27

2.2K 177 33
                                    

Po długich minutach oczekiwania oraz sprawdzania przez kontrolę ich dokumentów, okazało się, że ich samolot ma opóźnienie, gdyż musieli go zatankować. Po jakimś czasie siedzieli już na swoich miejscach.

- Szkoda mi Iraka. Musiał iść na dolny pokład do klatki. Biedaczek.

- Da sobie radę, to dzielny psiak. - Usiadł na swoim miejscu. - To teraz 12 godzin w samolocie. - Westchnął ciężko, wiedząc, że jakoś będzie musiał to znieść.

- To ja idę spać. Obudź mnie jak będziemy lądować. 

- Okej. - Nie miał co robić, o czym myśleć, więc jedyne co było powodem myślenia były coraz bardziej dokuczliwe bodźce z nogi. Zamknął oczy, starając się uspokoić oddech, jednak z jego oczu mimowolnie wypłynęła łza.

- Hyung? - Chim przebudził się po kilku godzinach. Zmartwił go smutek w czarnych niczym węgielki oczach.

- Tak? - Oprzytomniał szybko i uśmiechnął się.

- Martwisz się czymś? - Złapał jego dłoń i zaczął gładzić kojąco.

- Nie, dlaczego?

- Masz smutne oczy... Nawet jak się uśmiechasz. - Przyłożył głowę do jego klatki piersiowej w miejscu, gdzie biło serce. - Jest niespokojne. - Palcem gładził jeden punkcik, tak jakby chciał, by serce Jeona się uspokoiło. Potraktował je jak przestraszonego chomiczka.

- Zamyśliłem się, przepraszam. - Przecież się nie przyzna, nie kolejny raz.

- Mhm. - Blondyn nie chciał naciskać. Jedyne czego pragnął to pomóc w jakiś sposób swojemu hyungowi. 

- Wyspałeś się? - Złapał go za dłoń.

- Tak. Ja zawsze jestem wyspany. A ty jadłeś coś?

- Nie, za pół godziny będzie obiad.

- To dobrze. Brzuszek ci burczy.

- Troszkę. - Zaśmiał się, słysząc swój żołądek. - Przygotowuje się na gościnność Trumpa.

- Zamknę go w klatce i splondruję lodówkę.  

- Powodzenia. - Sprawdził na elektrycznym urządzeniu w siedzeniu gdzie są.

- Nie wierzysz we mnie? Jeszcze się przekonasz.

- Ale ja nie wątpię, jeszcze zrobisz ucztę.

- I zamknę go w klatce. - Dopowiedział. 

- Trumpa? Już dużo ludzi próbowało.

- A mi się uda. - Chim uśmiechnął się wrednie. 

- O co się zakładamy? 

- O twoją służbę. Jak wygram to nie wracasz. - Ogniki w jego oczach się zapaliły.

- I co niby będę robić w życiu? Z resztą już się zapisałem. Za cztery miesiące lecę.

- Jak to co? Ja się tobą zajmę. 

- Możemy się umówić od następnej.

- Będzie mi smutno jak cię nie będzie. 

- Wrócę zanim się obejrzysz.

- Zobaczymy. - Po chwili przyszła do nich stewardessa.

- Kurczak czy wieprzowina? 

- Warzywa. - Odpowiedział. Musiał dbać o swoją dietę zwłaszcza, że wczoraj zjadł dużo słodkiego.

- Są, ale jakie mięso? 

- Dwa kurczaki. - Starszy odpowiedział za niego.

- Ale ja nie chce. - Nadął policzki. 

- Wolisz wieprzowinę?

- Nie mam ochoty na mięso. 

- Nic innego nie ma.

- Już mówiłem. Warzywa. 

- Kochanie, ale musisz zjeść coś więcej.

- Nie mam ochoty. Mój organizm potrzebuje warzyw. - Jimin nie lubił być zmuszany do jedzenia. 

- No dobrze, ale potem nie marudź ze jesteś głodny.

- Nie będę. 

- W takim razie kurczak z dodatkami i warzywa bez niczego? - Zapytała kobieta, by się upewnić.

- Tak, przepraszam za kłopot.

- Nie szkodzi. - Uśmiechnęła się a po chwili stewardessa przygotowała wszystko i podała im. - Niestety do picia został już tylko sok pomarańczowy i jabłkowy. Chyba, że wolą panowie coś mocniejszego.

- Ja poproszę mocniejszego. - Powiedział, chcąc chociaż tak się znieczulić.

- A ja sok pomarańczowy. - Jimin zerknął na starszego. Martwił się, że po alkoholu będzie jeszcze bardziej kłótliwy. Kobieta obsłużyła ich i odeszła.

- Lubisz sok pomarańczowy, co? 

- Nie. Ja go kocham. Ma dużo witamin. - Blondyn powiedział jakby to było oczywiste. 

- No tak, ja też go lubię.

- To dobrze. Będziesz zdrowszy. - Chłopak napchał buzię marchewką, przez co wyglądał jak piłeczka. 

- Na pewno nie chcesz? - Ukroił mięso i dał mu pod nos.

- E-e. - Pokręcił przecząco głową i zasłonił usta. - Ty łedz.

- Znowu zamierzasz nie jeść? - Park specjalnie wszystko dłużej gryzł.

- Jem przecież. - Powiedział kiedy przełknął.

- Wolniej się nie da? - Upił łyka whisky.

- Przepraszam. - Chim całkowicie stracił już apetyt. 

- Za co? - Nabrał warzywo i dał mu do buzi.

- Za wszystko co źle robię. - Grzebał od niechęci w talerzu, jednak jadł.

- Nic nie robisz źle, słoneczko.        

Młodszy milczał przez jakiś czas. Zastanawiał się co ma robić dalej. Jak się zachowywać... Martwiło go to, że Jeona tak szybko zdenerwować. Podobnie było z Yoongim. Na początku był kochany. Nosił go na rękach i też oglądał z nim gwiazdy. Później zaczął pić i zmieniać się nie do poznania. Jimin bał się, że z Jungkookiem będzie podobnie. Nie chciał od niego uciekać. Nie chciał już w ogóle uciekać. 

- Wszystko okej? Tak nagle zamilkłeś.

- Tak. - Uśmiechnął się promiennie i znowu zaczął jeść. Potrafił bardzo szybko zmienić nastrój. Sam nie wiedział czy to wada czy zaleta.                             
- Okej? - Zjadł wszystko i odłożył sztućce, dopijając alkohol. Zamknął oczy i jeździł dłonią wzdłuż uda.

- Hyung, nie zrobiłem ci wczoraj masażu. Zapomniałem. - Ułożył rączkę na jego kolanie. 

- Nic się nie stało, byłeś zmęczony.  

- Mogę ci zrobić jak będziemy na miejscu. Dam Trumpowi trochę czasu zanim go zamknę. - zachichotał uroczo.  

I'll teach you love / JikookWhere stories live. Discover now