamontowanego nad drzwiami. Z drugiej części budynku, przeznaczonej do zdejmowania miar oraz przymiarek, wychyliła się nagle głowa szefowej.
-Kogóż to moje piękne oczy widzą? Ktoś wyrwał się z podstępnych macek żabojadów? - zabrzmiał wesoły, kobiecy głos.
-Ciebie też miło widzieć Katlejo._________________________________
W mediach moje wyobrażenie małego Harry'ego, na prośbę Wiktora444, a pod notką obrażony i fochnięty Draco.
VOUS LISEZ
Nie ma to jak być Malfoy'em.
FanfictionHarry trafia do domu dziecka. Nikt nie wie jak chłopiec ma na nazwisko, ponieważ na kartce którą miał przy sobie, kiedy go znaleziono na progu domu dziecka, napisane było tylko jego imię. Czy ktoś go adoptuje i stworzy dla niego dobry dom? Czy...