22. Dobry dzień

94 18 7
                                    

Nastroje Hongjoonga potrafiły wahać się między obezwładniającym smutkiem, a wręcz kompulsywną radością. W czwartek, na szczęście lub nieszczęście Seonghwy, chłopak przyszedł do pracy w wyśmienitym humorze. Wstał prawą nogą, zjadł przepyszne śniadanie, czuł się gwiazdą dzisiejszego dnia, więc nie odmówił sobie trochę bardziej specjalnego stroju oraz lekkiego makijażu, który robił niezwykle rzadko i zawsze wychodził wtedy w pośpiechu, by wuj go nie zobaczył. Był w tej kwestii wyjątkowo konserwatywny, a Kim nie miał ochoty na awantury, zwłaszcza wtedy, kiedy czuł się dobrze. 

Wchodząc do windy, poprawił swoją przyciętą do talii marynarkę oraz srebrny łańcuszek na szyi, który zaczepił się o kołnierz satynowej, czarnej koszuli. Wyglądał jak milion dolarów, a przynajmniej on sam tak uważał. Pewny siebie wyszedł na korytarz dwudziestego piętra S.K.Y. i pewny siebie pomknął zgrabnym krokiem do gabinetu numer "312", trzymając w dłoni woreczek z brzoskwiniową drożdżówką. Wparował do środka jak do siebie, gdyż mężczyzna już się do tego przyzwyczaił w ciągu ostatnich, ponad dwóch tygodni. Omal się nie zachłysnął kawą, widząc chłopaka, który z uśmiechem wymalowanym od ucha do ucha i niespotykaną jak na niego manierą, wszedł do pomieszczenia, wyglądając... tak. 

Seonghwa wyprostował się, jakby tego wymagała sytuacja i wciągnął powietrze, lustrując młodszego od góry do dołu. Nie chodziło tylko o jego wygląd, ale też zachowanie. Pierwszego dnia był nieśmiałym dwudziestolatkiem, który niechętnie wykonywał jego polecenia, a dziś miał przed sobą kogoś różnego o sto-osiemdziesiąt stopni. Tylko uśmiech był ten sam, tak samo promienny. Joong położył mu jego ulubiony przysmak na biurku, zadowolony z siebie, jakby właśnie został nagrodzony jakimś medalem, po czym powędrował na kanapę, która była już jego stałym miejscem pracy i sięgnął po laptopa leżącego na szklanym stoliku. 

- Mhm... tak. Dzień dobry Joong.- wychrypiał i odchrząknął, a Hong spojrzał na niego znad klawiatury. 

- A dobry, dobry.- odparł, zabierając się do pisma sądowego, które miał zlecić do napisania prawnikowi, lecz uznał, że sam zrobi to szybciej i lepiej, zwłaszcza, że wzór był dostępny w pierwszej lepszej przeglądarce. 

- Coś się wydarzyło, że jest aż taki dobry?- zapytał Hwa, sięgając ponownie po swój kubek, z którego ulało się mu trochę na blat biurka. 

- Też masz takie dni, kiedy nie czujesz się, jakby ktoś cię wydalił jedną z dwóch stron albo obydwiema na raz? To ja mam ten dzień.- stwierdził, a Park tylko skrzywił się na to porównanie. 

- Cieszę się Joongie, to dobrze, że nikt cię dziś nie wydalił i tak dalej.- 

- To była metafora, ale nieważne. O której to spotkanie?-

- Jakie spotkanie?- brunet zmrużył powieki, całkowicie rozkojarzony. 

- To, które miało się odbyć dzisiaj, w sprawie działek.- cmoknął, wpatrzony w ekran. 

- A tak, za półtorej godziny w konferencyjnej. Poproszę stażystki to zrobi jakąś kawę, albo pójdzie po ciastka do sklepu.- mruknął, zupełnie niezaaferowany tym tematem. Tamten przytaknął, wdrożony już we własne obowiązki i całkowicie na nich skupiony. Tego samego nie mógł powiedzieć o sobie Park, któremu otrzeźwienie umysłu zajęło dobre pięć minut gapienia się jak sroka w gnat. 

Hongjoong szybko skończył to, co miał do zrobienia. Poukładał wszystkie ważne papiery w odpowiednich segregatorach, przygotował wszystkie informacje na nadchodzące spotkanie, w tym ważne dokumenty oraz umowę do podpisania w kilku egzemplarzach, odpisał na najpilniejsze maile, a nawet przyniósł Hwie drugą kawę, by tamten wreszcie zaczął funkcjonować jak człowiek. W tym samym czasie dwudziestosześciolatek zdążył się przejść po gabinecie, zjeść bułkę, złożyć dwa podpisy, ale nie do końca był pewien pod czym i zgłosić się do biednej dziewczyny, która miała w mgnieniu oka zrobić jakieś podstawowe zakupy na fakturę. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now