49

1.8K 138 31
                                    

Jungkook zszedł po pół godzinie z torbą i ustawił ją przed pokoju, idąc do blondyna. 

- Moja jedna część, wie ze zrobiłeś dobrze, ale ta druga, honoru żołnierza, mówi, że nie. Kocham cię, mój aniołku, nie zapominaj tego. - Ucałował jego pełne usta.

- Ja ciebie też, hyung. - Przytulił się do niego mocno. - Zawiozę cię, dobrze? I poczekam aż będzie po. I jutro ci przywiozę śniadanko. I pomarańcze. Bo te w szpitalu są blee. - Mówił marszcząc uroczo nosek.

- Jeżeli masz ochotę. - Nie był przyzwyczajony, żeby ktoś się o niego tak troszczył.

- Zawsze mam ochotę żeby ci pomóc. Ja nie wiem dokładnie, ale chyba na tym polega związek.

- Chyba tak, bo ja tobie też chce pomagać.

-Tak? - Blondynek uśmiechnął się. - Musimy już jechać bo się spóźnimy. - Złapał dłoń mężczyzny, po czym ruszyli do wyjścia. - Chcę ci założyć buty. I to nie jest żadna hańba. Mi mama czasami nadal wiąże sznurówki, bo ja nie umiem. - Kucnął przed Jeonem.

- Dasz radę je założyć? - Usiadł na stołku, prostując chora nogę z jękiem. Było z nią coraz gorzej, więc to był ostatni dzwonek na operację.

- Ja nie dam rady? - Podciągnął rękawy i ostrożnie wsunął buta na jego dużą stopę. - Kupujesz buty w sklepie z kajakami? - Zachichotał. W porównaniu do Jeona stopa Jimina była malutka.

- To normalny rozmiar męski, kurduplu.

- No tak, bo ja jestem dziewczynką. - Prychnął pod nosem i napompował czerwone policzki.

- Jesteś męskim mężczyzna i aniołkiem. - Posmyrał go po podbródku.

- Ale ja nie chcę być męski. Wolę być taki. - Zawiązał oba buty i wstał. - Mogę zostać taki? - Zasłonił rączki szerokimi rękawami bluzy, którą znalazł w torbie Kooka. Miała mała dziurę na rękawie ale kupił specjalną naszywkę i ja zakrył. Teraz miał coś co należało do jego żołnierza.

- Skądś znam to cacko. - Pociągnął za sznurki od kaptura i podniósł się, zakładając wojskową kurtkę.

- Zdaje ci się. A teraz chodź. - Zabrał klucze od domu. - Zamkniesz? Ja idę do garażu .

- Zamkniesz. - Podniósł drzwi i zamknął, musi je w końcu naprawić kiedy wróci.

Po chwili Chim wyjechał z garażu swoim Mercedesem Benz CLA. Dostał go od rodziców na urodziny, jednak rzadko go używał. Dziwił się tylko dlaczego Yoongi go nie sprzedał, kiedy jeszcze mógł.

- Wsiada pan? - Odsunął szybę od strony pasażera i uśmiechnął się do Jeona.

- A ile kosztuje godzinka?

- Dogadamy się jakoś.

- Dobra, to jadę. - Wsiadł do środka, biorąc torbę na kolana. Młodszy uśmiechnął się i sprawnie ruszył z podjazdu. Pomimo tego, że jego natura była delikatna, uwielbiał szybka jazdę. Może za dużo naoglądał się Szybkich i Wściekłych, jednak zmieniał biegi niczym zawodowiec, a na zakrętach wyrabiał się w jednym pasie. Po niecałych piętnastu minutach byli na miejscu. Nawet szybciej niż motorem. - Ale z ciebie rajdowiec. - Zaśmiał się starszy i wysiadł z pojazdu, kierując się do środka.

Park podążał za nim z szerokim uśmiechem. Przywitał się ze wszystkimi pielęgniarkami i czekał na korytarzu, kiedy Kookowi robili jeszcze jakieś podstawowe badania krwi i wręczali zgodę na operację, którą niechętnie podpisał, po czym zostały mu przedstawione możliwości komplikacji i metody oraz czas rekonwalescencji. 

- Za godzinę mam zabieg. - Powiedział, idąc w jego stronę.

- Będziesz pod narkozą czy dadzą ci znieczulenie w kręgosłup? - Zapytał przejęty. Stresował się chyba bardziej niż czarnowłosy.

- Pod narkozą, w kręgosłup. - Wzdrygnął się, myśląc o igle w tym miejscu.

- A to nie jest tak, że jak masz znieczulenie w kręgosłup, to nie masz narkozy? Bo ja nie miałem. - Zmarszczył brwi.

- No tak jest. Przecież mówię. Ja nie chce w kręgosłup, o nie!

- Boisz się, hyung? - Dla niego to nie było zabawne. Martwił się.

- No... Tak... Tak trochę.

- Ja ciągle tu będę. - Przytulił go do siebie, co musiało śmiesznie wyglądać. - Będę się bał za ciebie. Ty nie musisz.

- Boję się, że... Że stracę nogę. - Szepnął cichutko.

- Nie stracisz. Musisz wierzyć, że wszystko się uda. A jeśli nawet... Ja ciągle będę kochał cię tak samo. Jestem twoim aniołem pamiętasz? Zawsze będę nad tobą czuwał. Będę z tobą w każdej złej chwili.

- Dziękuję... Może ja... Może ja jeszcze z niej zrezygnuje?

- Nie. Nie wolno się poddawać, hyung. Musisz iść. Zobaczysz, że szybko wyzdrowiejesz.

- A będziesz jak się obudzę? - Nigdy nie miał operacji, więc bał się jak to człowiek.

- Oczywiście. - Rozejrzał się, by zobaczyć, że w pobliżu nikogo nie ma, po czym ucałował malinowe usta starszego. - Smakujesz kukurydzą.

- Bo jadłem popcorn. - Zaśmiał się i zaraz został zawołany, by się przygotować. - to... Do zobaczenia, mam nadzieję.

- Będę czekał. - Usiadł na krzesełku. Pierwsza godzina minęła mu dobrze. Przy kolejnej denerwował się i martwił.

----------------------------------

Operacja się uda?

Obstawiajcie 😈









I'll teach you love / JikookWhere stories live. Discover now