Scarlet prowadziła chłopców już jakiś czas, ciemnymi korytarzami, od których skóra im cierpła. W końcu dotarli do wielkiego pomieszczenia, gdzie po obu stronach betonowej ścieżki znajdowały się baseny z wodą i kamienne głowy węży, a na końcu znajdował się wielki posąg, wykuty w ścianie. Młodzieńcy rozglądali się po pomieszczeniu z ciekawością, ale również niepokojem.
-Hej chłopaki, czy to nie jest przypadkiem podobizna Slytherina? -odezwał się Nott.
-Może lepiej się stąd wynośmy.-powiedział pobladły nagle Draco.
-Czemu? Co się stało blondynko, strach cię obleciał?
-Cicho Theo, widzę, że nie czytałeś nigdy Historii Hogwartu. Jeśli to jest pomieszczenie, gdzie jest tyle ślizgońskich rzeczy i do tego trzeba użyć wężomowy do jego otwarcia, to jest to legendarna Komnata Tajemnic Slytherina.
-No i?
-Ty wiesz, co on trzymał w tym pomieszczeniu? Pieprzonego bazyliszka!-wykrzyknął tym razem blondwłosy.
W tym samym momencie usta posągu otworzyły się i coś zaczęło z nich wychodzić. Malfoy'owie od razu zamknęli oczy, a Harry zakrył je własną ręką również Theo, który nie zdawał sobie do końca sprawy, ze skali zagrożenia.
-Nie bójcie sssię. Ssszazan nie zrobi wam krzywdy.-odezwała się Scarlet.
-Jego wzrok zabija Ssscar. Jak mamy sssię nie bać?
-Sssprowadziłaśśś dla mnie jedzenie kochana? -wężousty usłyszał nieznany dla siebie, męski głos.
-To nie posssiłek. Chciałam ci przedssstawić mojego rzywiciela i jednocześśśnie pssszyjaciela, który nasss rozumie. Ssszazan poznaj prossszę Harry'ego.
-Witaj potomku mojego, wielkiego pana. Nie lękaj sssię. Zabić wzrokiem mogę wyłącznie na polecenie mówcy.
-Ssskąd mam mieć pewnośśść, że jessst tak jak mówisssz ?
-Gdybym kłamał, to ta mała wężyca byłaby już dawno martwa.-wysyczał bazyliszek z irytacją.
-Co się dzieje Harry? O czym z nimi rozmawiasz? Mamy już wiać?-zapytał wystraszony Nott.
-Chyba nas nie zaatakuje.
-Chyba?!
-Spokojnie Draco. Jeszcze nie jestem pewny na sto procent.
-Otwórz oczęta pisssklaku. Daję ci sssłowo, że nic ci sssię nie ssstanie.
Harry wziął głęboki oddech, po czym zaczął powoli podnosić powieki, wypuszczając jednocześnie powietrze z płuc. Kiedy jego oczy przyzwyczaiły się do światła, zobaczył przed sobą ogromnego węża. Gad mógł mieć z dziesięć metrów, długie kły i był oliwkowo zielony, z ciemnymi plamami na grzbiecie. Wielkie żółte oczy, z pionową źrenicą, wpatrywały się w czarnowłosego z uwagą.
-Mówiłem, że nic ci nie zrobię. Teraz niech twoi towarzysssze zrobią to sssamo i będziemy mogli normalnie porozmawiać.
-Oni cię nie zrozumieją.
-Więc będziesssz musssiał im przekazać treśśść rozmowy.Po tym jak chłopcy odważyli się w końcu na otworzenie oczu - co było poprzedzone wieloma wyzwiskami w stronę Harry'ego, bazyliszek porozmawiał z nimi wszystkimi, aż w końcu Draco przypomniał sobie o opiekunie Slytherinu i po szybkim pożegnaniu, uczniowie ruszyli biegiem do dormitorium. Oczywiście wcześniej obiecali niedługo odwiedzić Szazana.
Po wpadnięciu jak burza do salonu swojego domu, chłopcy zauważyli Snape'a, który nie był w najlepszym humorze. Dostali szlaban z gajowym Hogwartu i nakaz pójścia do łóżek, co miało się nijak do potępiającej tyrady, której w międzyczasie wysłuchali.
Przez kolejne dni schodzili całą trójką do Komnaty i poznawali jej tajemnice, w czym pomagał im bazyliszek. Wąż dowiadując się, o dwumiesięcznej nieobecności w szkole chłopców, przekonał ich do zmniejszenia go i zabrania ze sobą. Powiedzieć, że rodzice Harry'ego i Draco byli przerażeni, po usłyszeniu, czym jest nowy przyjaciel ich synów, byłoby niedopowiedzeniem. Ostatecznie jednak Szazan został z nimi i dość mocno zaprzyjaźnił się ze Scarlet. Chociaż przyjaźń nie była odpowiednim słowem.
Do rzeczywistości przywróciło go szturchnięcie blondwłosego nastolatka, który zaproponował, by poszli już do łóżek.
-Dobranoc ojcze, matko.- powiedzieli obaj równocześnie.
-Słodkich snów moje aniołki, obudzę was jutro rano. - odpowiedziała Narcyza, uśmiechając się tęsknie.
Chłopcy wykonali wieczorną toaletę, ubrali się w piżamy i położyli, by zasnąć. Czarnowłosy wiercił się, lecz nie był w stanie usnąć, więc zabrał swoją poduszkę i powędrował do sypialni brata.
-Draco? Śpisz już?
-Jeszcze nie, wiedziałem, że przyjdziesz. Jak zawsze przed wyjazdem do szkoły.-odezwał się zaspany głos.
Młodszy wdrapał się na łóżko starszego, przykrył jego kołdrą i ułożył głowę na poduszce. Pokręcił się trochę nerwowo i westchnął, decydując się na powiedzenie czegoś bratu.
-Wiesz Smoku, ostatnio dużo myślałem i doszedłem do pewnego wniosku.
-Co takiego znów roji się w tej twojej głowie?
-Pamiętasz jak kiedyś pytałeś, kto w Hogwarcie mi się podoba? W końcu do tego doszedłem.
-Która to? Znam ją? Ładna jest chociaż?- ożywił się nagle dziedzic Malfoy'ów.
-Cóż, jest to osoba ze Slytherinu, znasz i dla mnie jest idealny.
------------------
Witajcie. W mediach bazyliszek. A o osobie podobającej się Harry'emu dowiecie się następnym razem. 😁 Trochę mi zajęło napisanie tego rozdziału, ale w końcu jest i to dość długi. Miłego dnia/nocy i do następnego moi drodzy. 😘
YOU ARE READING
Nie ma to jak być Malfoy'em.
FanfictionHarry trafia do domu dziecka. Nikt nie wie jak chłopiec ma na nazwisko, ponieważ na kartce którą miał przy sobie, kiedy go znaleziono na progu domu dziecka, napisane było tylko jego imię. Czy ktoś go adoptuje i stworzy dla niego dobry dom? Czy...