24

382 26 1
                                    

Żeby 'uczcić' przeprowadzkę Jacka zaprosiliśmy chłopaków do siebie. Wiedziałam, że pojawi się Zach, ale nie zamierzałam mu przeskadzać w swoich sprawach. Sam o sobie decyduje, a to, że rani innych go nie obchodzi, bo to jego wina. Wyszłam po zakupy z Cooperem, a Jack powiedział, że zadzwoni po chłopaków. Kupiłam najpotrzebiejsze rzeczy czyli oczywiście napój Bogów i jedzenie po którym trzeba zrobić conajmniej 3 dni ćwiczeń na spalenie całości. Wracając do domu szykowałam w głowie wszystkie możliwe sytuacje w których mogę się dziś znaleźć. Weszłam do domu i prostą linią poszłam do pokoju ogarnąć się. Ubrałam się w czarną bluzkę w pionowe, białe paski i przetarte spodnie z wysokim stanem i paskiem. Pomalowałam się jak zwykle, jednak poszalałam na ustach, ponieważ nałożyłam krwistoczerwoną szminkę. Po wykonaniu części estetycznej mojego wyglądu zeszłam na dół do Jacka przygotować się mentalnie. 

- Nieźle wyglądasz. -powiedział chłopak i uśmiechnął się do mnie. - Chyba nigdy nie widziałem cię w takim kolorze. Do twarzy Ci.

- Dziękuję bardzo. -odzwajemniłam uśmiech do brązowookiego. - Co mam dziś robić?

- W jakim sensie? -zapytał chłopak i oparł się na blacie przodem do mnie. 

- W sensie Zach. Jak mam się zachowywać? -zapytałam z krzywym wyrazem twarzy. 

- Najlepiej tak, jakby to miało na Ciebie delikatny wpływ. Jeśli chcesz z nim pogadać niestety musisz poczekać, aż to on będzie chciał z tobą rozmawiać. Z tego wyniknie, co ma na myśli. Zagada, to jesteśmy spokojni. Znam go.

- A co jeśli nie zagada? -zapytałam łamiącym się głosem. 

- To znaczy, że nigdy nie chciał i niestety tylko się bawił. -powiedział zmartwionym głosem Jack i przytulił mnie. Poczułam bardzo przyjemny zapach męskich perfum. Były o wiele silniejsze niż moje. Jack puścił mnie z uścisku, uśmiechnął się najmilej jak mógł i włączył jakąś piosenkę na głośnikach. Zaczął głupio tańczyć i 'poprosił' mnie o dołączenie. Kręciliśmy się i wymyślaliśmy własne układy. Po skończonej piosence przenieśliśmy całe jedzenie do dużego pokoju. Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy o wszystkim i ruszyłam do toalety zrobić ostatnie poprawki. 

Szminka była delikatnie rozmazana, jak to czerwone szminki. Reszta była na swoim miejscu. Poprawiłam usta i użyłam najlepszych (jedynych) perfum jakie mam. Stałam jeszcze przed lustrem i przyglądałam się swojej osobie. Wyglądałam całkiem przyzwoicie. Zdziwiłam się, że potrafie tak dobrze wyglądać. Nawet krótkie włosy mi pasują. 

- Siema Jack! -usłyszałam nagle wymianę przywitań, więc przeczesałam włosy palcami przerzucając je na lewo i zeszłam na dół do chłopaków. Wszyscy siedzieli już na kanapie tyłem do mnie, więc postanowiłam wykorzystać tę sytuację. Podeszłam do nich jak najbliżej, jak najciszej i głośno krzyknęłam:

- JA TEŻ WITAM! 

Wszyscy w jednym czasie podskoczyli i krzyknęli. Nie mogłam zatrzymać swojego śmiechu. Niestety chłopaki patrzyli na mnie morderczym wzorkiem ledwo powstrzymując się od napadu śmiechu. Jednak po kilku sekundach pękli i chichotali ze mną. Po chwili przestaliśmy, a każdy przedstawiciel gatunku męskiego zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu i na odwrót. 

"- Czy ja aż tak źle się ubieram, że każdy się na mnie dziwnie patrzy jak się lepiej ubiorę?

Było około godziny dziewiętnastej, więc zaczeliśmy oglądać jakiś horror. Tym razem najbardziej bał się Jonah, nawet poduszkę bezpieczeństwa sobie wziął. Przyznam, że nawet ja kilka razy krzyknęłam przez te gówna wyskakujące, gdy się ich najmniej spodziewasz. Seans minął bardzo przyjemnie, nawet zapomniałam o pewnej osobie. Następnie zaczeliśmy grać w Fifę. Grały tylko cztery osoby, więc ta osoba miała czas na rozmowę. Oczywiście grali Jack i Daniel w jednej drużynie, a Jonah i Corbyn w drugiej. Staliśmy z Zachiem za sofą i przyglądaliśmy się rozgrywce. W pewnym momencie chłopak westchnął ciężko i ruszył się w moją stronę. 

- Hej możemy pogadać? -powiedział Zach nerwowo.

- Jasne. -odpowiedziałam identycznie nerwowo i poszliśmy do mojego pokoju, aby nie przeszkadzać chłopakom w grze. Przymknęłam tylko drzwi w razie potrzeby szybkiej ucieczki. 

- Posłuchaj mnie. Strasznie cię przepraszam za to, co się stało na plaży. Musiało tak się stać, żebym zrozumiał, że ja nie chce jakiś udawanych dziewczyn. Ty jesteś po prostu sobą. Jesteś osobą którą potrzebuję. Wszystkie dziewczyny starały mi się przypodobać i niestety dawałem się nabierać, że takie są naprawdę. Ty jesteś taką prawdziwą sobą która podoba mi się. Nie potrafie normalnie funkcjonować przez to wszystko, co zrobiłem. 

- Zrozumiałeś to wszystko dopiero, gdy zobaczyłam cię lepiącą się do Alex?! -zapytałam zdenerwowana. 

- Ja... ja nie chciałem. To czasem jest silniejsze od rozu...

- ZACH TY PO PROSTU MNIE KURWA ZRANIŁEŚ! -krzyknęłam. Zdziwiłam się własną postawą i nie spodziewałam się, że pojawią się przekleństwa i... łzy. 

- Polly... ja przepraszam. Po Alex zostawiłem całą swoją przeszłość za sobą. Całość. Nie zamierzam bawić się dziewczynami. Bo wiem, że one cierpią. Przez takich idiotów jak ja. Nigdy nie miałem w planach punktu "zranić Polly", zrobiłem to i żałuję tego jak niczego innego w świecie. Przepraszam. I wiem, że nie wybaczysz mi od razu, ale może uda nam się odbudować chociaż zaufanie do siebie. -powiedział Zach i jemu również łzy spłynęły. Zdziwił mnie ten widok, jednak zmiękczył mi serce. 

Poczułam nagle kłucie w klatce piersiowej. Nie wiedziałam, co się działo, ale zauważyłam jednak, że nie patrzyłam na Zacha jako kogoś złego, tylko jakby potrzebował pomocy. Pomocy z odnalezieniem siebie. Podeszłam do niego i przytuliłam mocno. Przez chwilę stał zdziwiony jednak odwzajemnił objęcie i oparł się o moją głowę policzkiem. Staliśmy tak przez chwilę, jednak ja również postanowiłam coś dodać od siebie:

- Zach, ja również przepraszam. Za to, że nie powiedziałam wprost o co chodzi, tylko czekałam aż ty coś zrobić. To ja mogłam przeprosić na początku....

Chłopak podniósł głowę i spojrzał się na mnie zmieszanym wzrokiem, nie puszając mnie z uścisku. 

- po prostu to ja mogłam zacząć... -w pewnym przerwałam mówić i spojrzałam w jego brązowe oczy. Były takie hipnotyzojące. Nie myśląc dużo wpiłam się w jego usta. Potrzebowałam tego kogoś. Chłopak przejął kontrolę nad pocałunkiem i wziął moją twarz w swoje dłonie. To było tak niesamowite. Jakby cały wszechświat stanął specjalnie dla nas, zaplanowane sekunda do sekundy, co ma się zadziać. Gdy zabrakło nam powietrza odkleiliśmy się od siebie i spojrzeliśmy prosto w oczy sobie nawzajem. W pewnym momencie zauważyłam, że Zach ma delikatnie czerwone usta od mojej szminki. Wytarłam kolor z ust chłopaka kciukiem i uśmiechnęłam się do niego. Brązowooki odwzajemnił to i zaśmial się. Śmialiśmy się oboje nie wiadomo z czego. Ruszyliśmy oboje w stronę wyjścia i gdy już otworzyliśmy drzwi zobaczyliśmy chłopaków opierających się o ścianę naprzeciwko mojego pokoju. Automatycznie spaliłam buraka i schowałam twarz w dłonie robiąc jedynie przerwy między palcami na oczy.

- Jak długo tu staliście? -zapytałam wciąż schowana za dłońmi. 

- Mniej więcej od twojego krzyku. -powiedział Corbyn i uśmiechnął się głupio. Ja tylko zsunełam palce aby całkowicie zniknąć w swojej ciemni. Wszyscy zaczęli się śmiać z mojej reakcji, a ja tylko odchyliłam się do tyłu i mówiłam sobie w myślach najgorsze przekleństwa jakie znam. 

"- Robię się coraz bardziej wulgarna." 

- Czyli rozumiem, że już wszystko jest między wami i nami dobrze? -zapytał Jack i uśmiechnął się również głupio, przez co zdjęłam ręcę z twarzy i patrzyłam w dół.

- Myślę, że tak. -powiedział Zach i szturchnął mnie łokciem, na co ja się uśmiechnęłam głupio i przygryzłam dolną wargę z zarzenowania.

Dam dam dam.... i jest. Pogodzili się wreszcie i brak konfliktów jak narazie. Trochę zwolnie tępo z dramami, aby nie znudziły się wam ciągłe kłótnie. Dzieje się dużo, a będzie jeszcze więcej. Cieszę się, że narazie drama- time jest skończony. 

xo Karola

I miss you my princess [WDW] SKOŃCZONAWhere stories live. Discover now