Rozdział 37

4.5K 292 55
                                    

Scarlet prowadziła chłopców już jakiś czas, ciemnymi korytarzami, od których skóra im cierpła. W końcu dotarli do wielkiego pomieszczenia, gdzie po obu stronach betonowej ścieżki znajdowały się baseny z wodą i kamienne głowy węży, a na końcu znajdował się wielki posąg, wykuty w ścianie. Młodzieńcy rozglądali się po pomieszczeniu z ciekawością, ale również niepokojem.

-Hej chłopaki, czy to nie jest przypadkiem podobizna Slytherina? -odezwał się Nott.

-Może lepiej się stąd wynośmy.-powiedział pobladły nagle Draco.

-Czemu? Co się stało blondynko, strach cię obleciał?

-Cicho Theo, widzę, że nie czytałeś nigdy Historii Hogwartu. Jeśli to jest pomieszczenie, gdzie jest tyle ślizgońskich rzeczy i do tego trzeba użyć wężomowy do jego otwarcia, to jest to legendarna Komnata Tajemnic Slytherina.

-No i?

-Ty wiesz, co on trzymał w tym pomieszczeniu? Pieprzonego bazyliszka!-wykrzyknął tym razem blondwłosy.

W tym samym momencie usta posągu otworzyły się i coś zaczęło z nich wychodzić. Malfoy'owie od razu zamknęli oczy, a Harry zakrył je własną ręką również Theo, który nie zdawał sobie do końca sprawy, ze skali zagrożenia.

-Nie bójcie sssię. Ssszazan nie zrobi wam krzywdy.-odezwała się Scarlet.

-Jego wzrok zabija Ssscar. Jak mamy sssię nie bać?

-Sssprowadziłaśśś dla mnie jedzenie kochana? -wężousty usłyszał nieznany dla siebie, męski głos.

-To nie posssiłek. Chciałam ci przedssstawić mojego rzywiciela i jednocześśśnie pssszyjaciela, który nasss rozumie. Ssszazan poznaj prossszę Harry'ego.

-Witaj potomku mojego, wielkiego pana. Nie lękaj sssię. Zabić wzrokiem mogę wyłącznie na polecenie mówcy.

-Ssskąd mam mieć pewnośśść, że jessst tak jak mówisssz ?

-Gdybym kłamał, to ta mała wężyca byłaby już dawno martwa.-wysyczał bazyliszek z irytacją.

-Co się dzieje Harry? O czym z nimi rozmawiasz? Mamy już wiać?-zapytał wystraszony Nott.

-Chyba nas nie zaatakuje.

-Chyba?!

-Spokojnie Draco. Jeszcze nie jestem pewny na sto procent.

-Otwórz oczęta pisssklaku. Daję ci sssłowo, że nic ci sssię nie ssstanie.

Harry wziął głęboki oddech, po czym zaczął powoli podnosić powieki, wypuszczając jednocześnie powietrze z płuc. Kiedy jego oczy przyzwyczaiły się do światła, zobaczył przed sobą ogromnego węża. Gad mógł mieć z dziesięć metrów, długie kły i był oliwkowo zielony, z ciemnymi plamami na grzbiecie. Wielkie żółte oczy, z pionową źrenicą, wpatrywały się w czarnowłosego z uwagą.

-Mówiłem, że nic ci nie zrobię. Teraz niech twoi towarzysssze zrobią to sssamo i będziemy mogli normalnie porozmawiać.
-Oni cię nie zrozumieją.
-Więc będziesssz musssiał im przekazać treśśść rozmowy.

Po tym jak chłopcy odważyli się w końcu na otworzenie oczu - co było poprzedzone wieloma wyzwiskami w stronę Harry'ego, bazyliszek porozmawiał z nimi wszystkimi, aż w końcu Draco przypomniał sobie o opiekunie Slytherinu i po szybkim pożegnaniu, uczniowie ruszyli biegiem do dormitorium. Oczywiście wcześniej obiecali niedługo odwiedzić Szazana.

Po wpadnięciu jak burza do salonu swojego domu, chłopcy zauważyli Snape'a, który nie był w najlepszym humorze. Dostali szlaban z gajowym Hogwartu i nakaz pójścia do łóżek, co miało się nijak do potępiającej tyrady, której w międzyczasie wysłuchali.

Przez kolejne dni schodzili całą trójką do Komnaty i poznawali jej tajemnice, w czym pomagał im bazyliszek. Wąż dowiadując się, o dwumiesięcznej nieobecności w szkole chłopców, przekonał ich do zmniejszenia go i zabrania ze sobą. Powiedzieć, że rodzice Harry'ego i Draco byli przerażeni, po usłyszeniu, czym jest nowy przyjaciel ich synów, byłoby niedopowiedzeniem. Ostatecznie jednak Szazan został z nimi i dość mocno zaprzyjaźnił się ze Scarlet. Chociaż przyjaźń nie była odpowiednim słowem.

Do rzeczywistości przywróciło go szturchnięcie blondwłosego nastolatka, który zaproponował, by poszli już do łóżek.

-Dobranoc ojcze, matko.- powiedzieli obaj równocześnie.

-Słodkich snów moje aniołki, obudzę was jutro rano. - odpowiedziała Narcyza, uśmiechając się tęsknie.

Chłopcy wykonali wieczorną toaletę, ubrali się w piżamy i położyli, by zasnąć. Czarnowłosy wiercił się, lecz nie był w stanie usnąć, więc zabrał swoją poduszkę i powędrował do sypialni brata.

-Draco? Śpisz już?

-Jeszcze nie, wiedziałem, że przyjdziesz. Jak zawsze przed wyjazdem do szkoły.-odezwał się zaspany głos.

Młodszy wdrapał się na łóżko starszego, przykrył jego kołdrą i ułożył głowę na poduszce. Pokręcił się trochę nerwowo i westchnął, decydując się na powiedzenie czegoś bratu.

-Wiesz Smoku, ostatnio dużo myślałem i doszedłem do pewnego wniosku.

-Co takiego znów roji się w tej twojej głowie?

-Pamiętasz jak kiedyś pytałeś, kto w Hogwarcie mi się podoba? W końcu do tego doszedłem.

-Która to? Znam ją? Ładna jest chociaż?- ożywił się nagle dziedzic Malfoy'ów.

-Cóż, jest to osoba ze Slytherinu, znasz i dla mnie jest idealny.

------------------
Witajcie. W mediach bazyliszek. A o osobie podobającej się Harry'emu dowiecie się następnym razem. 😁 Trochę mi zajęło napisanie tego rozdziału, ale w końcu jest i to dość długi. Miłego dnia/nocy i do następnego moi drodzy. 😘

Nie ma to jak być Malfoy'em.Where stories live. Discover now