15. Pudełko

102 17 4
                                    

Hongjoong od postawienia stopy na klatce, wiedział, że czeka go kanonada pretensji, gdyż każdy na świecie musiał mieć do niego jakieś zarzuty. Kim pragnął czasem się odciąć, zamknąć we własnej bańce i nie otwierać do nikogo, byle tylko nie musieć przyjmować na barki czyichś słów, czyichś oskarżeń, czyichś problemów i czyjegoś życia. Nie marzył o świecie bez ludzi, ale marzył o takim, w którym ludzie wymagaliby od niego tylko tego, co będzie wynikiem jego własnych działań. Nie miał problemu z tym, że w pracy wciąż należało coś robić, że z kilku stron leciały nowe polecenia, wyzwania i trzeba się było zaaklimatyzować. Podobnie jak na studiach, mimo niechęci, wypełniał swoje zadania, ponieważ zapisując się na uczelnię, sam się na zgodził. Nie godził się jednak na swoją sytuację rodzinną, całkowicie niezależną od niego, nie godził się na mieszkanie w tym miejscu, lecz na razie nie było go stać na samodzielne zakwaterowanie, nie godził się na poznawanie pewnych ludzi, ale ci sami zadomawiali się w jego życiu, a gdy próbował odejść, wiele aspektów mu na to nie pozwalało. Głowa zaczęła go boleć, jak tylko ujrzał swojego wuja w korytarzu, ze zmarszczonymi brwiami, podkreślającymi głębokie zmarszczki. 

- Gdzie się tyle szlajasz?-

- Mam dwadzieścia lat, nie muszę się tłumaczyć. Mam klucze, więc mogłeś położyć się spać.- westchnął zmęczony, ściągając buty z ulgą i skręcając do swojego pokoju. Dłoń mężczyzny jednak zacisnęła się na jego nadgarstku. 

- Dochodzi dwudziesta-druga.- mruknął Minjae. 

- Czyli zdążyłem przed ciszą nocną.- stwierdził chłopak, zaczesując włosy do tyłu.- Napisałem SMS, że wrócę dziś później. Nie miałem kiedy zadzwonić. Coś się stało? Pomóc w czymś?

- Twoja matka dzwoniła.- zawsze określał ją, jako "twoja matka". Tak się przyjęło, aby nie wymawiać jej imienia, bo wtedy brzmiałaby bardziej osobowo. Wuj wstydził się jej przynależności do rodziny i od kiedy Hong był dzieckiem, wolał aby ten tak o niej mówił, "matka", "rodzicielka", "kobieta", ale nigdy Kim Sumin.

- Znów się nachlała?- prychnął, bo niezbyt go to interesowało. Ostatnio rzeczywiście, pojechał na miejsce, ale wówczas wydawało mu się, że jest jedyną osobą, która może zjawić się u niej na jej prośbę. Okazało się, że partner, którego Hong uważał za podobnego do wszystkich, jakich miała w swoim życiu, był porządniejszy, więc stracił poczucie obowiązku. Zresztą, miał prawo być wściekły na kogoś, kto rozdarł mu rękę pieprzoną butelką po tanim alkoholu. Na to wuj jakoś nie zwrócił uwagi, choć ciężko było przeoczyć zawrotną ilość szwów na przedramieniu. Hongjoonga to frustrowało, bo za każdym razem, gdy coś się działo związanego z nią, czy wujem, to cały bagaż lądował na jego plecach. Nie było osoby trzeciej, z którą mógłby się nim podzielić. A w tym wszystkim, przez te cholerne dwadzieścia lat każdy miał gdzieś, czy on naprawdę czuje się na siłach. Teraz uznawano go za dorosłego, więc nie miał nawet wymówki bycia dzieckiem. Miał po prostu wszystko brać na siebie, przejmować się, troszczyć, a on z każdym dniem, miał wrażenie, że staje się wyprany z empatii. Stracił jakiekolwiek poczucie, że robi to by pomóc. Robił to, bo musiał, bo to był odruch, ale niebędący efektem współczucia. Było w tym coś mechanicznego. Może strach przed ostracyzmem, może przed rzuceniem na niego kolejnych oskarżeń, może przed nieprzespaną nocą, może nie chciał by myśleli o nim, jak o złym człowieku. 

- Nie. Chciałaby się z tobą spotkać. Zadzwoniła do mnie, bo ty jak zwykle, nie odbierałeś.- poinformował i poczłapał do salonu, oglądać po raz dziesiąty ten sam program lecący na jednym z niewielu kanałów, jakie oferowała kablówka. Dodał jedynie, że obiad leży w lodówce, gdyby Joong był głodny.  Kim zdjął z siebie biurowe ubrania i runął na łóżko, spoglądając w sufit. Nie chciał się z nią widzieć, ale z drugiej strony powinna zobaczyć jak go potraktowała. Następny w kolejce był Sungho, który nie dawał za wygraną.

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now