8. Wieczorna zmiana

139 17 15
                                    

Wooyoung siedział na parkingu, jedząc jakąś tanią zapiekankę z ulicznego baru. Wieczorem znów zaczynał swoją zmianę, co nie napawało go szczególnym entuzjazmem. Wiedział jednak, że musi pójść, ponieważ napiwki otrzymywane od gości pozwalały mu na taką przyjemność, jak zjedzenie obiadu lub zakup benzyny. Całą nadwyżkę odkładał, aby spłacić Yeosanga. Miał wrażenie, że blondyn będzie zachowywał wobec niego dystans, póki ten nie odda mu tych pieniędzy. Niby darował mu dług, ale Kang nie chciał, aby przy okazji chłopak darował ich przyjaźń. Zabawne, jak tak niezależne od Junga kwestie, mogły poróżnić bliskie sobie osoby. A Sang był jedynym przyjacielem Junga i ten czuł, że nie może go stracić, bo w tym świecie nie będzie miał już absolutnie nikogo. 

Takie życie miało też swoje uroki, jakkolwiek abstrakcyjne to się nie wydawało. Nierzadko zatrzymywał się na noc przy rzece lub lesie i przed snem podziwiał gwiazdy. Zasadniczo nic go nie ograniczało, lecz kiedy musiał włączyć zdrowy rozsądek, to nagle blokad pojawiały się tysiące i żadna nie była możliwa do zburzenia. Niemniej niektóre lipcowe wieczory, gdy skubał słonecznik, siedząc oparty o swój pojazd oraz oglądając całkiem ładny krajobraz, miał przez te kilka krótkich sekund poczucie, jakoby życie nie było aż tak koszmarne. Czar prysł, gdy kładł się na niewygodnym posłaniu, nie miał za co kupić jedzenia, czy karty z internetem do telefonu. Czar prysł, gdy szedł na kilka godzin do pracy, w której nikt go nie szanował, a niektórzy traktowali wręcz jak dziwkę, jakiej można rzucać wulgarne teksty, można na nią krzyczeć, wołać za nią i wyzywać za każde potknięcie. To były gorsze aspekty tej rzeczywistości i na koniec dnia, nie miał nawet komu się z tego wszystkiego zwierzyć, komu ponarzekać, komu się wypłakać, a wtedy frustracja stawała się jeszcze gorsza do zniesienia.

Otrzepał okruchy z kolan, po czym powędrował do wnętrza, aby się przebrać. Miał stąd jakieś pięć minut drogi piechotą do celu, więc nie musiał się spieszyć. Przetarł zmęczone oczy, sprawdzając wyświetlacz w oczekiwaniu, że ktoś może do niego napisze. Tym kimś miał być Yeosang, ale on był nieustannie zapracowany. Siedział tam od świtu, do wieczora, a jeśli pojawiały się wyjątki, to tylko dlatego, że musiał coś pilnie załatwić, albo był umówiony do lekarza. Nigdy nie umiał pogodzić dwóch sfer życia na raz. Gdy się uczył, to angażował się to w podobnym stopniu, jak teraz w swoją pracę. Zatracał się w tym, ale Woo wiedział, że właśnie takie funkcjonowanie przynosi jasnowłosemu spełnienie, więc po prostu czekał. 

Nie lubił zapachu panującego w lokalu. Pot mieszał się tam z mocnymi męskimi perfumami oraz dymem tytoniowym. Powietrze zawsze było tam cięższe, bardziej mgliste, a światła lamp ledwie się przez nie przebijało. Za dnia siedziały tam pojedyncze osoby, pijące piwo oraz jedzące jakieś proste przekąski, jak orzeszki lub frytki. Wtedy miejsce to przypominało zwykły bar, jak ich wiele w mieście. Pracy również nie było za dużo, co jednak wiązało się z niskimi zarobkami. Dlatego właśnie Woo, świadomie, wybierał wieczorne i nocne zmiany. Dało się wówczas zebrać sporo napiwków, a sama pensja delikatnie się różniła. Dla niego liczył się każdy won, więc pomimo nie najprzyjemniejszych warunków, pojawiał się tam tak często jak mógł. 

Już od wejścia uderzył go hałas rozmów i głośnej muzyki. Był już przebrany, gotowy do działania. Zawsze przed rozpoczęciem swojej pracy, starał się nastawić jak najbardziej pozytywnie, ponieważ uśmiech przynosił sympatię klientów. Tego dnia też przybrał swój wystudiowany uśmiech i podszedł do lady, przywitać barmana, który polerował szklanki. Jongho był jedyną osobą, z którą Jung w ogóle zamienił tutaj kilka słów, nie licząc właściciela. Ten jednak nie bywał tam często, więc Woo czasem nawet zapominał jak ten się nazywał. 

- Taca.- podał mu ją, również zmęczony, a następnie położył przed szatynem numery stolików i zamówienia.- Dziś będzie bił się ten bogaty gość, więc wiesz co robić. Ostatnio zostawił komuś tak duży napiwek, że aż byłem wściekły. Połowę mojej pieprzonej wypłaty zostawił jakiejś kretynce, co ledwie liceum skończyła...

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now