40. Chwila odwagi

121 22 8
                                    

Wooyoung, chwilę po dostaniu numeru telefonu od tamtego blondyna, uradowany wskoczył na Sana omal go nie przewracając. Szczerzył się od ucha do ucha, czując jakby w pewnym sensie spełniły się jakieś jego marzenia, choć tak naprawdę nie złożono mu jeszcze żadnej obietnicy. Mimo wszystko, nic nie było w stanie posuć mu tego wieczoru i z radością powędrował w towarzystwie Sana do jakiejś knajpy, w której podawali standardowe koreańskie jedzenie. Nawet nie zwrócił uwagi na to, co zamówił, bo zbyt zafascynowany był kawałkiem papieru, w który się nieustannie wpatrywał. Siedząc tam, zdążył napisać zarówno do Jongho, jak i Hongjoonga, a także nagrał im głosówki, gdzie głównie nie potrafił przestać się cieszyć oraz opowiadać o tych kilku minutach swojego życia. Wyczekiwał też, aż pierwsza osoba wrzuci filmik z tamtego wspólnego występu, a gdy taki się pojawił, podskakując podał komórkę Choi'owi, pokazując na siebie w dość pikselowej jakości. San okropnie się rozczulił widząc szatyna tak szczerze szczęśliwego. Zawsze zachwycał się jego połyskującymi oczami, lecz dziś tych iskier było stokroć więcej i schlebiało mu, że może z nim przeżywać takie chwile.

- Jongho już widział. Napisał, że wysłał wszystkim swoim znajomym ze studiów i że od dziś ma sławnego kolegę.- pisnął Jung.- Hongjoong pewnie odczyta dziś przed spaniem, albo jutro rano, skoro jest z Hwą. 

- No Seonghwa planował na tym wyjeździe zrobić krok w ich relacji.- 

- Joongie strasznie się tym denerwuje, a wydaje mi się że to Park jest większą ciapą od niego.- zaśmiał się, lecz zaraz schował telefon i wlepił wzrok w Sana.- Ale nie o nich, skoro jesteśmy tu razem. Dziękuję, że byłeś tam ze mną. To ty mnie wypchnąłeś, prawda? Sam bym się nie odważył wyjść. 

- Wiem, dlatego to zrobiłem. Wyszło ci to na dobre, bo zaraz staniesz się gwiazdą. Tamten gość był tobą zachwycony. Nie okłamujmy się, kto by nie był? Należy ci się to wszystko. Mam nadzieję, że teraz z dnia na dzień wszystko będzie się układać.- San dowiedział się paru faktów na temat Junga i chyba wiedział o nim więcej, niż ten mógł się spodziewać. Ciężko było czasem być obecnym w życiu człowieka, jednocześnie mając świadomość, że nie można mu pomóc. San miał na to środki oraz ogromne chęci, lecz także zdawał sobie sprawę z tego, iż Woo pragnie do wszystkiego dojść sam i po swoich doświadczeniach, nie znosi przyjmować od kogoś współczucia, a tym bardziej materialnego wsparcia.

- Tak. Pojutrze idę też się na taki bezpłatny kurs, który znalazłem w internecie. Pierwsze trzydzieści osób, które się zapisze, ma trzy miesiące zajęć z programowania za darmo. Trzeba było tam wypełnić jakiś formularz i dziś dostałem maila, że mam się tam pojawić. I dostałem premię! Rozumiesz? Premię, bo zrobiłem kilka nadgodzin i podobno klienci mnie chwalą.-

- Wiesz, że wcale nie musisz gnieździć się w tym kamperze. Możesz zatrzymać się u mnie, zanim wynajmiesz jakieś mieszkanko, czy pokój...- wydukał San, a dopiero chwilę później zrozumiał, że się zdradził. Woo wprawdzie nie ukrywał, że jego sytuacja finansowa nie jest najlepsza, natomiast nie przypominał sobie, żeby wspominał o swoim domu na kółkach. Uniósł jedną brew podejrzliwie, a Choi poczuł zimny pot na karku. 

- Nie wiem, kto jest twoim informatorem, ale obetnę mu łeb. A co do propozycji, to radzę sobie, nie widać? Chyba nie wyglądam na pokrzywdzonego?- 

- Wiesz, że nie o to chodzi. Chciałbym po prostu, byś wiedział, że masz wybór. Moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte, kiedy tylko będziesz tego potrzebował.- stwierdził nieśmiało, a Wooyoung przytaknął, choć jego uwagę zaraz pochłonęła potrawa, którą przyniósł kelner. Był okrutnie głodny. 

----------------------------------------------

Raczej żaden z nich nie przeczuwał, że ich pierwszy pocałunek będzie miał miejsce w jakiejś wiktoriańskiej toalecie, podczas bankietu, gdzie tuż za ścianą bawili się goście. Jednak, kiedy Seonghwa kolejny raz przyglądał się Hongjoongowi, niczego nie był tak pewny, jak tego, że nie ma ochoty dłużej czekać. Podchodząc do niego, wzrok wciąż miał zawieszony na jego ustach i jedyna jego wątpliwość dotyczyła tego, czy młodszy go nie odepchnie. On już doskonale wiedział, że jego uzależnienie od dwudziestolatka idzie tylko w jednym kierunku i jak jeszcze jakiś czas temu, próbował to wypierać, tak teraz nie był już w stanie. Zdziwiłby się, gdyby wiedział, że Joong, po wielu bitwach z samym sobą, bowiem to głównie o jego odwagę chodziło, podjął decyzję, że tego wieczoru też pragnie się przełamać. Nie po to stroił się pół dnia, żeby zmarnować całą tą podniosłą otoczkę. Mieli się dziś pocałować, a tamten miał mu prawić komplementy przez resztę tego wieczoru i nie obchodziło go, co na ten temat sądzi Hwa. Toteż nie on był inicjatorem ich zbliżenia, a właśnie Kim. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now