2

3.3K 257 319
                                    

Ktoś mi grozi, więc muszę wstawić kolejny rozdział XD

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

- Gdzie moje dresy!? Miałaś Nie ruszać moich rzeczy!  

- Uspokój się. Proszę. - Lisa powiedziała cicho. W jego oczach widziała niebezpieczne błyski. - Rura pękła... Wszystko było zalane i ja... Ja musiałam kupić nowe meble i... I od nowa poukładać. - Spuściła wzrok, a on spojrzał się na nią i usiadł obok.

- Przepraszam, jestem zmęczony.

- N-Nic się nie stało. - Pogładziła jego policzek. - Ja... Poszukam tych dresów.

- Nie chciałem ci zrobić przykrości. Wojna jest naprawdę straszna i... Nie wiem...

- Wiem. - Tak naprawdę nie rozumiała tego wszystkiego. Nie rozumiała dlaczego traktował ją tak oschle.Niepewnie pocałowała bliznę na policzku, a Jeon siedział spokojnie, pozwalając jej zabierać dawny ból, już zagojonych ran. Za każdym wyjazdem przybywały nowe, a ona liczyła kolejne ze łzami w oczach.- Martwię się o ciebie skarbie... Tak bardzo się boje, że pewnego dnia już nie wrócisz. - Usiadła na jego kolanach i przytuliła mocno. - Bez ciebie... Ja nie dam sobie rady...

- Wrócę, zawsze wracam. - Pogłaskał ją po policzku i uśmiechnął czule.

- Obiecujesz? - Pociągnęła go za królicze usta. 

- Obiecuje. - Zaśmiał się. - Jesteś urocza.

- Wiem o tym. - Odgarnęła włosy do tyłu. - Ale ciągle mnie kochasz ? I weźmiemy ślub i będziemy mieć dzieci?

- Będziemy mieć taką małą armię w naszym domku. - Przybliżył się, robiąc niski eskimoski.

-Jeśli mnie okłamujesz i nie wrócisz to ojcem moich dzieci będzie twój brat.- Zaśmiała się tarmosząc policzki swojego mężczyzny. - Kocham cię.

Cały czas przytulał ją od tyłu, puszczając tylko wtedy, kiedy zakładał dolne odzienie i miało być idealnie. Przez te dwa miesiące miało być idealnie, lecz Jungkook nie mógł żyć w normalnej społeczności. Nie nadawał się do tego. Był dziki niczym zwierzę, na wszystko reagował agresją. Nie umiał inaczej.  

- To kurwa idź sama, jak się mnie wstydzisz! 

- Nie wstydzę. - Dziewczyna patrzyła na niego przestraszona. Znowu ściskał jej już siny nadgarstek. - To piknik rodzinny... Poprosiłam tylko byś nałożył koszulę. 

- Nie będę chodził ubrany jak jakiś pantofel, rozumiesz!? 

- To tylko zwykła koszula. - Starała się uwolnić dłoń. 

- Idę w mundurze!

- To nie wojsko! To spotkanie z twoją rodziną. - Chciała spokojnie wytłumaczyć jednak z nim się nie dało. - Puść mnie. To boli.

- Wracam do Iraku. Tam mi pozwalają chodzić jak chce. Jutro.

- Jungkook... - Złapała go za koszulkę. - Nie zostawiaj mnie znowu samej...

- Ja... Ja się czuje źle jak tu pije sobie herbatę, a tam giną niewinni ludzie. Muszę... Ale wrócę, zawsze wracam.

- I co mi po tym twoim wracaniu co? Jedyne co po sobie zostawiasz to siniaki na moim ciele. Tam bronisz ludzi, a tu ich krzywdzisz!  

- Więc nie wrócę. Tam jestem lepszym człowiekiem. - Stwierdził cicho, lecz tak by słyszała i poszedł się pakować.

- To nie jest wyjście z sytuacji do cholery! Wolisz być tam niż tu ze mną. Porozmawiaj ze mną! - Odrzuciła na bok jego torbę.  

- Zostaw... - Spojrzał na nią ostro. - Daj mi żyć moim życiem!

- To miało być nasze życie. Nie twoje.  

- Więc teraz jest twoje.

- Tak po prostu mnie zostawisz? Po tych wszystkich latach?  

- Wrócę. Wrócę do Ciebie i będziemy mieć gromadkę dzieci- złapał ją za dłonie i podniósł z ziemi.

- Zawsze tak mówisz. - Zaczęła płakać. - A później tylko krzyczysz i znowu mnie zostawiasz. - Patrzyła na niego z żalem i bólem. 

- Nie tym razem, obiecuje. - Szybko ją objął. - Wytrzymaj jeszcze troszkę, dobrze?  

- D-Dobrze...

- Będziesz czekać?

- Zawsze na ciebie czekam. - Uniosła głowę do góry i patrzyła na niego smutnymi oczkami.  

- Kocham Cię, słoneczko. - Pocałował jej czoło i uśmiechnął się lekko. - Moja Lisa.

- Ja ciebie też. Bardzo. Najbardziej. - Westchnęła.  

- Niedługo wrócę. - Wziął torbę na ramię i po prostu wyszedł. Nie był dobry w pokazywaniu uczuć.

Dziewczyna patrzyła za nim jeszcze przez długi czas. Samochodu już dawno nie było na podjeździe, a ona siedziała na parapecie przytulając do siebie bluzę swojego ukochanego. Płakała za nim przez kilka dni, a w nocy znowu nie mogła przyzwyczaić się do pustej sypialni.

- Odwrót! Odwrót! - Wrzeszczał do swojej jednostki, która wpadła w pułapkę przeciwnika. Oczywiście sam musiał uciekać jako ostatni. Wstał dopiero kiedy upewnił się, ze wszyscy są bezpieczni,  lecz on nie był. Usłyszał strzały i zaraz spojrzał się w dół. Całe jego ciało było we krwi. Upadł na kolana, a potem na klatkę. Nie czuł już nic. 

Wojskowy jeep podjechał pod dom. Wysiadło z niego dwóch oficjalnie ubranych mężczyzn, którzy po chwili stali na ganku i pukali do drzwi.  

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Ale następny już na pewno w sobotę!

Czemu ja nie jestem asertywna grrr

I'll teach you love / JikookWhere stories live. Discover now