1

7.3K 284 280
                                    

Witam w nowym opowiadaniu miśki i pozdrawiam Ninja_Kai ❤❤❤

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Strach, strzał, wybuch, krzyk. Strach, strzał, wybuch, krzyk. Strach, strzał, wybuch, krzyk. Rutyna. Powtórz. Rutyna, brak strachu, krzyk. Nie jego. On nie krzyczy. Ucisza wszystkich dokoła. Strach, on się nie boi. On uspokaja. Klęczy, choć kolana odmawiają posłuszeństwa. Pokazuje gest dłonią i zaraz wyjmuje zawleczkę, podnosząc się dosłownie na ułamek sekundy. Rzuca. Wybuch. Odlatujący kawałek rani jego polik. 

 - Ognia! - Krzyczy. Teraz krzyczy. To jego zadanie, lecz nie jedyne. Odwraca się i opiera karabin na workach, z których wysypuje się piach. Dziurawe serca, dziurawe worki. Słyszy tysiące ustrzelonych worków, ustrzelonych serc. Biała flaga. Odwrót. Wygrali. On wygrał. Wygrało ustrzelone serce. 

- Zasłóżyłeś na przerwę, Jeon. Wracaj do narzeczonej. 

- Jest tu jeszcze mnóstwo roboty. - Zapierał się przy swoim, odkażając rany.  

- I będzie przez najbliższe 50 lat. Jutro masz samolot. - Generał wyszedł, a żołnierz sam nie wiedział czy ma się cieszyć czy nie. 

To jego dom. Drugi dom, a może nawet pierwszy? Ta pustynia na której życie straciło tysiące jego przyjaciół. Łapie torbę i puka do drzwi. Słyszy szczekanie czworonożnego przyjaciela, którego znał jako szczeniaka. Teraz jest już dorosłym psem. Dziewięć miesięcy to dużo, lecz tu prawie nic się nie zmieniło. Miał wrażenie, że nawet kwiaty mają ten sam kolor.

Blond włosa kobieta uniosła głowę znad porannej gazety. Wyjrzała przez okno w kuchni i upuściła trzymaną w ręku szklankę. Na podjeździe stał wojskowy jeep. To mogło oznaczać tylko dwie rzeczy. Szybkim krokiem ruszyła do drzwi powstrzymując łzy. Otworzyła je i pierwsze co zobaczyła to wojskowe glany. Przesuwała wzrok co raz wyżej aż w końcu dotarła do twarzy swojego ukochanego. Wybuchła płaczem rzucając się na niego. Oplotła go nogami w pasie i ramionami na szyi. 

- Jungkook... - Wyszeptała między spazmami. - Bałam się... Tak bardzo się bałam. - Objął ją, uśmiechając się i zaraz zaczął scałowywać łzy 

 - Czego się bałaś?  

- Że nie wrócisz... Że już nie wrócisz... - Wtuliła się w niego mocno. - Jesteś okropny. Zawsze mnie straszysz. To miały być cztery miesiące. Cztery. Nie dziewięć! I nie obchodzi mnie to, że tyle trwała zmiana. - Ponownie wybuchła płaczem.

- Cichutko kochanie, musiałem tam tyle być, nie miałem czasu pisać, przepraszam, ale już jestem. - Obkręcił się z nią dwa razy i postawił na ziemi.

- Zostajesz już prawda? - Otarła twarz uśmiechając się. Miała nadzieję, że jej ukochany nie wróci już na pole walk.    
- Zostanę. Na dwa miesiące.

- Co to ma znaczyć?! Obiecałeś, że to ostatnia zmiana. Widzimy się dwa miesiące w roku. Czasami trzy. Zostawiasz mnie tu samą z psem...   

- Kochanie muszę. Naprawdę muszę, nie rozumiesz co tam się dzieje. Ale jeszcze tylko chwilę i wrócę tutaj, weźmiemy ślub.

- Rozumiem. Aż za bardzo. Codziennie słucham wiadomości i zastanawiam się czy żyjesz. Nie wiesz co tu się dzieje kiedy ciebie nie ma. Każdej cholernej nocy wylewami litry łez i modlę się byś przeżył kolejny atak! - Trzęsła się cała z emocji. Po delikatnych policzkach spływały łzy zmieszane z czarnym tuszem. 

- Cichutko. - Objął ją i zaraz wprowadził do środka. - Irak! - Krzyknął, biorąc na ręce Golden Retrivera. - Ale urosłeś!

- Nie mów tak na niego. To Ira. - Dziewczyna specjalnie zmieniła szczeniakowi imię. Nie chciała by kolejna rzecz kojarzyła jej się z wojskiem.  

- To imię dla baby, to jest Irak. 

Lisa nie miała siły się kłócić. Jungkook zawsze kiedy wracał z wojska przez kilka dni był nerwowy. Czasami nawet przez dwa tygodnie... Dla blondynki było to ciężkie. Zostawała całkiem sama w dużym domu.

-Nie... - Szepnęła cicho i poszła posprzątać rozbitą szklankę, a Jeon spojrzał na nią dość surowo, zaraz uśmiechając się do psa.  

- Wiesz, co ci opowiem Irak? Znalazłem w gruzach takiego psa jak ty i moja jednostka znalazła mu dom. - Postawił go na ziemi i rozejrzał po domu. - Przemalowałaś ściany?

- Tak. Mieliśmy to zrobić razem ale ciebie jak zawsze nie ma. - Zbierała odłamki szkła z podłogi ocierając co jakiś czas twarz.  

- Mogłaś poczekać, przecież miesiąc czy dwa nie robi różnicy.

- Twój brat mi pomógł. - Podniosła się i spojrzała na mężczyznę. - Twój tata go przysłał. 

- Junghyung? Ten leniwiec? 

- Nie jest taki leniwy. Naprawił nawet kosiarkę i skosił trawę. - Dziewczyna spojrzała na narzeczonego.      

- Jutro skoszę, Jezu... Pierwszy dzień a ty już się czepiasz. Dlatego wyjeżdżam na wojnę.

- Nie trzeba. Radze sobie. - Odłożyła z hukiem szczotkę.- To może następnym razem już nie wracaj!?

- Tylko potem po mnie nie płacz! - Poszedł na samą górę i położył do łóżka.

- Nienawidzę cię! - Usiadła na podłodze owijając swoje ciało rękoma. Nie chciała się z nim kłócić. Tak bardzo za nim tęskniła. Przez ciągłe rozstania nie wiedziała już jak ma z nim rozmawiać. Czasami miała wrażenie, że nie zna tego człowieka. To nie był już jej Jungkook.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Jak wam się podoba?

Mam nadzieję, że zostaniecie na dłużej 😊

Rozdziały w każdą sobotę wieczorem ❤❤❤

I'll teach you love / JikookWhere stories live. Discover now