66- List

291 21 5
                                    

Minął już tydzień od feralnego wypadku. Z Igim byliśmy podzieleni obowiązkami. Igor chodził na zakupy i załatwiał różne sprawy. Ja natomiast mogłam robić mniej rzeczy przez złamaną nogę.

Leżeliśmy na kanapie oglądając jakiś film. Zdrową nogą owinełam nogi Igora. Lewą rękę położyłam na jego torsie, a głowę oparłam o jego ramię. Igi zdrową ręką bawił się moim włosami. Zaczęłam się cicho śmiać.

-Co cię tak śmieszy Drzewku? - Spojrzał na mnie z uśmiechem.

-Popatrz na nas. - ściągnął brwi w dół. - Ty masz złamaną rękę a ja nogę. - Uśmiechnęłam się szeroko. - Idealna para. - Szepnęłam.

Igi zniżył głowę, a ja lekko ją podniosłam. Czubki naszych nosów stykały się. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Jego spojrzenie mówi tak wiele. Po dłuższej chwili patrzenia sobie w oczy Igor złączy nasze usta w namiętny pocałunek.

-Tak bardzo za tobą tęskniłam. - Wyszeptałam.

-Ja też - Ponownie złączył nasz usta.

Ta chwila nie mogła trwać długo. Jak zwykle coś musiało nam przerwać. Zaszwonił dzwonek do drzwi.

-Siadaj. - Uśmiechnęłam się. - Ja otworzę. - Mozolnie wzięłam kule i ruszyłam do dzwi.

Przed dzwiami stał listonosz. W ręku trzymał jakąś kopertę.

-Pani Adamson? - Spojrzał pytająco.

-T-tak. - Odpowiedziałam zdziwiona.

-Mam list dla pani. Proszę - Podał mi kopertę i poszedł w swoją stronę.

-Kto to? - Zapytał Igi.

-Listonosz. - Wpatrywałam się cały czas w kopertę. - Łap. - Rzuciłam ją do chłopaka.

Usiadłam koło drzewka. Wpatrywał się w kopertę z otwartą buzią.

-Ty wiesz od kogo jest tak koperta? - Wyszczerzył oczy. Pokiwałam przecząco głową. - Od Any. - Zdębiałam. - Chcesz zobaczyć vo jest w środku? - Pokiwałam taktowanie głową.

Igi dał mi kopertę. Ręce trzęsły mi się jak galaretka. Chwyciłam za róg kopert.

-Na trzy. - Powiedział Igor. - Trzy.. - Spojrzał się na mnie. -... Cztery. - Po ciągnęłam mocno za róg.

-Jak myślisz vo jest tam napisane? Jakaś groźba?

-Nie wiem. Ta kobieta jest psychiczna - Kiwnełam głową. - Daj. Ja przeczytam - Podałam mu list.

-Lea, Igi. Bardzo was przepraszam za moje zachowanie. Przez moją pieprzoną zazdroś mogłam was zabić. Przez moją zazdroś rozwaliłam was związek. A co do dziecka. To nie skłamałam. Jestem w ciąży, ale z Davidem. Ten głupek chcę mnie zabrać na drugi koniec kraju. Zaraz po zakończeniu roku wyjeżdżamy. Jeszcze raz bardzo was przepraszam. Zachowałam się jak ostatnia debilka. Piszę ten list bo zablokowaliście mnie wszędzie i nie chcecie ze mną rozmawiać. Nie dziwię wam się. Obecnie jestem w poprawczaku za to co wam zrobiłam. Za trzy tygodnie wychodzę. Nie musicie się martwić, nie będę was nawiedzać.
            Ana.   

Odetchnełam z ulgą.





-Gotowa? - Krzyknął Igi.

-Pewnie.

-To chodź szybko. Wreście zdejmujemy to dziadostwo.

-Jakbyś nie zauważył z tą nogą nie da się iść szybciej. - Przewróciłam oczami.

-Wiem, wiem.

Parę minut później znaleźliśmy się u lekarza.

-Pewnie nie możecie już się doczekać, aż to ściągnę, co? - Uśmiechnął się.

Jak widać tego dnia wszyscy mieli dobry chumor. Cóż się nie dziwić. Dzisiaj jest pięknie.

-Proszę za mną. - Spojrzał na mnie lekarz.

Uśmiechnęłam się i ruszyłam mozolnie z nim.

Po półtorej godzinie czasu mieliśmy już ściągnięty gips.

-Czeka was tylko rehabilitacja i wszystko wróci do normy. O bal się nie martwcie. Będziecie mogli tańczyć.

-Dowidzenia. - Powiedzieliśmy z Igorem w tym samym czasie, na vo się zadmieliśmy.

-Dowidzenia gołąbeczki. - Powiedział doktor.

-Gdzie jedziemy? - Pocałował mnie w czoło. Poryszałam śmiesznie brwiami. - Nie rób tak. - Zaśmiał się.

-Jak? - Nie przestawałam. Zaczęliśmy się głośno śmiać. - Igi...-Mój ton znacznie posmutniał.

-Co się dzieje. - Obiął mnie w pasie.

-Bo ten bal... Ja idę z kimś innym. I nie mogę już odmówić. Ja.. - Uśmiechnął się szeroko. - Nie jesteś na mnie zły? - Zmrużyłam oczy.

-Spokojnie. Też z kimś idę. - Pocałował mnie czule w czoło.

Szczerze mówiąc poczułam ból jak powiedział że też z kimś idzie, ale nie będę robić scen, bo sama idę z kimś kogo nawet nie znam.

-Nie wiedziałem że aż taki jestem piękny, tak się we mnie wpatrujesz. - Zaśmiał się Igi tym samym wygrywając mnie od wszystkiego o czym myślałam.

A no tak. Nie miałam na czym innym się skoncentrować, tylko na nim.

-Chodźmy coś zjeść. Jestem głodna.

-A jak tam sukienka? Masz już wybraną? - Zapytał, wyginając usta w dziubek.

-Sukienka? Jaka? Po co mi? - Wygiełam twarz w grymas.

Kąpletnie nie rozumiem o co chodzi. Chłopak zaśmiał się. Dopoiero teraz zrozumiałam o jakiej sukience mówi. Zaczerwieniłam się.

-Yyy... Tak mam. - Zmysliłam na poczekaniu. - Nawet się cieszę że omineła nas ta wycieczka. Bardzo nie cjciałam na nią jechać. - Zmieniłam temat.

-W sumie ja też. - Uśmiechnął się i ruszyliśmy.

***
Ja wiem że ten rozdział nie ma ani ładu, ani składu, ale taki miałam nudny zamysł na ten rozdział.
Wgl co za zmienny człowiek z tej Anny.  SŁUCHAJCIE! Kiedyś nalisałam wam w jednym z rozdziałów o mojej drugiej książce. Usunełam ją! To już jest nie aktualne!

Wasza Emilia 🗻

Message 💬❤️Y.IDove le storie prendono vita. Scoprilo ora