29. A mógłbyś, po prostu, tutaj ze mną być?-

105 20 23
                                    

Hongjoong nigdy nie miał nic wspólnego z policją, czy wymiarem sprawiedliwości. Raz w życiu dostał mandat za brak biletu i wspominał to jako jeden z najbardziej traumatycznych doświadczeń w swoim życiu (z tym odrobinę przesadzał, bo chociażby ostatnie zdarzenia były znacznie bardziej traumatyzujące). Nigdy nie ukradł nawet cukierka ze sklepu, ani nie przeszedł na czerwonym świetle. Bał się przechodzić obok radiowozu, w obawie, że nagle funkcjonariusz znajdzie tysiąc powodów, by go zaczepić.  Toteż pojechanie na komisariat oraz złożenie zawiadomienia o nękaniu, stalkingu oraz naruszeniu nietykalności cielesnej, było dla Kima istnym koszmarem. Towarzyszył mu cały ten czas Seonghwa, czekając na niego na korytarzu z kubkiem zimnej wody. Niestety, nie wpuszczono go do gabinetu na czas składania wyjaśnień, lecz sam także później zeznawał. O dziwo, policja poważnie potraktowała zgłoszenie, a mężczyznę, w obawie przed kolejnymi podobnymi czynami, zatrzymano w areszcie na najbliższe czterdzieści-osiem godzin.

- Nie było tak źle.- Park poklepał chłopaka po plecach, kiedy wreszcie mogli opuścić budynek. Było już późno, lecz po takich wrażeniach chłopak wcale nie chciał wracać do domu. 

- Było.- odparł, ale zaraz nieśmiało się uśmiechnął.- Niemniej dziękuję. Gdybyś mnie nie zmusił, to nie wiem, do czego by wreszcie doszło. 

- Od tego ma się przyjaciół.- stwierdził ciemnowłosy, zatrzymując się naprzeciwko Joonga. Jak to pięknie brzmiało. Mieć przyjaciela. Hong z początków zastawiał się, jak powinien traktować relację tak czysto zawodową, a zarazem mającą potencjał na coś więcej. Rzadko spotykało się ludzi tak dobrych. Rzadko można było mieć pewność, że czyjeś zamiary wobec ciebie były stuprocentowo czyste. W Parku nie było krzty fałszywości. Był naprawdę cudownym człowiekiem i Kim nie rozumiał, jaki cud się stał, że pojawił się na jego drodze. Czy ktoś tak idealny jak on nie zasługiwał na kogoś równie perfekcyjnego? Kogoś, kto nie ma problemów z odnalezieniem siebie, kto nie tapla się ciągle we własnych rozterkach, kłopotach rodzinnych, niejasnościach, czy własnym niezbyt kolorowym świecie. Należało przyznać, że Joong na co dzień, będąc studentem kierunku, jaki wcale go nie interesował, mając niepewną przyszłość, masę wątpliwości oraz będąc zawiedzionym samym sobą, nie wiódł jakiegoś szczęśliwego życia. Szczęście w ogóle było zbyt wyniosłym słowem, by określać cokolwiek. Nie chodził zrozpaczony, nie cierpiał na depresję, nie płakał dzień w dzień, nie przeklinał swojej rzeczywistości w każdym momencie dnia. Po prostu nie umiał się do końca cieszyć. Nie miał ku temu zbyt wielu powodów. Było to życie, które leciało gdzieś obok niego, ale nie tak je planował. Ta znajomość i ten ostatni miesiąc, były takim pierwszym przebudzeniem, poczuciem, że jest tu po coś, że wszystko o czym tak marzył po prostu potrzebowało czasu. I przestał analizować, czy może już nazwać Parka przyjacielem, czy nie, bo nigdy nie miał kogoś, kogo mógłby określić tym mianem bardziej niż jego. Jeśli ktoś miałby to wyśmiać, bo minęły trzy lub cztery tygodnie, to chyba nie Hong miał się tym przejmować.

- Zdajesz sobie sprawę, że jak się przykleję, to później ciężko oraz boleśnie się mnie odrywa? Boleśnie dla mnie, rzecz jasna.- przyznał, spuszczając wzrok na chodnik. Prawda była taka, że w konfrontacji z Parkiem jego reakcje bywały naprawdę skrajne. Z jednej strony, wraz z biegiem czasu, atmosfera między nimi była coraz bardziej komfortowa, a jednocześnie, czego Hong nie potrafił zrozumieć, postura mężczyzny lub jego drobne gesty strasznie go peszyły. Często nie był w stanie spojrzeć mu prosto w twarz, gdyż wówczas nie kontrolował swojej mimiki, a bał się zrobić jakąś krzywą minę, albo spłonąć burakiem. W dodatku, po usłyszeniu słów Hwy dzisiejszego dnia, Kim podświadomie zastanawiał się nad pewnymi kwestiami, za co miał ochotę uderzyć się mocno w głowę, lecz nie miał pod ręką żadnego twardego przedmiotu. Joong miał bardzo rozwiniętą wyobraźnię, a ponadto zdarzało mu się dopisywać do pewnych wypowiedzi, ruchów, albo uśmiechów, własną interpretację. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now