33

284 20 3
                                    

Obudziłam się u higienistki. Nie miałam pojęcia jak się tam znalazłam. Oparłam się na łokciach i rozejrzałam się po pokoju. 

- Widzę, że już jesteś przytomna. Mieszkasz z rodzicami czy jesteś pełnoletnia? -spytała się kobieta po sześćdziesiątce i uśmiechnęła sie do mnie. 

- Niestety nie ma, ale mam już 18 lat. -odpowiedziałam.

- Dobrze. Jak się czujesz?

- O wiele lepiej.

- Oczywiście, ale nie puszczę Cię już na lekcje. Ktoś musi Cię odebrać ze szkoły.

"- Super pierwszy dzień i już opuszczasz lekcje."

- Możesz iść do szatni ubrać się i skontaktować się z kimś kto Cię ze szkoły odbierze. Trzymaj jeszcze to. -odpowiedziała kobieta, poprawiła wszystkie papiery na biurku i podała mi kartkę która pozwoli mi wyjść ze szkoły. 

- Dziękuję. -odpowiedziałam i ruszyłam do wyjścia z gabinetu pielęgniarki. 

W szatni nikogo nie było, więc na spokojnie przebrałam się w ubrania. Wyjęłam telefon i od razu zadzwoniłam do Jacka. 

- Jack odbierzesz mnie ze szkoły. Był mały wypadek i nie wracam już na lekcje. -opowiedziałam do telefonu. 

- Aktualnie nie mogę, ale Zach jest w pobliżu. Może być? -odpowiedział przyjaciel, a ja po cichu miałam nadzieję, że jednak będzie mógł, ale nie odzwywał się, więc się poddałam.

- Tak, jasne. Nie ma problemu. -westchnełam i rozłączyłam się. Wzięłam gumy, żeby nie było ode mnie czuć, co się wcześniej stało. Gdy wyszłam ze szkoły rozejrzałam się po parkingu szkolnym. Zauważyłam bruneta opierającego się o czerwone auto. Pomachałam, żeby upewnić się, że jest to mój nowy szofer. Jak się okazało, był to Zach. Gdy szłam w stronę samochodu nie byłam pewna jak się zachowywać. Zach spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Na przywitanie zamknął mnie w uścisku, którego tak cholernie mi brakowało. Staliśmy w ciszy tak kilkanaście sekund, bo żadne z nas niechciało przerywać tej chwili. Jednak w pewnym momencie trzeba i po naszym rozłączeniu uśmiechneliśmy się do siebie. 

- W drodze mi opowiesz co się stało. -powiedział chłopak i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam do samochodu, a kilka sekund później znajdował się w nim również Zach. 

- Był WF graliśmy w siatkówkę, dostałam w brzuch, pobiegłam do toalety, zwymiotowałam, a dalej nie pamiętam. Obudziałam się u higienistki i tyle było. -powiedziałam, a chłopak słuchał mnie uważnie. 

- Co dziś jadłaś? -spytał chłopak skupiony na drodzę.

- W sumie nie za dużo. -odpowiedziałam i uśmiechnęłam się krzywo do chłopaka. 

- Warto wiedzieć. -powiedział chłopak i skręcił w inną ulicę, niż trzeba. 

- Gdzie jedziesz? Dom jest w tamtą stro....

- Jeść. -przerwał mi chłopak i uśmiechnął się. 

Zatrzymaliśmy się przy pizzeri, a Zach zabrał mnie ze sobą do środka. 

- Nie mam czym zapłacić... -powiedziałam i zrobiło mi się niesamowicie głupio. 

- Powiedzmy, że ja stawiam i będzie to pizza porozumienia. -odpowiedział i znowu się głupio uśmiechnął. 

- Co to 'porozumienia' znaczy? -zaśmiałam się. 

- Taka nasza spowiedź między sobą. Przeprosiny, ploteczki, porozumienie. -powiedział chłopak i spojrzał mi prosto w oczy. 

- Dobra. -odpowiedziałam pewna siebie. 

Zamówiliśmy dużą pizzę z salami. Zaczęliśmy mówić sobie wszystko. Dosłownie wszystko. Jak wyglądały jego dni, jak moje. On mówił o Alex, ja o Jake'u. W pewnym momencie zaczęłam wszystkiego żałować. Było mi głupio gdy tak mówiłam wszystko na głos. 

- Przepraszam. -odpowiedziałam po wszystkich sekretach jakie mu powiedziałam. 

- Przepraszam. -powiedział też brunet i spojrzał mi prosto w oczy, jakby chciał nawiązać jakieś połączenie między nami. 

Rozmawialiśmy jeszcze trochę, a następnie Zach podwiósł mnie pod mój dom. 

- Dziękuję za wszystko. -powiedziałam i uśmiechnęłam się do bruneta miło. 

- To ja dziękuję. -powiedział chłopak i odwzajemnił uśmiech. 

Przyuliłam się do Zacha, a on zamknął mnie między swoimi ramionami. Odsuneliśmy się od siebie, a ja pocałowałam jego policzek i ruszyłam do domu. Przy drzwiach pomachałam jeszcze Zachowi i weszłam do domu. Gdy weszłam do przedpokoju przywitał mnie pies, a ja słyszałam grającą telewizję w tle. 

- Jack? -spytałam niby sama do siebie, a jednak nie czekałam długo na odpowiedź.

- Jestem!

Ruszyłam do dużego pokoju i zobaczyłam Jacka rozwalonego na całej kanapie. Zdziwł mnie ten widok, bo "nie mógł" po mnie przyjechać. 

- Czym byłeś tak zajęty, że nie mogłeś mnie odebrać? -spytałam i założyłam ręce na piersi. 

- Naprawianiem związku, który powinien już dawno temu istnieć. -powiedział Jack i uśmiechnął się w moją stronę. 

Dam dam DAAAM... miło no nie? Troszkę krótszy niż zwykle, ale przydał się ten rozdział.Miłego weekendu. 

xo Karola

I miss you my princess [WDW] SKOŃCZONAOù les histoires vivent. Découvrez maintenant