37- TAXSI

385 23 2
                                    

-Gotowe! - Krzyknął z kuchni Igi.

Zeszłam szybciutko na dół a moim oczom ukazały się NALEŚNIKI!
Uwielbiam naleśniki na śniadanie! Mniam.
Posypałam je sobie borówka i  truskawkami. Zjadłam chyba z 5.

Po skończonym śniadaniu Igor zapytał.

-To co jedziemy?

-Co? Gdzie? Jak?

Chłopak cicho się zaśmiał po czym rzekł.

-Po prostu chodź.

Zrobiłam tak jak kazał.
Wsiedlismy na rowery i ruszyliśmy.
Jechaliśmy już dość spory kawał drogi, a Igi cały czas jechał i nie widział końca.

-Kiedy będziemy? Już mnie nogi bolą.

-Jeszcze chwilkę.

Po 10 miutach różowo-włosy powiedział.

-Już.

Zdziwiłam się i wykrzywiłam moją twarz w grymas. Byliśmy przed jakimś opuszczonej starej latarni. Igi lekko popchnął dzwi a te się otworzyły. Szliśmy do góry po krętych schodach. Doszliśmy na górę. Chyba.
Nagle chłopak podniósł leżąca obok drabinę i obarł ja o ścianę.

Wspiął się po niej i otworzył dach.
Wyciągnął rękę ku mnie by pomuc mi wejść.

Gdy już się tam znalazłam moim oczom ukazała się piękna panorama miasta.
Z tąd było widać prawie całe miasto.
Obarłam się o mały murek. Igi usiadł koło mnie.

-Wow. Co to za miejsce?

-Zawsze tu przychodziłem z mamą jak byłem mały. - Ciężko westchnął. - To było takie nasze tajnie miejsce. Tylko nasze. - Uśmiechnął się ciepło.

Igi pov

Widziałem w jej oczach... Radość. Cieszyłem się że to ja jestem powodem jej uśmiechu, a nie ktoś inny.

Spędziliśmy tam cały dzień.
Była jakaś 21:07.

-To co jedziemy?

-Musimy? - Zapytała podnosząc głowę z mojego ramienia.

-Nie. Nie musimy. - Odparłem i z powrotem przyciagnelem ja do siebie.

-Zimno mi.

Przyłożyłem wargi do jej czoła by sprawdzić czy znów ma gorączkę. Nie myliłem się. Tylko teraz blya jeszcze bardziej rozpalona niż wcześniej.

-Chodź szybko jedziemy do domu. - Powiedziałem zdenerwowany i zarazem przerażony.

Nie chciałem dać po sobie poznać że coś jest nie tak.

-Nie mogę. Nie mam siły.

Zeszłem z drabiny i ściąganąłem ja na dół. Ze schodów niosełem ja na rękach. Lea była bardzo wtulona we mnie. Gdy byliśmy już na samym dole zdałem sobie sprawę że nie ma tyle siły żeby pedałować.
I co ja teraz zrobię?

Odłożyłem ja na chwilę na ziemię i przeszukałem wszystkie kieszenie. Znalazłem jakieś 21 zł. Nie jestem
pewny czy to starczy na taxsówkę. Na ale cóż zadzwoniłem po nią.

Pczekalismy jakieś 25-30 minut na nią. Lea z minuty na minutę stawała się coraz bardziej cieplejsze.
Byłem przerażony.

O wreście jest! Wsadził em nas do taxsi i ruszyliśmy.

-Do kąd? - Zapytał taxsówkarz.

-Do najbliższego szpitala proszę. -  odpowiedziałem.

-Ah ta dzisiejsza młodzież. Napije się czegoś, nawciąga się czegoś, a później tak jest. Po szpitalach jeżdżą, a rodzice się martwią.

Byłem tak wściekły na niego że gdyby nie było tam Lei to bym mu przywalił w tą jego tłustą twarz. Nasz szczęście ona tu była i jak się na nią spojrzałem to mnie uspokajała. Odpowiedziałem tylko.

-Możemy jechać szybciej?

-A co? Pali się gdzieś?

Przekreciłem oczami.

-Jak Pan widzi ta dziewczyna jest prawie nieprzytomna. Ma ogromną gorączkę i.... - Przerwała mi.

-To już nie moja do sprawa. Trzeba było nic nie brać. Ale jak zawsze w mądrzejsi.

-Co z Panem jest nie tak? - Wymruczałam pod nosem.

-Jak się coś nie podoba to wyniscie się z tąd! Ale już wyniscie się!

Zatrzymał się na środku drogi. Wyciagnełem nas i mocno trzasbełem dzwiami.
Taxsówkarz otworzył okno i powiedział.

-Prawie że zapomniałem. Należy się 37.23 złote. - Wyciągnął rękę.

Naplułem na nią i odeszłem.
Ten już odjeżdżał j głośno nas wzywał.

***
To jest jak na razie najdłuższy rozdział. Aż 565 słów.

Co sądzicie o tym taxsówakrzu?

Wasza Emilia 🚕

Message 💬❤️Y.IWhere stories live. Discover now