50

1.7K 156 18
                                    

Większość z was obstawiała, że się nie uda, wy źli ludzie xd

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Operacja była ciężka. Trzeba było połączyć każde ścięgno, nerw i ukrwic tą część tkanki. Jungkook miał uszkodzoną również kość, więc musieli uważać, by nie powiększyć w niej ubytku i odpowiednio przyłączyć kość do mięśnia, by ostre końce go nie szarpały. Odpowiednio przeciągnąć nerwy i naczynia krwionośne przez kanał Haversa i przy okazji nie uszkodzić otoczek mielinowych. Sama operacja trwała 8 godzin pod okiem najlepszych specjalistów, nie tylko z Korei.

Chim przez ten czas chodził po korytarzu w tę i z powrotem, a pielęgniarka kilka razy próbowała zażartować, że w końcu ścieżkę wydepcze w gumowej wykładzinie. Jemu jednak do śmiechu nie było. Martwił się i to bardzo. Nigdy mu aż tak bardzo na nikim nie zależało. Bał się nie o to, że Jeon straci nogę, ale że straci wiarę w siebie, że ich związek przez to ucierpi, że starszy się zmieni. W końcu z bloku operacyjnego wyszedł lekarz, zmierzając w stronę blondyna.

- Operacja zakończona, nie wystąpiły podczas zabiegu żadne krwawienia, teraz przed panem Jeonem długa rehabilitacja i zobaczymy czy tkanka zostanie przyjęta. Trzeba być dobrej myśli. To jego komórki, więc nie powinny zostać uznane jako antygen, ale proszę przygotować się na wszystko, jednak bardziej myśleć w pozytywach.

- Czyli... Czyli nie będzie trzeba amputować? - Park odetchnął z ulgą, opierając się ręką o ścianę.

- Nie, nie wdalo się na szczęście kolejny raz zakażenie i w końcu kości będą się goić. Na szczęście nie została uszkodzona nasada, więc procesy krwiotwórcze się wznowią. 

Chim szybko przełożył to na znajomości roślinne i uśmiechnął się. Nie znał się na medycynie. Botanika to co innego, w tym był mistrzem. 

- Dziękuję doktorze. Mogę do niego iść? Obiecałem, że będę czekał jak się obudzi.

- Tak, jest w sali pooperacyjnej, ale proszę go teraz nie męczyć. To była ciężka operacja i dla nas, i dla pacjenta.

- Niech się pan nie martwi, będę grzeczny. 

Chłopiec uśmiechnął się, jak na anioła przystało i ruszył w kierunku odpowiedniej sali. Smutno mu się zrobiło, kiedy zobaczył takiego bezbronnego żołnierza, jednak zaraz się rozpogodził. Wiedział, że to chwilowe, a jego chłopak jest silny i poradzi sobie ze wszystkim. Z trudem przestawił ciężkie krzesło, tak by stało obok łóżka i złapał w swoją łapkę dużą dłoń, w której tkwił wenflon z podłączoną kroplówką. 

Jungkook wyglądał tak spokojnie, jak nigdy. Pierwszy raz nie widział bólu na jego twarzy, który był obecny nawet podczas spania. Wiedział, że przed nim ciężki czas, dużo wzlotów i upadków, załamania i radości, ale wiedział też, że go w tym nie zostawi. Będzie dbał o niego, chodził z nim na rehabilitację i pomagał we wszystkim.

Patrzył na bladą twarz i ucałował jego malinowe usta, które rozchyliły się lekko. Były takie wspaniałe. Przejechał po nich palcem i westchnął cicho. Chciał, żeby Kook był w końcu w pełni szczęśliwy. Aby mógł biegać i bawić się z Irakiem, chodzić na siłownię. Robić to, o czym zawsze marzył, ale nigdy się nie przyznawał. Najprostsze czynności. 

Spędził tak całą noc przy swoim ukochanym zasypiając w niewygodnej pozycji, z głową opartą o materac szpitalnego łóżka.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Jest mi smutno...

Nikt nie czyta mojego nowego opowiadania, poratujecie? 😞😞😞

Ps. 'Life code', zapomniałam dac tytułu xd

I'll teach you love / JikookWhere stories live. Discover now