7

3.2K 246 176
                                    

Kocham to zdj na górze, więc musiałam je wstawić, a na samym dole mam dla Was niespodziankę ^^

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

- Jak masz na imię? - Przysiadł się do niego i zaczął wyjadać słodkie wnętrze pomarańczy.

- Jungkook. - Przesunął się, by ten miał więcej miejsca. - A ty Jimin, wiem. Stały pacjent.

- Tak. - Zaśmiał się cicho. - Co ci się stało? Miałeś wypadek? - Zapytał swoim delikatnym głosikiem, zlizując sok, który spływał mu po dłoni.

- Jeleń wszedł mi na drogę. - Odpowiedział krótko, wycierając dłonie w pościel. Dziękował wszystkiemu co istnieje i nie istnieje, że nie musiał kłamać, bo to nie było kłamstwo. Po części.

- Zabiłeś jelonka? - W jego oczach pojawiły się łzy.

- Nie, skręciłem w rów i się rozbiłem.

- Czyli go uratowałeś! To kochane. - Młodszy potuptał do swojej torby i wyjął kolejną pomarańczę, wręczając żołnierzowi. - W nagrodę za dobre serduszko. - Położył owoc na jego udach.

- Dużo tam tego masz? - Wziął z uśmiechem pomarańcze, znowu się z nim dzieląc. - A ty? Jak tu trafiłeś? 

- Jeszcze kilka. - Zaczął skubać skórkę owocu. - Ja... To był wypadek.

- Tak samo jak trzy dni temu?

- Niezdara ze mnie i tyle. Ostatnio spadłem ze schodów, a wczoraj jak wieszałem moje petunie to mi się krzesełko odsunęło i spadłem z tarasu. - Chłopak nie potrafił kłamać. 

- Może jeszcze osa cię użądliła i spadłeś z trzeciego piętra, co? Dlatego masz siniaki na całym brzuchu?

- Skąd wiesz o...? Widziałeś? - Smutek opanował Jimina do tego stopnia, że odłożył owoc na bok. - Mieszkam w domku... Nie w bloku. To tylko pierwsze piętro, nie trzecie. 

- Wiesz, że w taki sposób okłamujesz sam siebie? Umiem rozpoznać... Bitą osobę.

- Nikt mnie nie bije... Nie bije. - Park wstał i chwiejnym krokiem ruszył na swoje łóżko. Łzy kapały na podłogę lśniąc w świetle lampki nocnej, a straszy odwrócił się tyłem do chłopaka, a przodem do ściany i wyjął spod poduszki pierścionek, który schował w pięści.

Przez pół nocy dało się słyszeć cichy szloch blondyna, który w końcu zasnął wyczerpany nad ranem. Jeon podniósł się z łóżka i okrył dokładnie młodego mężczyznę. Było mu przykro, bardzo przykro, że taki anioł musiał znosić to wszystko, ale przecież jego anioł też i sam to robił. Zawiesił pierścionek na nieśmiertelniku i schował pod bluzkę. 

Rankiem pielęgniarka weszła do sali z setnym numerkiem.

- Dzień dobry panie Jeon. Czas na leki, a później ma pan kontrolne badania.  

- Nie wystarczy już tych leków?

- Pan myśli, że tak wszystko hop siup. Najlepiej na następny dzień żeby był zdrowy. Tak się nie da. 

- Ja już nic nie biorę, trudno.

- Musisz wyzdrowieć. - Cichy głos Jimina przebił się przez zasłoniętą dłońmi twarz. Chłopak leżał na boku i patrzył prosto na starszego. - Musisz szybko wyzdrowieć, hyung. - Spojrzał się na anioła, nic nie rozumiejąc, jednak wziął leki i popił je wodą. 

- Dlaczego ci tak na tym zależy? - Ten tylko wzruszył ramionami.

- Ponieważ czujesz się tu jak w klatce. Musisz wyzdrowieć by być wolnym. By dalej uciekać przed samym sobą. - Przytaknął lekko, bo wszystko co powiedział Jimin było prawdą. Wiedział jednak, że jak wyjdzie, to spróbuje na nowo się uwolnić już na zawsze.

- Spotkamy się jeszcze kiedyś? - Nadzieja tliła się w czekoladowych oczach.

- Nie wiem. Wracam do Iraku jak tylko skończę kurację.

- Dlaczego chcesz tam wracać? To cię niszczy. Zostawiasz skorupę dla ludzi. Znikasz...

- Tam jest mój dom, moja rodzina...

- To jest walka, którą chcesz wygrać sam. - Młodszy wstał i wyjął pomarańczę po czym wręczył ją Jeonowi. Pielęgniarka patrzyła na to wszystko z lekkim uśmiechem.  

- Nie chcę tych pierdolonych pomarańczy! - Rzucił nią o ziemię, a ta się cała rozchlapała. - Wygram ją. Albo przegram, trudno. I tak nikogo to nie obchodzi!

Chim cofnął się o krok, a jego drobne ciało zaczęło drżeć. Klęknął i zaczął zbierać rozbity owoc ocierając łzy.

- On nie chciał.  

Uspokajał sam siebie. Myślał, że on i Jungkook zostaną przyjaciółmi. Jednak mylił się co do niego. To był kolejny mężczyzna, który tylko by go ranił. Bał się, że już nigdy nie znajdzie nikogo komu będzie mógł zaufać. Nie miał do kogo uciec... Bał się, że niedługo jedyne co mu pozostanie, to ból po pięści i rozbita pomarańcza. 

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

Dobra to teraz niespodzianka tak jak obiecałam

Czy chcecie maraton do końca roku? 😏

         

I'll teach you love / JikookWhere stories live. Discover now