45

271 22 3
                                    

Minęło kilka dni mój związek z Zachiem kwitł, a w szkole jak zawsze nudno. Wszyscy siedzieliśmy teraz w domu moim i Jacka. Kulturalnie piliśmy napoje nisko procentowe, śmialiśmy się i tańczyliśmy. Taka domóweczka na spokojnie. Zaczęliśmy grać w gry typowo imprezowe. Przyszła pora na prawda czy wyzwanie. Mówiliśmy o rodzinach i tematach podobnych. Zebrałam się i powiedziałam wszystkim to, co kiedyś powiedziałam Corbynowi o swojej rodzince. O tacie narkomanie, moim załamaniu, mojej mamy i trudności bycia 'patologiczną' rodziną. Nagle wszyscy się zasmucili, więc szybko wytarłam pojedyncze łzy i włączyłam muzykę. Zaczęliśmy się kołysać do rytmu i śpiewać.

Około północy wszyscy zaczęli się rozchodzić do domów. Zach i Jack zdawało mi się, że trochę za dużo wypili, więc Emma została chwilkę dłużej i pomogła mi ogarnąć ich do łóżek. Ona poszła do Jacka i słyszałam tylko z ich pokoju "Jack jesteś pijany!". Zach ciągle coś mamrotał i się śmiał. Co mnie najbardziej zdziwiło to ciągle powtarzał imię "Reese". Nie wiedziałam o co chodzi i nie domyślałam się, bo zajęło by mi to do rana. Podziękowałam Emmie i odprowadziłam ją z psem do domu. Kocham takie nocne spacerki.

Wróciłam do domu i na wejściu wprzywitały mnie pojedyncze podchrapywnia. Weszłam po cichu na górę i ubrałam się w piżamę. Zeszłam na dół i położyłam się na kanapie. Usnęłam po chwili rozmyśleń nad ludzką egzystencją.

XXX

Obudziłam się około 7 z lekkim bólem głowy. Wzięłam jakieś tabletki przeciw bólowe, zjadłam szybkie śniadanie czyli kanapki z twarożkiem i poszłam na górę się ogarnąć. Weszłam na palcach do swojego pokoju w którym spał Zach i wyjęłam pierwsze lepsze ubrania. Los padł na jeansy z dziurami i żółtą, zwykłą koszulkę. Ruszyłam do łazienki i ubrałam się, a następnie pomalowałam. Wyglądałam dopuszczająco by wyjść do ludzi. Bez dźwięcznie otworzyłam drzwi i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dół po dwie szklanki z wodą i tabletki. Każdemu z chłopaków położyłam na stoliku nocnym zestaw na "dzień na kacu". Wzięłam plecak i wyszłam z domu. Ruszyłam na pieszo do szkoły z słuchawkami w uszach.

Szkoła zleciała dość męcząco nie myśląc o niczym szczególnym przez wszystkie lekcje. Na matematyce było coś tam... na biologii też chyba coś ważnego było... a Alissa i Emma nie zjawiły się w szkole. Tyle przez cały dzień zakodowałam. Gdy wyszłam ze szkoły zobaczyłam grupkę osób patrzących na jakieś wielkie widowisko. Podeszłam bliżej i zobaczyłam Lauren z jakimiś jej podnóżkami, śmiejące się z Sofie. Nie myślałam długo. Miałam chronić Sofie i tak będzie.

- Widowisko skończone dziękuję bardzo, rozejść się. -wykrzyczałam i wyszłam na środek. Pojedyncze osoby zaczęły odchodzić i wzdychać, a reszta została na swoich miejscach i czekała na dalszą akcję.

- Nie czepiaj się Davis. -powiedziała jedna z utlenianych blondynek stojących przy Lauren.

- Mówiłam Jake'owi, żebyście ją zostawili. -odpowiedziałam na spokojnie.

- Jake mi jeszcze za to podziękuje. On narazie o niczym nie wie. -uśmiechnęła się Lauren spod różowej pomadki, po czym ruszyła w moją stronę, ale już samemu. - Więc sie nie czepiaj jak nie trzeba.

- Powiedziałam, że macie ją zostawić. -na spokojnie odeszłam krok w tył od blondyny.

- Bo?

- Bo narazie ładnie proszę. -odpowiedziałam i uśmiechnęłam się troszkę wrednie.

Lauren zaczęła się odsuwać i w między czasie pokazywać uśmiech czystej wredoty, więc złapałam ją za nadgarstek i spojrzałam prosto w oczy mówiąć:

- Narazie proszę.

Nagle dziewczyna uderzyła mnie i próbowała znów, jednak zdąrzyłam się schylić. Nie oddawałam jej, tylko trzymałam ją za rękę. Blondynie udało się chwilę pomyśleć i kopnęła mnie prosto w nos, przez co dość mocnym strumieniem krew poleciała mi na bluzkę. Wyprostowałam się i powiedziałam ostatni raz:

- Powiedziałam jedno. Masz ją zostawić i tyle. Pamiętaj to nie ja cię uderzyłam pierwsza.

- Niech Ci będzie. -odpowiedziała Lauren i odeszła z kilkoma osobami z tłumu który jeszcze się zwiększył. Wysłałam jedynie kilka spojrzeń w stronę grupy osób stojących do okoła, a tłum od razu się zmniejszył. Po upływie kolejnych 3 minut nikt już się mną nie interesował. Zaczęłam iść w stronę domu, ale nagle zobaczyłam przed sobą 2 wysokie postacie.

- Co ci się stało? -spytał sie Logan i zmartwił się.

- Lauren i Sofie. Pilnujcie je dwie i tyle. -powiedziałam i przetarłam wciąż krwawiący nos.

- Co ona zrobiła? -zapytał Jake i widocznie się zdenerwował.

- Napadła na Sofie, jak ją zatrzymałam to dostałam dwa razy, ale przestała. Mówiła, żę będziesz zadowolony. -spojrzałam w oczy Jake'owi i zobaczyłam w nich wielki spokój i troskę.

"- Te cholerne oczy."

- Słuchaj przepraszam za nią. Pogadam z Lauren i zobaczymy czy taka radosna wciąż będzie. -odpowiedział Jake i uśmiechnął się do mnie .

"- Ten cholerny uśmiech."

- Przepraszam muszę już iść. -powiedziałam szybko, żeby nie gapić się dalej na Jake'a i nie rozmyślać.

- Nie potrzebujesz pomocy? -spytał Logan i równiż miło się uśmiechnął.

- Nie, nie dzięki. Nie chce stwarzać problemów. -odpowiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie unikając wzroku blondynów.

W domu byłam około 16. W dużym pokoju siedzili wszyscy chłopcy. Weszłam do domu z jeszcze krawiącym nosem i zakrwawioną bluzką. Automatycznie wzrok wszystkich znalazł się na mnie. Daniel szybko do mnie podbiegł, bo dowiedziałam się, że on jest główną pielęgniareczką. Zaprowadził mnie do łązienki i opatrzył mi nos. Później poszedł ze mną do pokoju i kazał mi się przebrać. Grzecznie obrócił się i dał mi się przebrać. Został mi wybrany outfit składający się z białej bluzki w niebieskie paski i białe spodnie. Pozwoliłam mu się obrócić, a on uśmiechnął się z mojego wyglądu i zszedł ze mną na dół.

- Jak tam? Co się stało? -spytał się Corbyn i zrobił mi miejsce na kanpie.

Opowiedziałam wszystko ze szczegółami, a Zach był wyraźnie nie zadowolony. Później z chłopakami gadałam jeszcze o innych pierdołach, a mój brunet siedział z głową w chmurach. Wszyscy mężczyźni powiedzieli, że są głodni, więc postanowili iść na pizze. Jedyne, co mnie zdziwiło to to, że Zach ze mną został. Usiadłam obok niego na kanapie, a chłopak wyprostował się i spojrzał mi w oczy.

- Słuchaj to nie może tak być...

Czyżby dramat? Co myślicie jak to będzie? 300 GWIAZDKO-GŁOSÓW!!! <3 kocham was

xo Karola

I miss you my princess [WDW] SKOŃCZONAWhere stories live. Discover now