5

3.1K 246 119
                                    

- To nie niebo. Nadal tkwimy w piekle. - Powiedział smutny chłopiec i położył się skulony, a czarnowłosy westchnął głośno i zamknął oczy. Czy nawet śmierć mu się nie udaje? Czy naprawdę jest takim nieudacznikiem? Dlaczego dalej tkwi przy życiu?  

- Dlaczego mnie ratowali?  

- Bo to ich praca. Też ciągle o to pytam. Ty tu jesteś pierwszy raz, a ja.. Wracam tu regularnie. - Jimin schował się pod kołdrą i patrzył na mężczyznę, który przekręcił głowę w jego stronę z lekkim sykiem. 

- Jesteś chory?

- N-nie. - Odpowiedział niepewnie. Po chwili otworzyły się drzwi, a do ich dwuosobowej sali wszedł wysoki i szczupły mężczyzna. Jimin od razu zamknął oczy, by udawać, że śpi. 

Jungkook zmarszczył brwi, widząc niezrozumiałe zachowanie, jak przypuszczał młodszego osobnika. Obserwował nowo przybyłą osobę, leżąc na wznak i nie ruszając się. Nie wiedział jakie ma urazy, a jak już żyje to nie chciałby wylądować na wózku.

Niebiesko-włosy wkroczył ciężkim krokiem do sali i podszedł do łóżka blondyna.

- Wstawaj. Masz wracać dzisiaj do domu.- Zaczął ciągnąć młodszym tak, że ten spadł ze szpitalnego łóżka i ze szklącymi się oczami patrzył na swojego oprawcę i największą miłość. 

- Yoongi...

- Ej, zostaw go! - Nie mógł nie zareagować na takie zachowanie. W końcu był żołnierzem, był stworzony do opieki nad obywatelami i nie tylko. Nad każdą żyjącą istotą. Dalej leżał, jednak patrzył się na niego surowym wzrokiem.

- A ty to kto, że się wtrącasz?- Nachylił się nad czarnowłosym i zacisnął dłoń na jego ubraniu.  

- Yoongi, zostaw. - Niski chłopiec złapał dłoń swojego chłopaka. - To jakiś wariat. Mówili, że żołnierz. Chciał się zabić. Jest nienormalny i nie wie co mówi, zostaw go. - Chim starał się w ten sposób bronić mężczyznę. Tamten w końcu odpuścił i odsunął się. 

- Masz dziesięć minut. Czekam na korytarzu.- Niebiesko-włosy sztywnym krokiem opuścił pomieszczenie, a blondyn z westchnieniem usiadł na łóżku. 

Jungkook zachowywał spokój kiedy ten się nad nim pochylał, chociaż czuł jak uciska jego połamane żebra. Dopiero kiedy tamten wyszedł,  wypuścił powietrze z płuc.  

- Kto to był? 

- Yoongi. On... To mój chłopak. - Chim spakował do torby kilka kompletów ubrań.

- Dlaczego tak cię traktuje?

- Ma ciężki okres, ale ja wiem, że on mnie kocha.

- Okej. - Wzruszył ramionami, nie chcąc się wtrącać i zaraz zamknął oczy, by iść spać.

- To... Do zobaczenia. - Chłopiec przewiesił torbę przez ramię. 

- Lepiej nie. - Mruknął, otwierając jeszcze na chwilę oczy, by spojrzeć ostatni raz, a przynajmniej miał taką nadzieję na anioła. 

Po dwóch godzinach przyszedł lekarz, który wyjaśnił Jeonowi jakie ma obrażenia i czy nie chce psychologa, na co ten od razu odpowiedział agresją, tłucząc szklankę o ścianę. Chciał wyjść, jednak okazało się, że jego rehabilitacja będzie długa i przez jakiś czas musiał jeszcze być w szpitalu.

Po trzech dniach do małej dwuosobowej sali został przywieziony nieprzytomny blondyn. Kilka pielęgniarek kręciło się obok niego podpinając kroplówkę. Kook podniósł się, siadając na łóżku i obserwując całe zdarzenie. 

- Co się stało? - Spytał jednej z pielęgniarek. 

- Zna pan Jimina?

- Był tu trzy dni temu jak się obudziłem.

- Jest naszym stałym pacjentem. - Kobieta zapisała coś w karcie chłopaka. - Sam ci powie, jeśli będzie chciał. - Odgarnęła blond kosmyki z posiniaczonej twarzy i wyszła.

Podszedł do chłopaka i rozejrzał się, żeby zobaczyć czy nikogo nie ma. Pociągnął jego koszulkę, widząc śliniaki, stare jak i te nowe. Przełknął ślinę i wrócił na swoje miejsce. Jimin odzyskał przytomność po południu. Jęknął cicho otwierając spuchnięte oczka.

- Znowu? - Zapytał cicho, patrząc na szpitalny sufit.  

- Witam w świecie żywych. - Powiedział siedząc na swoim łóżku i bawiąc się wyschniętymi już skórkami pomarańczy, którą zjadł przedwczoraj. 

Każdy pacjent miał jakieś owoce, słodycze, jednak jemu nikt nie przynosił. Bo kto miał to robić? Był samotną wyspą wśród wód bólu i rozpaczy. Ten jeden smakołyk znalazł w półce. Poprzedni pacjent musiał go zostawić, jednak na szczęście był jeszcze dobry, albo po prostu nie czuł już smaku, chcąc poczuć coś innego na języku niż ryżany kleik.

Jasna czuprynka przekręciła się w stronę, z której dochodził głos. 

- Hej. - Promienny uśmiech od razu pojawił się na bladej twarzy, pokrytej sinymi śladami i małymi zadrapaniami. - Już ci lepiej?

- Nic mi nie było, zwykłe stłuczenia. - Skłamał, gdyż po prostu nie lubił mówić o swoim zdrowiu, o sobie. Wolał martwić się o innych. To mniej bolało, niż przypominanie sobie jak bezwartościową osobą jest. - Z tobą za to chyba gorzej, co?

- Ze mną? To tylko kilka siniaków. Nic poważnego. - Czekoladowe oczy były wpatrzone w żołnierza jak w obrazek.

- Jasne... - Rzucił obierki, idealnie celując do kosza. - To ten twój chłoptaś? 

- O czym mówisz? - Park otworzył szerzej oczy.

- O niczym.  

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°
Hejka, hejka

Co tam u was?

Ja dzisiaj skończyłam 18 lat i to był naprawdę wspaniały dzień, spędzony z przyjaciółmi i rodziną

Mam nadzieję, że wasz pierwszy dzień zimy byk równie szczęśliwy ♡♡♡

I'll teach you love / JikookWhere stories live. Discover now