27

331 23 3
                                    

- Wolała byś zostać zaatakowana przez 100 koni wielkości królików, czy 10 królików wielkości koni? -zapytał Jake popijając w międzyczasie kawę. 

- Chyba 100 koni wielkości królika. -odpowiedziałam patrząc się w jego profil, a następnie na Coopera po którego poszliśmy razem.

- Która to już jest godzina? -zapytał blondyn patrząc się dalej przez siebie. 

- Około 11. -powiedziałam i nagle przeszedł mnie zimny dreszcz, przez co delikatnie się zatrzęsłam. Siedzieliśmy z Jake'iem na plaży obok jakiejś większej imprezy. Nie zamierzaliśmy się dołączać. 

- Zimno ci? -powiedział chłopak i nie zamierzał czekać na odpowiedź, bo od razu zaczął zdejmować bluzę. - Ręcę do góry. 

Wkonałam posłużnie polecenie Jake'a, a ten jak małemu dziecku, zaczął zakładać mi bluzę. Ubranie, jak się spodziewałam, okazało się dużo za duże. Chłopak następnie objął mnie ramieniem i przysunął do siebie. Wtuliłam się w jego klatkę, a następnie blondyn zaczął się bawić moimi włosami. 

- Dziękuję Ci za dziś. -powiedziałam cicho.

- Nie ma problemu. -powiedział Jake i pocałował czubek mojej głowy. Zarumieniłam się delikatnie, ale na szczęście nie było tego widać. 

- Skąd wracałeś, lub gdzie miałeś zamiarr iść, że mnie tam znalazłeś? -spytałam niepewnie chłopaka.

- Miałem dość narzekania Logana, więc chciałem odreagować biegając, lecz w połowie zauważyłem ciebie. Przez ciebie opuściłem trening... jak się z tym czujesz? -spytał chłopak z udawaną pretensją. 

- A jak mam się czuć?

- Podpowiem, że nie dla każdego bym to zrobił. -wyszeptał chłopak wprost do mojego ucha. 

Nagle zamiast pięknej chwili dać trwać dalej, przerwały nam niesamowicie głośne krzyki z imprezy. 

- Co to pożar? -powiedziałam i podniosłam się do pozycji siedzącej. 

- Nie mam pojęcia. Może sprawdźmy jako jedyne osoby trzeźwe, o co może chodzić? -powiedział Jake i stanął na równych nogach. 

- Chyba tak. -powiedziałam i spojrzałam się na chłopaka do góry. Ten wyciągnął jedną rękę tak, aby ułatwić mi wstanie. Chwyciłam za jego rękę ten energicznym ruchem podniósł mnie, przyciągnął do siebie i złapał w talii, przez co staliśmy twarzą w klatkę piersiową. No tak mój wzrost czasem nie dopisuje. Położyłam swoje ręce na jego barkach, podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętego Jake'a nade mną. Chłopak zaczął niepewnie zbliżać się do moich ust. Ułatwiłam mu to stając na palcach i złożył delikatny pocałunek na moich wargach. Staliśmy chwilę złączeni ze sobą, po czym pozwoliłam mu na coś więcej i nasze języki zaczęły toczyć walkę o dominację. W pewnym momencie chłopak złapał mnie za uda i jednym sprawnym ruszem podniósł do góry, przez co ja oplotłam jego biodra moimi nogami. Zaczęłam bawić się jego włosami i deliktnie je ciągnąć. Po tak emocjonalnym eksperymencie odsuneliśmy się od siebie trzymając wciąż nasze czoła złączone. 

- To było zajebiste. -powiedział Jake i uśmiechnął się. Jemu nigdy nie schodzi ten uśmiech z twarzy. 

- Wow. -to było jedyne słowo jakie mogłam w tamtym momencie powiedzieć. 

Chłopak zaczął powoli kłaść mnie na ziemi. Gdy już stanęłam na swoich nogach, złapałam się jego ręki i powiedziałam:

- Możemy już iść. 

Znowu się zaśmiał. Jake zaczął iść pewnie do przodu, niestety ja się jak zwyklę trochę obawiałam wszystkiego. Gdy byliśmy już wystarczająco blisko zobaczyłam siódemkę moich przyjaciół, chłopcy byli bez koszulek. Daniel obściskiwał się z Alissą, Emma z Jakciem. Corbyn stał przy jednej dziewczynie i starał się zagadać. Jonah został mistrzem parkietu, a Zach siedział z wieloma dziewczynami na piasku. Było ich może 6 i wszystkie identycznie śliniły się na jego widok. Jak widzę Zach robi wszystko bez zobowiązań, więc to nic nie szkodzi, co się stało między mną, a Jake'iem. 

- Już widzę, przez co tak krzyczały. -zaśmiał się Jake, a ja razem z nim. Byli pijani, odpowiedzialni za siebie i robiący, co chcą, nie zabronię im niczego. Trzymałam Coopera na smyczy, aby nie wyrwał się do Daniela. 

- No nieźle poszaleli, nie powiem. 

- Ale wszystko ok? -zapytał Jake i popatrzył na mnie z troską. 

- Tak. Są dorośli, robią co chcą. -odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, bo rzeczywiście nie przeszkadzało mi już to, co robi ze mną Zach. 

- Szczerze mówiąc, nigdy nie pasowałaś do żadnego z tych chłopaków. -powiedział Jake i podrapał się po karku. 

- Właśnie, 'chłopaków'. Myślę, że to nie dla mnie. -powiedziałam i szturchnęłam delikatnie łokciem blondyna. 

- Chodźmy już może. -powiedział Jake i pociągnął mnie za rękę. Zgodziłam się z nim i ruszyliśmy już drogą do mojego domu. Dochodziła 12, a ja wracałam do domu z piekielnie przystojnym blondynem. Gdyby ktoś rok temu powiedział mi, że tak będzie wyśmiała bym go. Niesamowicie podnieciłam się myślą, że dzieje się to na prawdę. Podeszliśmy pod mój dom i zaczęłam żegnać się z Jake'iem.

- Na prawdę dziękuję za dzisiaj. -powiedziałam uśmiechnięta do blondyna i przysunęłam się do niego.

- Przyjemność po mojej stronię. -uśmiechnął się najmilej jak mógł i złapał mnie w talii. Znowu złączył nasze usta w jedno i ponownie mnie podniósł. Znowu zaczęłam bawić się jego włosami, na co on pocichu jęknął w moje usta kilka razy. Odkleiliśmy się od siebie i patrzyliśmy się jeszcze sobie w oczy. Brązowe tęczówki były takie niesamowicie hipnotyzujące. Postawił mnie na ziemi i przytrzymał jedną dłoń w swojej. 

- Dobranoc Jake. -powiedziałam patrząc się w jego niesamowite oczy. 

- Dobranoc Polly. -odpowiedział i ostatni raz złączył nasze usta w jeden krótki, ale emocjonalny pocałunek, jakby miał być naszym ostatnim. 

Aaa Polly jest tak cholernie nie zdecydowana... ach kobiety. Podoba mi się ten rozdział bardzo. Tak wiem wymyśliłam z tą imprezą całkowicie. Słodko jest no nie?

xo Karola

I miss you my princess [WDW] SKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz