53. Zacząć od początku

78 16 2
                                    

Po powrocie do apartamentu Seonghwy, Hongjoong pierwszy raz od dawna poczuł się tam nieswojo. Nie dlatego, że został źle potraktowany czy brunet dał mu jakiekolwiek sygnały, iż jest tam niemile widziany. Joong zwyczajnie uważał, że w takich sytuacjach Hwa zasługuje na prywatność oraz ciszę niezmąconą nawet czyjąś obecnością. Wydawało się, jakoby to przeczyło zdrowej relacji, bowiem dorośli, kochający się ludzie, powinni być dla siebie oparciem, a nie przeszkodą do ułożenia skołatanych myśli. Kim jednak wiedział, być może jak nikt inny, że czasem ból i smutek bywają krępujące. Potrzebują ujścia w samotności. Hong myślał, czy nie wyjść, nie przespać się u Wooyounga, w jego pokoju, który obecnie stał pusty lub w swoim starym mieszkaniu, które czekało na wynajęcie. Nie zrobił tego, bo zdawał sobie sprawę, jak bardzo zaniepokoiłoby to dwudziestosześciolatka. Od czasu tamtego jednego wieczora, nie pozwalał mu samemu pałętać się po ulicach o późnych porach. Zresztą, jego wyjście mogło być manifestacją tego, iż poczuł się urażony lub coś się między nimi psuło, a to nie o to chodziło. 

Hongjoong odwiesił swój płaszcz, po czym powędrował przywitać się ze zwierzakiem, który ugościł go tysiącem całusów oraz dość wymownym fuknięciem, oznaczającym, że miska stoi pusta. Chłopak, by zająć się czymś, powędrował z nim do kuchni i dosypał mu suchej karmy oraz dolał wody, przyglądając się, jak Kot pochłania powoli zawartość. 

- Wychowani dżentelmeni tak nie mlaszczą, Kotuś.- szepnął, drapiąc go za uchem. 

Seonghwa przyglądał się im z korytarza, zdejmując szalik. Ta cisza wynikała głównie z faktu, że Hwa czuł potrzebę opowiedzenia Kimowi o wszystkim, łącznie z najmniejszymi szczegółami, a jednocześnie bardzo nie chciał wracać pamięcią do tamtych chwil. Tylko raz stracił kogoś, kogo szczerze kochał i jego umysł niekiedy wypierał te wspomnienia, dając mu przestrzeń na ułożenie sobie nowej, szczęśliwej przyszłości. Dwudziestolek, stojący teraz w kuchni, którego Park miał szczęście widywać dzień w dzień, był teraz dla niego absolutnie wszystkim. Nie chciał mieć przed nim tajemnic, nie chciał by ten poczuł się oderwany od jego przeszłości. Powinien poznać tak istotne informacje z jego życia. Najtrudniej było zebrać w sobie odwagę. Podejść do tego z rozwagą, jak ktoś, kto przepracował wszelkie emocje związane z przeszłymi wydarzeniami. 

Poczekał, aż Hongjoong usiądzie na kanapie, zacznie coś oglądać, by stres spowodowany spotkaniem z jego matką, odrobinę z niego zszedł. W tym czasie Hwa wziął prysznic, dając sobie czas na przygotowanie tej rozmowy w głowie. Chciał, aby to było na tyle zwięzłe, na ile to jest możliwe, ale jednocześnie zawierające w sobie tyle, ile to było konieczne. Nie zamierzał bagatelizować tej sprawy, sprowadzać jej do dwóch zdań, natomiast nie lubił o tym mówić i dostarczać sobie kolejnych dawek nerwów tego dnia. 

Blisko godzinę po wejściu do mieszkania, opadł tuż przy Kimie, obejmując go łagodnie ramieniem. Niższy zerknął na twarz ciemnowłosego, szukając w niej odpowiedzi na swoje pytania. Czy ten zamierzał  przemilczeć dzisiejsze wiadomości i przejść do porządku dziennego jak gdyby nigdy nic? A może to był jakiś krok w kierunku rozpoczęcia dyskusji?

Prawdą okazała się ta druga opcja, bo chwilę później wyjął Joongowi z dłoni pilot i wyłączył telewizor, choć cisza okazywała się doskwierać Seonghwie bardziej niż dźwięki programu, który wcześniej leciał w tle. Tym razem usadowił się naprzeciwko młodszego, ujmując delikatnie jego nadgarstki i gładząc na nich skórę. To, wprawdzie, uspokajało bardziej jego samego niż Honga, ale tamten wpatrywał się w niego cierpliwie. Mieli przed sobą długą noc, więc  był w stanie dać drugiemu tyle czasu, ile tego potrzebował. 

- Sujin poznałem na studiach. Byliśmy w jednej grupie i tak się składało, że nasze drogi co raz się przecinały. Wspólne projekty, wspólne zaliczenia grupowe, prowadzenie konferencji, spotkania ze znajomymi, wyjścia na imprezy, czy do klubów. Nie lubiła głośnych miejsc, ale zawsze godziła się iść, żeby się ze mną spotkać. Właściwie, też nie lubiłem ani domówek, ani barów, ale zjawiałem się tam, bo liczyłem na jej towarzystwo. Kiedy inni się upijali, my dużo rozmawialiśmy. Z perspektywy czasu, nie wiem czy tak wiele nas łączyło, ale wiem, że potrafiła mnie zrozumieć. Nigdy wcześniej nie miałem kogoś, o kogo mógłbym się troszczyć i kto troszczyłby się o mnie, więc było to dla mnie coś nowego oraz cholernie wspaniałego. Było to moje pierwsze aż tak silne zauroczenie, a w końcu i pierwsza tak poważna moja miłość. Nie wiedziałem wtedy jeszcze jak kochać, bo ile mogą nauczyć szkolne miłostki, opierające się na pocałunkach w policzek i krótkich objęciach.  Tak właściwie, byłem gówniarzem, uwielbiającym wspólne spacery, wyjścia do kina, kupowanie sobie upominków oraz samo cieszenie się z czyjegoś istnienia. Wydawało się, że to jest wystarczające oraz wieczne, bo byliśmy młodzi i mieliśmy masę planów. Ona pragnęła założyć własny biznes. Marzyło jej się biuro turystyczne, choć jej rodzice byli temu przeciwni. Podobnie jak ty, uwielbiała żółty i miała taką ładną żółtą sukienkę, za którą zawsze ją komplementowałem. Niemniej w tamtym okresie, kiedy "to" się stało, oboje mierzyliśmy się z masą własnych problemów, przez co za bardzo zamykaliśmy się na drugą osobę. Ja męczyłem się z matką, z firmą, miałem na głowie ogrom egzaminów, presji oraz oczekiwań do spełnienia. Ona sprzeczała się notorycznie z ojcem i niewiele się odzywała. Wychodziła ze znajomymi do klubów żeby odreagować, ale ja nieczęsto mogłem jej towarzyszyć, bo byłem nieustannie zajęty. Tego wieczoru nawet się mnie nie spytała, czy pójdę z nią, ponieważ wiedziała, że zbliża mi się ważne zaliczenie, więc poszła z koleżanką. Nie mam pojęcia, dlaczego przypadek zadecydował, że akurat tego dnia, o tej godzinie, w tym klubie wybuchnie pożar. Niewiele pamiętam z chwili, kiedy się dowiedziałem. Mówili o tym w wiadomościach, ale wówczas nie połączyłem kropek. Następnego ranka zadzwoniła jej mama i zduszonym tonem wyznała, że Sujin nie żyje. Przeżyłem z nią setki pierwszych razy, więc tracąc tę część mojego życia, tracąc ją, czułem, jakby ktoś bardzo boleśnie zmuszał mnie do tego, aby zacząć od nowa. Aczkolwiek, gdy ktoś jest twoją codziennością i jej najważniejszym punktem, dalsze funkcjonowanie jest zupełną abstrakcją. Przez tygodnie, albo i miesiące żyłem jak w transie. Robiłem wszystko mechanicznie, choć w mojej głowie panował nieznośny chaos. Ze straty nie da się wyleczyć, co nie zmienia faktu, że nadchodzi moment, kiedy trzeba zrozumieć, że osoba którą się kochało, nie chciałaby byś ty już nigdy więcej nie pokochał. Mi pomogły tony obowiązków, które wprowadzały mnie w rutynę. Potem nastąpił bunt i moja matka uznała, że nie nadaję się absolutnie do niczego, a tym bardziej do prowadzenia firmy, więc potrzebuję kogoś, dzięki komu nie zaprzepaszczę jej dorobku. Padło na ciebie. I wtedy, w chwili przekroczenia progu mojego gabinetu, zrzucenia na ciebie całej papierkowej roboty oraz mojej frustracji, okazało się, że są jeszcze osoby, dla których warto się uśmiechać. Poprawka, jedna taka osoba.- wciąż trzymał dłonie chłopaka, w obawie, że ten nagle je zabierze. Sam twierdził, że nadeszła już pora, by rozpocząć całkowicie nowy rozdział. Był przekonany o tym, iż Hongjoong jest absolutnie najwspanialszą osobą z tych, jakie znał i nie chciał by ten poczuł się mniej istotny w jego historii. Seonghwa był przekonany o tym, że dziś był w stanie kochać całym sobą, kochać szczerze i dojrzale. Pojawienie się Sujin w jego życiu było wspaniałą chwilą w jego życiu, ale jej odejście również, w swej tragedii, potrafiło go wiele nauczyć. Pozwoliło mu to docenić, jak blisko należy trzymać ludzi, którzy są całym twoim szczęściem, by nagle nie stali się tylko fotografią w telefonie, podarunkiem odłożonym do szuflady, śmiechem rozbrzmiewającym w głowie oraz tymi dwoma słowami, których nie dało się już wypowiedzieć prosto w twarz.- 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now