Rozdział 7

8.5K 540 43
                                    

Scena którą zastali Malfoy'owie w lochach Mistrza eliksirów, była tak komiczna, że dorośli parsknęli śmiechem, budząc przy okazji Severusa oraz Harry'ego, który zmęczony dużą ilością wrażeń, zasnął po zmianie jego wyglądu.
-Już wróciliście. Co was wszystkich tak śmieszy? I kim na wielkiego Salazara jest ten chłopiec? - odezwał się zaspany jeszcze Snape.
-To mój drogi przyjacielu jest Harry Abraxas Malfoy. Nasz drugi, adoptowany syn. -pochwalił się Lucjusz.
Mistrz eliksirów skrzywił się, jakby zjadł cytrynę i uważniej przyjżał dziecku w ramionach Narcyzy. Harry pod jego uważnym spojrzeniem skulił się mocno i spuścił wzrok na buty mężczyzny.
-Zajmie wam dużo czasu, zanim ta roztrzęsiona galareta nauczy się jak być Malfoy'em. -przeniósł swe czarne tęczówki na ich pierworodnego. -Znów bawiłeś się atramentem Draconie? Co ja Ci na ten temat ostatnio mówiłem?
Mały blondyn przybrał postawę niewiniątka, a jego rodzice kaszlem próbowali ukryć śmiech. Snape miał całą twarz umazaną czarnym tuszem, co w sumie dobrze komponowało się z jego wyglądem.
-Coś się stało, że zasnąłeś? Draco aż tak Cię wykończył?
- Nie Narcyzo, po prostu dyrektor mnie wezwał do siebie, a że nie chciałem zostawić mojego chrześniaka samego ani brać ze sobą, to pomyślałem o drzemce dla niego. Nalałem eliksir słodkiego snu
do jego herbaty, ale musiał podmienić nasze kubki, gdy byłem w łazience. To wielce zadziwiające, że czterolatek potrafi wykryć obecność eliksirów. Do tego zadał mi pytanie w tej tematyce , którego nawet siódmoroczny krukon mi nigdy nie zadał. Rośnie nam przyszły mistrz eliksirów.-powiedział z dumą i podziwem Snape.
-To było do przewidzenia przyjacielu. W końcu to Malfoy, a my zawsze jesteśmy najlepsi. Poza tym ma Ciebie za chrzestnego. Nie uwierzę, że nie starałeś się nigdy zaszczepić w nim swej pasji. A teraz Cię przepraszamy, ale musimy wtajemniczyć Harry'ego w jego nowe życie. Do zobaczenia u nas na obiedzie w niedzielę. A i Severusie... umyj się zanim gdziekolwiek wyjdziesz, narazie! -zawołał Lucjusz, wpychając rodzinę do kominka i pośpiesznie wołając nazwę swojej rodzinnej rezydencji.
      Po kilku minutach w całym Hogwarcie słychać było głośny, mrorzący krew w żyłach krzyk Mistrza Eliksirów.

Nie ma to jak być Malfoy'em.Where stories live. Discover now