19

2.6K 197 152
                                    

- No takie owocowe albo jakieś czekoladowe. Albo takie ciepłe. - ciemne oczy obserwowały go, a ząbki zagryzały się na pulchnej wardze.

- Ciepłe lubię, a najbardziej śmietankowe. - Mężczyzna z przodu już nawet nie słuchał.

- Śmietankowe są dobre. Najbardziej mi smakują jak są takie trochę roztopione, ale nadal gęste. A z takich ciepłych to wolę naturalne smaki. 

Jungkook nie wytrzymał i wybuchł śmiechem na całą taksówkę.Jimin uśmiechnął się podziwiając melodyjny, jednak trochę dziwny śmiech Kooka.

- A jajka jakie wolisz? Bo ja takie na twardo, ale żeby były w środku płynne. 

- Nie, nie mogę. - Już płakał ze śmiechu, klaszcząc w dłonie przed twarzą.

- A lubisz kiełbaski? Albo parówki? Bo kiełbaski są grubsze i ja wole kiełbaski, ale są bardzo duże i nigdy nie mieszczą mi się do buźki. - Kontynuował. 

Jeon brzmiał trochę jak mieszanka gremlina i hamującego pociągu, ale dalej to był najpiękniejszy śmiech jaki kiedykolwiek słyszał. Po długiej i męczącej dla Jungkooka jeździe, wysiedli przy motorach, a ten od razu wytarł oczy i zaczął na trzech nogach iść do środka.

- Ale przyznaj się, że umiem cię rozbawić, hyung. - Młodszy tuptał obok niego, podskakując co jakiś czas. - No powiedz. 

- No dobra, umiesz. - Przewrócił z niechęcią oczami.

- Jesteś takim trudnym facetem... Ale cię lubię. - Otworzył drzwi do salonu motoryzacyjnego i przytrzymał je dla starszego. 

- Dzięki... - Mruknął, nie lubiąc być niańczonym. A raczej nie to, że nie lubił, tylko czuł się z tym głupio. Wiedział jednak, że teraz trudno jest mu radzić sobie samemu.  

- Nie ma za co.... O matko, ja chcę tu zamieszkać. - Jego oczy świeciły milionami gwiazd na widok ciężkich maszyn sportowych. 

- Fajnie, nie? Moje dziecko... - Skrzywił się, na to wspomnienie, jednak nie o motorze. - Znaczy, mój motor, był dla mnie najwspanialszy. Chyba jednak chcę podobny.

- A nie wolisz czegoś innego? Jak będziesz miał podobny to może być ci smutno. 

- Chcę Harleya. 

* 3 godziny później * 

- Ale już na pewno ten? - Blondyn był trochę zmęczony. Nie lubił zamkniętych przestrzeni. Zwłaszcza, że ci wszyscy ludzie dziwnie na niego patrzyli. 

- Chyba, tak. Tylko się przejadę, okej? - Poprosił o klucze i podał kule Jiminowi, po czym podniósł nogę, by wsiąść na motor i od razu się skrzywił. - Ugh... - Zajęczał, widząc jak pracownik chce mu pomóc i łapie jego ramię. - Zostaw mnie! - Warknął groźnie. - Nic mi nie jest.

- Hyung... - Chim spojrzał na niego, uśmiechając się promiennie i pokazał mu serduszko z palców.   

- Przepraszam, na prawdę nic mi nie jest. - Westchnął i założył kask, ruszając z budynku.

Młodszy czekał na niego rozmawiając z miłym panem, który opowiadał mu o różnych modelach oraz tym jak ważny jest kolor. Teraz Park już wiedział, że kolory jakie wybrał Jungkook oznaczają męstwo oraz siłę i pomyślał, że to bardzo w stylu żołnierza.Jungkook wrócił po dziesięciu minutach, parkując przed nimi i zsiadł z maszyny. - Biorę go.

- Nareszcie! - Ucieszył się blondyn. 

- A tobie jak się podoba? 

- Jest... Nie wiem jak to określić. Pasuje do ciebie.

- Tak myślisz? - Uśmiechnął się i poszedł podpisać umowę, a Jimin skinął głową i stał grzecznie, czekając na niego. Nudziło mu się, jednak lubił kiedy żołnierz się uśmiechał, więc pomyślał, że może tu z nim być nawet do nocy jeśli to go uszczęśliwia. 

- Zapraszam pana. - Wskazał na siedzenie za sobą, które zaraz poklepał.

- A co z tym? - Wskazał na kule. - Powiemy, że ci ukradli i dostaniesz nową. Albo pójdę na pocztę i wyślę ją do mojego domu. To dobry pomysł? - Starszy zaśmiał się i wziął kule, przypinając sznurkiem do maszyny. - I po problemie.

- Mało kreatywne. - Usiadł za starszym i zacisnął rączki na jego ubraniu.  

- Jezu, czepiasz się. Bo Cię tu zostawię.

- Więc zostaw. - Jimin od razu poczuł dziwne uczucie w okolicy serduszka.  

- Oj przestań. - Chłopak nie odezwał się już. Grzecznie wsiadł na maszynę i ponownie niepewnie złapał się kurtki mężczyzny.- Trzymaj się mocno.  

Ruszył gwałtownie, zaraz pędząc ulicami Seulu. Blondyn zamknął oczy i cieszył się powiewem chłodnego wiatru we włosach. Po kilkunastu minutach byli już pod szpitalem. Żołnierz rozwiązał kule i zaraz już się o nie podpierał.  

- Gotowy? - W odpowiedzi dostał skinięcie głową i niepewne spojrzenie. Kook westchnął widząc, że nie jest i puścił kule, biorąc go za dłoń.

- Co robisz? - Zapytał, patrząc na ich splecione w uścisku palce. 

- Tak ci będzie łatwiej.

- A tobie?

- Nieważne.

- Dla mnie tak. Już ci mówiłem. - Puścił jego dłoń i podał mu kule. - Mi wystarcza to, że jesteś obok. - Westchnął, niechętnie je zakładając.  

- Na pewno?

- Tak. - Weszli do budynku i  skierowali na odpowiednie piętro. 

Po chwili przechodzili przy sali Yoongiego, którego widzieli przez otwarte drzwi. Jimin zacisnął piąstki i przyspieszył kroku, by nie widzieć Mina. Sam nie wiedział czy nadal go kochał. Kiedyś na pewno tak było. Teraz czuł dziwną pustkę po jego stracie, jednak na reszcie nie był w szpitalu z powodu swoich obrażeń.Wszyscy uśmiechali się widząc anioła, który nie był tym razem pacjentem.  

- Chimmy, nie nadążam...

- Przepraszam. - Od razu podszedł do żołnierza i kroczył jego tempem. -To miejsce jest całkiem inne, kiedy nie muszę tu być. Ale za to jest smutniej. - Uśmiechnął się w stronę swojego hyunga. 

- Dlaczego smutniej?

- Bo mnie tu nie ma? - Powiedział jakby to było oczywiste.

- Nie mów tak. Ja się bardzo cieszę.

- Tak? Dlaczego? - Zatrzymali się pod gabinetem, do którego miał zgłosić się Kook.         

- Bo nie muszę patrzeć jak cierpisz. - Uśmiechnął się i wszedł do środka. 

Park zarumienił się i usiadł na krzesełku. Włączył sobie grę na telefonie i siedział tak przez jakiś czas. W końcu poczuł czyjąś dłoń na swoim udzie. Kiedy spojrzał na nią od razu wiedział do kogo należy.

- Yoongi... - Spojrzał na posiniaczoną twarz. 

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Ferie czas zacząć!

I'll teach you love / JikookWhere stories live. Discover now