12. Słowne przepychanki

106 18 7
                                    

Hongjoong siedział z nogami założonymi po turecku na kanapie swojego szefa z pudełkiem lodów, które zresztą ten sam mu przyniósł. Był czwartek i chłopak miał znacznie lepszy humor niż po spotkaniu z Sungho. Spędził cały poprzedni wieczór na pisaniu z Seonghwą, przez co wolał nie wyobrażać sobie jak wysoki przyjdzie mu rachunek za telefon. Dopiero około północy przypomnieli sobie, że istnieją inne portale komunikacyjne, niż wymienianie się SMS'ami, ale wówczas oboje byli już przeraźliwie śpiący. Joong założył się z Hwą o to, że żółwie żyją więcej niż sto lat i w rezultacie zasłużył sobie na całe pudełko przysmaku o smaku słonego karmelu. Dał trochę Hwie na pocieszenie, co tylko podkreślało jego zwycięstwo. Sam już nie pamiętał, czy ich dyskusja o żółwiach zaczęła się zmarszczek, które zaczynają pojawiać się na twarzy Parka (co było nieprawdą, a Hong miał ochotę go zdenerwować), czy uznania, że Yeosang zawsze potwornie się guzdrze, gdy muszą pilnie gdzieś z brunetem pojechać. Zakończyła się jednak na tym, że dwudziestojednolatek zapragnął hodować małego żółwia. 

- Wiesz, że one cię przeżyją? Jeśli nie będziesz miał dzieci, to kto się nim zaopiekuje?- ciemnowłosy odchylił się na fotelu, spoglądając na młodszego, pogrążonego w treści nowo sporządzonej umowy. 

- Otworzę dom spokojnej starości dla żółwi i ktoś będzie się nim zajmie, w zamian za spadek, jaki przepiszę tej organizacji. Będzie tam spa, legowiska z kamieni, podgrzewanie, oczka wodne, fontanny i małe wodospady.- mruknął, wkładając sobie pełną łyżkę do ust.

- Ah tak, rozumiem.- uśmiechnął się Hwa.

- Macie tu prawnika? Musicie mieć.- 

- Cały segment prawny. Wynajmujemy kancelarię, która zajmuje się naszymi sprawami.- obruszył się Park.

- Jest beznadziejna.- cmoknął, kreśląc coś ołówkiem na kartce papieru.- Zacznijcie dokładniej patrzeć na wasze sprawy pod kątem prawnym, bo niedługo się na tym przejedziecie, a szkoda byłoby tracić miliony za niedopatrzenie. 

- Daj mi to.- zerknął na dokument, a zaraz zmieszany wyjrzał na korytarz i zawołał jakąś biedną stażystkę, aby zaniosła to do jego matki.

- Sam mogłem jej to zanieść.- zmarszczył brwi.

- A po co? Niech dziewczyna coś zrobi oprócz siedzenia na Instagramie cały dzień.- prychnął i z powrotem wrócił do komputera. 

- Nie chcę nic mówić, ale ty grasz w pasjansa od trzech godzin. Gdyby to jeszcze była jakaś porządna gra, a nie opcja dla starych ludzi. Odpal sobie tego gościa, co miesza mu się drinki.- wymamrotał, przez co starszy się naburmuszył, zamykając obecną sesję. 

- Gry karciane rozwijają umysł, a co mi da zabawa w barmana?-

- Nic, ale śmiesznie go skręca, jak podasz mu truciznę.- wyszczerzył się Kim, a tamten tylko westchnął, powoli przyzwyczajając się do humoru chłopaka. Poza tym, absolutnie mu nie przeszkadzał. Seonghwa, który korzystał z faktu, że Hongjoong był w wirze pracy i nie pozwalał się w niczym wyręczyć, obszedł swoje biurko, żeby stanąć naprzeciwko niższego, opierając się o segment z założonymi rękoma. Rozważał, czy dać mu znać, że ma całą brodę umorusaną w lodach.

Telefon dwudziestolatka po raz któryś tego dnia zawibrował, a Hong zerknął niechętnie na wyświetlacz. Joong nie wiedział  skąd u Sungho wzięła się ta obsesja, lecz nie dawał mu spokoju. Najbardziej obawiał się, że powtórzy się scenariusz sprzed kilku lat, o którym postanowili zgodnie zapomnieć. Hong nie zerwał z nim wtedy znajomości tylko dlatego, że obiecał mu nigdy nie przekraczać pewnej granicy. Nigdy więcej. Przez rok, aż do jego wyjazdu, wywiązywał się z obietnicy, ale teraz zachowywał się tak jak wtedy. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now