44. Wszystko się zmieni

123 21 7
                                    

Seonghwa nie pamiętał, jak to jest czuć się tak błogo w czyimś towarzystwie. Uwielbiał ich nocne spacery po Amsterdamie, dziesiątki zdjęć, na których robili głupie pozy. Znacznie przyjemniej mu się zasypiało, widząc jego twarz naprzeciwko i okazało się, że chłopak na stałe przeprowadził się do jego pokoju, chcąc również nacieszyć się ostatnimi wspólnymi dniami. Wydawało się to jednak dla nich niewystarczające, bowiem każda godzina to było za mało, by zebrać wszystkie uśmiechy, by zapamiętać wystarczająco dużo spojrzeń, by skraść kolejny pocałunek i by bezwstydnie spleść ich dłonie. Wyjazd nie mógł jednak trwać wiecznie i okazało się, że czas w dobrym towarzystwie zbyt szybko przecieka przez palce. 

Zanim się obejrzeli, jechali już na lotnisko, a Joong z rozrzewnieniem spoglądał po raz ostatni na krajobraz słonecznego miasta. Wprawdzie chciał już spotkać się z Wooyoungiem, wymienić się z nim wszelkimi nowinkami, dowiedzieć się, co się działo przez ostatni tydzień, lecz jeszcze bardziej pragnął tu zostać. Może i na zawsze, gdyby była taka możliwość. Obawiał się wracać do domu, gdyż tam sprawy nagle się komplikowały. Nie zaczną uzewnętrzniać się ze swoją relacją, ponieważ  mogłoby to zostać odebrane różnie, zwłaszcza wśród starszych ludzi, a to z takimi firma Seonghwy współpracowała. Wujowi to już w ogóle nie zamierzał wspominać, o tym co zaszło na wyjeździe, bo prawdopodobnie skończyłby na bruku. Zwłaszcza po ich ostatniej dyskusji. Rozmyślając nad tym głębiej, był w stanie dopatrzeć się naprawdę wielu problemów, które czekały na niego po powrocie. Niedługo wracał na uczelnię, przez co rzadziej będzie mógł pojawiać się  w S.K.Y., a dodatkowo wyznaczono datę rozprawy, dotyczącej dawnego przyjaciela, którego wolałby wymazać ze swojej rzeczywistości. Nie miał nawet prawnika, ani pieniędzy na niego i zastanawiał się, czy może w tej sytuacji oskarżać sam? Czy w ogóle ma na tyle odwagi? A jeśli nie wygra, puszczą tego człowieka wolno. Strasznie się tego bał. 

- Hej, Joongie, coś nie tak? Mogę poszukać w bagażu tabletek, jeśli jest ci niedobrze? Może coś miętowego ci pomoże? Mam gumy.- Seonghwa położył mu dłoń na ramieniu, wyraźnie zmartwiony. Chłopak pokiwał przecząco głową, chcąc go uspokoić, lecz tamten nie był zbytnio przekonany. 

- Wszystko jest w porządku. Po prostu nie chcę wracać. W podróżach jest coś takiego, co odciąga cię od codziennych zmartwień. Wolę już martwić się komunikacją miejską w obcym państwie, obiadem który nie zaspokoił moich oczekiwań, czy brakiem wstępu do jakiegoś muzeum, które chciałem odwiedzić, niż tym, co czeka nas w domu. Nienawidzę domu. Nienawidzę tam wracać.- westchnął, zapinając pas, gdy stewardessa zaczęła opowiadać o procedurach na wypadek katastrofy. 

- Jesteś sceptyczny, ale właśnie mi się wydaje, że teraz będzie coraz lepiej. A takie wypady jak ten, będziemy mogli robić w jakikolwiek wolny weekend.- Hwa uśmiechnął się łagodnie, dłonią wędrując do karku dwudziestolatka i delikatnie go masując.- Jeśli obawiasz się, ze to co najpiękniejsze, jest już za nami, to musisz mieć strasznie słabe mniemanie o mnie. Poza tym musimy wrócić. Nasz syn czeka, a San oraz Yeosang nie będą się nim zajmować w nieskończoność. Przedwczoraj dziabnął obojga, gdy chcieli go pogłaskać. 

- Nie mają podejścia do zwierząt. Tęsknię za nim. Dlaczego on w ogóle mieszka u ciebie, skoro jestem lepszym rodzicem?- 

- Bo to ja go kupiłem i jest ze mną praktycznie od swojego urodzenia.- Hwa podniósł jedną brew.

- Ale mnie kocha bardziej?- prychnął Hong. 

- Człowieku, ty nie wiesz ile on zna moich sekretów, a ja jego. Ty nie wiesz, ile łez przepłakałem przy nim. W dodatku trzymałem go za łapkę, kiedy ucinali mu...-

- Dobrze rozumiem. Niemniej i tak to do mnie przybiega, gdy przychodzę do twojego domu.- wywrócił oczami, po czym mocniej złapał się siedzenia, bo ich samolot rozpoczynał start. Przez resztę lotu pozostawało obojgu przełykać co sekundę ślinę, aby odetkać uszy lub żuć gumę, patrząc się przez okno. Najbardziej przykry był fakt, że człowiek się spodziewał tysiąca wspaniałych widoków, a koniec końców, przez kilkanaście dłużących się godzin, należało gapić się w ten sam obraz, przedstawiający kłęby białych obłoków. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now