Po długich minutach oczekiwania oraz sprawdzania przez kontrolę ich dokumentów, okazało się, że ich samolot ma opóźnienie, gdyż musieli go zatankować. Po jakimś czasie siedzieli już na swoich miejscach.
- Szkoda mi Iraka. Musiał iść na dolny pokład do klatki. Biedaczek.
- Da sobie radę, to dzielny psiak. - Usiadł na swoim miejscu. - To teraz 12 godzin w samolocie. - Westchnął ciężko, wiedząc, że jakoś będzie musiał to znieść.
- To ja idę spać. Obudź mnie jak będziemy lądować.
- Okej. - Nie miał co robić, o czym myśleć, więc jedyne co było powodem myślenia były coraz bardziej dokuczliwe bodźce z nogi. Zamknął oczy, starając się uspokoić oddech, jednak z jego oczu mimowolnie wypłynęła łza.
- Hyung? - Chim przebudził się po kilku godzinach. Zmartwił go smutek w czarnych niczym węgielki oczach.
- Tak? - Oprzytomniał szybko i uśmiechnął się.
- Martwisz się czymś? - Złapał jego dłoń i zaczął gładzić kojąco.
- Nie, dlaczego?
- Masz smutne oczy... Nawet jak się uśmiechasz. - Przyłożył głowę do jego klatki piersiowej w miejscu, gdzie biło serce. - Jest niespokojne. - Palcem gładził jeden punkcik, tak jakby chciał, by serce Jeona się uspokoiło. Potraktował je jak przestraszonego chomiczka.
- Zamyśliłem się, przepraszam. - Przecież się nie przyzna, nie kolejny raz.
- Mhm. - Blondyn nie chciał naciskać. Jedyne czego pragnął to pomóc w jakiś sposób swojemu hyungowi.
- Wyspałeś się? - Złapał go za dłoń.
- Tak. Ja zawsze jestem wyspany. A ty jadłeś coś?
- Nie, za pół godziny będzie obiad.
- To dobrze. Brzuszek ci burczy.
- Troszkę. - Zaśmiał się, słysząc swój żołądek. - Przygotowuje się na gościnność Trumpa.
- Zamknę go w klatce i splondruję lodówkę.
- Powodzenia. - Sprawdził na elektrycznym urządzeniu w siedzeniu gdzie są.
- Nie wierzysz we mnie? Jeszcze się przekonasz.
- Ale ja nie wątpię, jeszcze zrobisz ucztę.
- I zamknę go w klatce. - Dopowiedział.
- Trumpa? Już dużo ludzi próbowało.
- A mi się uda. - Chim uśmiechnął się wrednie.
- O co się zakładamy?
- O twoją służbę. Jak wygram to nie wracasz. - Ogniki w jego oczach się zapaliły.
- I co niby będę robić w życiu? Z resztą już się zapisałem. Za cztery miesiące lecę.
- Jak to co? Ja się tobą zajmę.
- Możemy się umówić od następnej.
- Będzie mi smutno jak cię nie będzie.
- Wrócę zanim się obejrzysz.
- Zobaczymy. - Po chwili przyszła do nich stewardessa.
- Kurczak czy wieprzowina?
- Warzywa. - Odpowiedział. Musiał dbać o swoją dietę zwłaszcza, że wczoraj zjadł dużo słodkiego.
- Są, ale jakie mięso?
- Dwa kurczaki. - Starszy odpowiedział za niego.
- Ale ja nie chce. - Nadął policzki.
- Wolisz wieprzowinę?
- Nie mam ochoty na mięso.
- Nic innego nie ma.
- Już mówiłem. Warzywa.
- Kochanie, ale musisz zjeść coś więcej.
- Nie mam ochoty. Mój organizm potrzebuje warzyw. - Jimin nie lubił być zmuszany do jedzenia.
- No dobrze, ale potem nie marudź ze jesteś głodny.
- Nie będę.
- W takim razie kurczak z dodatkami i warzywa bez niczego? - Zapytała kobieta, by się upewnić.
- Tak, przepraszam za kłopot.
- Nie szkodzi. - Uśmiechnęła się a po chwili stewardessa przygotowała wszystko i podała im. - Niestety do picia został już tylko sok pomarańczowy i jabłkowy. Chyba, że wolą panowie coś mocniejszego.
- Ja poproszę mocniejszego. - Powiedział, chcąc chociaż tak się znieczulić.
- A ja sok pomarańczowy. - Jimin zerknął na starszego. Martwił się, że po alkoholu będzie jeszcze bardziej kłótliwy. Kobieta obsłużyła ich i odeszła.
- Lubisz sok pomarańczowy, co?
- Nie. Ja go kocham. Ma dużo witamin. - Blondyn powiedział jakby to było oczywiste.
- No tak, ja też go lubię.
- To dobrze. Będziesz zdrowszy. - Chłopak napchał buzię marchewką, przez co wyglądał jak piłeczka.
- Na pewno nie chcesz? - Ukroił mięso i dał mu pod nos.
- E-e. - Pokręcił przecząco głową i zasłonił usta. - Ty łedz.
- Znowu zamierzasz nie jeść? - Park specjalnie wszystko dłużej gryzł.
- Jem przecież. - Powiedział kiedy przełknął.
- Wolniej się nie da? - Upił łyka whisky.
- Przepraszam. - Chim całkowicie stracił już apetyt.
- Za co? - Nabrał warzywo i dał mu do buzi.
- Za wszystko co źle robię. - Grzebał od niechęci w talerzu, jednak jadł.
- Nic nie robisz źle, słoneczko.
Młodszy milczał przez jakiś czas. Zastanawiał się co ma robić dalej. Jak się zachowywać... Martwiło go to, że Jeona tak szybko zdenerwować. Podobnie było z Yoongim. Na początku był kochany. Nosił go na rękach i też oglądał z nim gwiazdy. Później zaczął pić i zmieniać się nie do poznania. Jimin bał się, że z Jungkookiem będzie podobnie. Nie chciał od niego uciekać. Nie chciał już w ogóle uciekać.
- Wszystko okej? Tak nagle zamilkłeś.
- Tak. - Uśmiechnął się promiennie i znowu zaczął jeść. Potrafił bardzo szybko zmienić nastrój. Sam nie wiedział czy to wada czy zaleta.
- Okej? - Zjadł wszystko i odłożył sztućce, dopijając alkohol. Zamknął oczy i jeździł dłonią wzdłuż uda.- Hyung, nie zrobiłem ci wczoraj masażu. Zapomniałem. - Ułożył rączkę na jego kolanie.
- Nic się nie stało, byłeś zmęczony.
- Mogę ci zrobić jak będziemy na miejscu. Dam Trumpowi trochę czasu zanim go zamknę. - zachichotał uroczo.
![](https://img.wattpad.com/cover/164591078-288-k643292.jpg)
YOU ARE READING
I'll teach you love / Jikook
Fanfiction' Tell me angel how to love myself? ' Jimin, który musi nauczyć kochać weterana z zespołem stresu pourazowego. Top!jk Uwagi: przez pierwsze 2-3 rozdziały liskook #1 Kookmin 09.02.2019 ^^