30

2.1K 177 52
                                    

Jungkook mlasnął tylko, patrząc wielkimi oczami to na blondyna, to na stewardessę.  

- Emmm... Nic, nic. - Usiadł prosto, patrząc się na bajkę. Najwidoczniej Jimin nie był tak cierpliwy jak mu się wydawało, co było dosyć śmieszne, jednak potem już nikt nie odważył się kopać w jego krzesło.

- Nie lubię dzieci. Znaczy lubię, ale jak są takie urocze i puci puci. A ten... Ugh. Mogliby go wyrzucić z samolotu, ale jakby otworzyli drzwi to siła ssania byłaby tak duża, że i nas by wywiało. 

- Spokojnie, już sobie poszedł, kochanie. - Zaczął masować jego szyję, by ten już się uspokoił.

- Hm? - Spojrzał słodkimi oczkami na starszego. - A wiesz, że masz tu pieprzyka? - Dotknął paluszkiem jego nosek. 

- No i tu też. - Schował w zębach dolną wargę, by uwydatnić kropkę melaniny.

- Omo. To urocze. - Ułożył łapki na jego policzkach i nachylił się nad nim. - Hyung?

- Tak, słońce? - Uśmiechnął się do niego.

- Ale buzi możesz mi dać? Czy też nie?

- Buzi mogę. - Zrobił dzióbek i przybliżył się do Parka. Ten jednak miał całkowicie inne plany i zamiast delikatnego muśnięcia, wpił się po prostu w jego wargi na kilkanaście sekund, po czym odsunął się z figlarnym uśmiechem. 

- Nikt nie widział. - Szepnął złowieszczo.

- Niegrzeczny chłopiec. - Pokręcił głową. 

Przez kolejne kilka godzin, oglądali jakieś bajki, aż wylądowali, ale Jungkook nie wstawał. Po prostu nie mógł tego zrobić, siedząc w tej samej pozycji.

- Hyung, wszystko dobrze? Pomóc ci? - Pogładził udo mężczyzny w okolicach rany. Ten pokręcił głową, jednak zaraz z jego oka wyleciała łza, kiedy kolejny raz sam próbował. Spłynęła po poliku kończąc drogę na dłoni Jimina. - I tak ci pomogę. - Młodszy pocałował jego czoło, po czym podniósł się i nachylił nad Jeonem, układając rękę na jego plecach. - Oprzyj swój ciężar na mnie. - Złapał się go, chociaż to strasznie hańbiło jego wnętrze i podniósł jakoś z pomocą Parka. 

- Pomożesz mi iść? - Spytał cicho, prawie że niesłyszalnie.

- Oczywiście. - Jimin ruszył wolno do wyjścia, zabierając podręczną torbę i przerzucił ją przez ramię. Po kilku minutach opuścili wnętrze samolotu i udali się do hali odpraw. - Zaczekasz? Pójdę po Iraka. - Posadził swojego hyunga na fotelu przy sali przylotów. 

- Ta... - Ułożył łokcie na kolanach i schował twarz w dłoniach. Był po prostu załamany swoją sytuacją.

- Zaraz wracam. - Chim pobiegł w odpowiednie miejsce, by odebrać pupila. Nie było go jednak przez dłuższy czas, przez który żołnierz zdąrzył jakoś w miarę rozciągnąć mięśnie, by już go aż tak nie bolały i kiedy wrócił Jimin z psem, ten już stał o własnych siłach. - Przepraszam. Spotkałem przyjaciela. - Wytłumaczył się i ponownie sięgnął po torbę.

- Nic się nie stało, wezmę ją.

- Ja chcę. Poradzę sobie. Poza tym w większości są tam moje rzeczy. Nie będziesz ich za mnie nosił. Pozwól mi samemu. 

- Wystarczy, że już mnie niosłeś z samolotu.

- Nie niosłem cię. Dałem ci tylko swoje wsparcie. - Uśmiechnął się do niego. - Irak musi siusiu. - Szepnął. - Powiedział mi. 

- Jak powiedział to musimy szybko iść. - Zaśmiał się, biorąc chociaż smycz psa i ruszył powoli w stronę wyjścia, dość mocno kulejąc. Pupil od razu zaszczekał radośnie, kiedy wyszli z zatłoczonej hali. 

- Myślisz, że będzie tęsknił za moim ogródkiem.

- Myślę że tak, ale teraz będzie miał większy.

- Niech zostawi prezydentowi niespodzianki. - Na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek. Spacerowali chwilę z psem, aż ten załatwił swoje potrzeby. - Hyung?

- Tak słoneczko? - Trzymał go za dłoń, głaszcząc ją lekko.

- Od kilku minut idzie za nami dwóch panów w garniturach i ze słuchawkami w lewym uchu. I jeden ma w dłoni telefon, ale nie dzwoni. - Park powiedział cicho.

- Wiem, idą za tobą odkąd przyszedłeś z psem. To ochroniarze, spokojnie.

- Ten wysoki z wielkimi uszami ewidentnie leci na tego niższego.

- Co? - Zaśmiał się cicho - Wątpię.

- Sam zobacz. Zwalnia co jakiś czas i patrzy na jego pupę.

- Bo tamten mu pokazuje znaki, kochanie. Jak w siatkówce.

- Jezu jacy faceci są niedomyślni... - Młodszy westchnął. - Też ci pokazuje znak od jakiegoś czasu. I co? Zauważyłeś go?

- Nie, patrzyłem jak pies sra.

- Idę sobie. - Powiedział obrażony, ruszając przed siebie szybkim krokiem.          

I'll teach you love / JikookWhere stories live. Discover now