23. Lęk

112 17 7
                                    

Hongjoong spędził jeszcze trochę czasu na mieście po pracy. Pragnął wykorzystać sprzyjający nastrój oraz motywację do zrobienia rzeczy, na jakie zazwyczaj nie miał czasu. Wybrał się do hipermarketu na podstawowe zakupy do domu, o które prosił go Minjae od jakiegoś tygodnia, a dodatkowo rozejrzał się w drogerii za jakimiś kosmetykami. Zjadł sobie także obiad w jednej z knajp, czego nie robił często, więc było to dla niego nie lada wydarzenie, choć tak naprawdę była to zwykła, trochę za droga sałatka z kurczakiem. Pospacerował trochę pomiędzy sklepami, pooglądał książki w księgarni i wypił dużego shake'a karmelowego, który był tego dnia na promocji w jednym z fast-foodów. Wydawało się, że to był dzień idealny. Ponadto, wciąż w jego głowie tliły się słowa Parka i czuł przypływ bliżej nieokreślonych, ale silnych emocji. Była to mieszanka podekscytowania, speszenia oraz miłego łaskotania ego, które chyba znajdowało się gdzieś w brzuchu. Patrząc na to, jak skromną garstką ludzi otaczał się Hong, rzadko również otrzymywał komplementy, a to było zawsze przyjemne uczucie. Zwłaszcza od kogoś takiego jak Seonghwa. Ten zawsze spoglądał na niego z uznaniem, co cholernie mu schlebiało, jako że wciąż czuł się tylko jako student, dzieciak, który zamieszał się w inny świat, ale świat, którego smak był niezwykle uzależniający. Podobnie jak wzrok bruneta, jeśli miałby być szczery. Nie powinien nawet o tym myśleć. Nie powinien w ogóle postrzegać go w innych kategoriach niż pracodawcę. Przyjaciel to już było zbyt wiele. Ale czy miał na to jakikolwiek wpływ?

Ściemniało się już, kiedy wybierał się na przystanek autobusowy. Wuj dzwonił do niego, upewniając się, czy pojawi się wkrótce w domu, czy znów zamierza budzić go w środku nocy, bo wybrał się gdzieś ze znajomymi z pracy. Ten wywrócił oczami, ale powiadomił go, że pojawi się w ciągu godziny. Jako, że był dzień powszedni, to w okolicy wcale nie było tłumów. Na dodatek dzielnica, w jakiej się znajdował nie należała do turystycznych i autobus odjeżdżał z osiedla, na którym stały głównie bloki mieszkalne. Zdecydował się na komunikację miejską zamiast taksówki, bo nie przepadał za jazdą sam na sam z kierowcą. Niekulturalnym było przy nim nasunąć słuchawki i Hong zawsze czuł się skrępowany, jakby każdy jego ruch był monitorowany. Poza tym pogoda wieczorem była całkiem przyjemna, a nieznośny upał ustąpił przyjemnemu chłodowi, więc przejście się tych kilkuset metrów nie stanowiło dla niego problemu. 

Idąc, zauważył jakby błysk za sobą, a przez to że słuchał muzyki, niekoniecznie wiedział, co dzieje się dookoła. Z rozsądku wyłączył lecącą piosenkę, a sprzęt zsunął na szyję. Przyspieszył kroku, wchodząc między bloki, gdyż tędy szybciej mógł dotrzeć na przystanek. W pewnym jednak momencie naszło go niepokojące wrażenie, że ktoś go śledzi. Ciche odgłosy mogły być równie dobrze wynikiem liści poruszanych przez wiatr, czy chociażby kota kryjącego się w rosnących obok krzakach. Niemniej, trochę przewrażliwiony na tym punkcie, był przekonany, że to nie to. Wziął telefon i uniósł go do góry, włączając przednią kamerkę. Lekko ją odchylił, tak by dostrzec, co jest za jego plecami i serce mu omal stanęło, kiedy czyjaś sylwetka przemknęła jakieś dziesięć metrów za nim. Powtarzał sobie, że to jeden z mieszkańców, naokoło są latarnie i bloki, więc nic nie może mu się stać. Tak czy siak, nie umiał powstrzymać głośno bijącego serca oraz płytkiego oddechu. 

Po minucie było jasne, że nie jest sam i ktoś cały czas za nim idzie. Niemalże biegł, wykręcając już numer do kogoś, tak jak pokazywano w różnych poradnikach. Zanim jednak rozpoczął połączenie, poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Nogi pod nim zmiękły, gdy został odwrócony, a przed sobą ujrzał Sungho. Próbował złapać oddech, by nie wpaść w panikę. To tylko stary znajomy, nic nie mogło mu się stać. 

Uspokój się, Joong. 

Uspokój. 

- Wreszcie się widzimy sam na sam. I wreszcie nie ma przy tobie tego gnoja.- wysyczał przez zęby.

White Dandelion| SeongjoongDove le storie prendono vita. Scoprilo ora