57. Plan i siedmiu idiotów

87 15 21
                                    

Hongjoong już od pewnego czasu mógł wyczuć, że Seonghwa zachowuje się jakoś inaczej. Z początku sądził, iż to wina jego ostatniego załamania nerwowego, przez co Park czuł się zobowiązany do zwiększenia ilości czułości oraz spontanicznych pomysłów na spędzanie wspólnych wieczorów. Dopiął zobowiązań na październik, a otwarcie nowego miesiąca pozwalało na trochę luzu. Zwłaszcza, że z wielką radością zrzucił trochę roboty na praktykantów, którzy chcieli później otrzymać papierek na uczelnię. Sam cieszył się z możliwości odsapnięcia, ale też powrotu do wakacyjnej atmosfery. Oczy jaśniały mu najbardziej, kiedy w progu dostrzegał sylwetkę Kima, niosącego ze sobą opakowanie gum truskawkowych, brzoskwiniową drożdżówkę z bufetu, czarną jak węgiel kawę oraz obrzydliwie słodką kawę karmelową. Chłopak z nieziemską gracją zamykał drzwi biodrem, po czym dumny z siebie, stawiał zdobycze na biurku, zachowując sobie tylko swoje frappe z bitą śmietaną. Na koniec lubił zająć swoje miejsce na blacie, sprawdzając co takiego Park ma na monitorze i zawodząc się po dostrzeżeniu zminimalizowanej ikonki pasjansa. 

- Jak poszło kolokwium?- spytał brunet, sięgając bo bułkę, gotowy na długi rant po wszystkich składowych uniwersytetu, na jaki uczęszczał Kim. Chłopak wybłagał swojego profesora o wcześniejsze zaliczenie ważnego testu, na co tamten z niechęcią przystał. Miał jednak warunek, że musi zaliczyć go na najwyższą ocenę, inaczej czeka go termin poprawkowy. Takie groźby najbardziej działają na Hongjoonga, który zdeterminowany był bardziej irytującym sposobem bycia siwowłosego gbura w małych okrągłych okularach, niż jego słowami. Rzecz jasna, otrzymał maksymalną ilość punktów, co pozwoliło mu wyszczerzyć się od ucha do ucha, kiedy wychodził z sali, trzaskając drzwiami. Był dumny, zwłaszcza, że inny przedmiot nie szedł mu aż tak dobrze i ledwo zdał. Aczkolwiek należy się chwalić  przede wszystkim tym co wyszło, a to co nie, zostawić do szybkiego wymazania z pamięci. 

- Zajebiście, jestem najlepszy.- uśmiechnął się dumnie, przeglądając nowe, kolorowe znaczniki, które zamówił do biura tydzień temu. Uznał, że za mało wśród nich jest tych żółtych i postanowił, że zrobi zakupy w markecie na fakturę. 

- Oho, a to zmiana w porównaniu z tym, jak wczoraj płakałeś o północy i nie dawałeś mi zasnąć.- Hwa uniósł brwi, za co został kopnięty w kolano.- Ale oczywiście jestem z ciebie najdumniejszy na świecie, wiesz o tym?

- Wiem. W nagrodę za to, że zdałem to cholerne kolokwium, zamówiłem nam do salonu puf w kształcie żaby.- rzucił, wzruszając ramionami. Wolał nie wspominać, iż kosztował sto-pięćdziesiąt tysięcy won i zajmie im połowę apartamentu. Odłożył te pieniądze, więc było go stać. Miał to do siebie, że pod wpływem smutku lub frustracji, kupował jakieś niekoniecznie potrzebne pierdoły. Tym razem, tłumaczył to potrzebą zorganizowania dla Kota nowego łóżka, gdyż ostatnio ich pupil zrzygał im się tuńczykiem na kanapę. Więc już lepiej, jak jegomość będzie rzygał na puf za sto-pięćdziesiąt tysięcy won, niż na rogówkę za cztery razy tyle.

- Rozumiem. Lepiej, abym nie pytał po co nam puf w kształcie żaby i ile kosztował, prawda?- spojrzał przenikliwie, a Kim pokręcił głową. 

- Prawda, prawda.- przytaknął ochoczo, wpychając Seonghwie drożdżówkę do ust.- Jak w pracy? Coś się ciekawego wydarzyło? Czym mam się zająć?

- Jakbyś tylko mógł spojrzeć na tę dokumentację, co leży na stoliku, to byłbym wdzięczny. Poza tym, jutro mamy spotkanie, więc jakbyś mógł być tu o piętnastej to kochałbym cię jeszcze bardziej niż normalnie, jeśli w ogóle się da.-

- Japierdole, ale to było beznadziejne.- Hong ryknął śmiechem, zeskakując z biurka.- Przyjdę, ale wolałbym, żebyś kochał mnie w stopniu jednostajnym.

- Dobrze, więc po prostu się zjaw, a gdybyś nie mógł to daj mi znać z pół godziny wcześniej, to wyciągnę Sana z jaskini.- 

- Yeosang dalej na urlopie?- Kim podniósł wzrok znad papierów. Ciekawym było słyszeć, że Sang korzysta z wolnego. Właściwie, odwiedzał ich na każdy lunch oraz często krzyczał na Parka, że jest "przeklętym konowałem bez umiejętności matematycznych" przez telefon, ale później i tak wysyłali sobie tysiące zdjęć na Messengerze z masą emotek. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now