31. Pierwsze koty za płoty

99 21 17
                                    

Moment, kiedy zatrzymali się obok czarnego Audi był znamienny, bo już wtedy Yeosang zauważył Wooyounga opartego o maskę auta, podczas kiedy San spalał papierosa. Kang nie należał do porywczych osób i jego reakcje to odzwierciedlały. Nie powiedział nic, ani nie rozpoczął kłótni, lecz jego wzrok mówił więcej niż słowa. Zmarszczył brwi, nie do końca pewien, czy chce w ogóle wychodzić na zewnątrz i witać się z tamtą dwójką. Nie było to podyktowane niechęcią do Woo, a poczuciem winy, które od czasu ich ostatniej konfrontacji nie dawało o sobie zapomnieć. Yeo wiele przemyślał i chciałby żeby ktoś również postarał się przyjąć jego tok rozumowania. Ciężko było wytłumaczyć Jungowi, dlaczego ciągle był taki oschły, traktował go z wyższością. Nie chciał go ranić. Nigdy nie miał takiej intencji. Po prostu nie wiedział co powinien sądzić o ich relacji. Pochłonięty przez pracę nie zawierał nowych znajomości, a o stare również nie dbał. Otaczał się ludźmi ze swojego środowiska, mimowolnie uciekając do hermetycznej przestrzeni, gdzie spotykał tylko jeden rodzaj człowieka, biznesmena skupionego na budowaniu kariery. Z czasem spodobał mu się ten wzorzec, bo były to osoby niewymagające, a jednocześnie zaufane. Nie toczyło się rozmów, nie zacieśniało więzi. Witało się krótkim "cześć" i żegnało tym samym. Czasem ktoś rzucił anegdotkę, innym razem spytał o miniony dzień, lecz nie było tu głębszych oczekiwań i to w tak zarobionym świecie Kangowi się naprawdę podobało. Nie chciał nikogo zawodzić i sam również nie chciał poczuć się skrzywdzony. Wooyoung był naprawdę cudownym chłopakiem, o jaskrawej osobowości oraz masie energii, której Yeo nigdy nie był w stanie dorównać, ponieważ był innym człowiekiem. Jako nastolatek, szatyn dość często wpadał w kłopoty, a po zostaniu samemu z długami był absolutnym wrakiem, nie radzącym sobie z rzeczywistością. Wszystko szło nie tak i Yeosang nie umiał mu pomóc inaczej, jak tylko pożyczyć te pieniądze. Była to olbrzymia kwota, która znacząco uszczupliła budżet jasnowłosego. Nie zastanawiał się wtedy jak bardzo i choć nie powinien, zaczął żałować. Tamten nie miał mu z czego zwrócić, bo pieniądze z pracy nie starczały mu na opłacenie podstawowych potrzeb, nie mówiąc o długach. Gdy Kang wyszedł na prostą, a jego pensja stała się naprawdę zadowalająca, ich kontakty poluźniły się. Yeo rzadko widywał się z młodszym, a po powrocie do mieszkania był zbyt zmęczony, żeby do niego napisać. Przez pewien czas, nie miał nawet pojęcia o tym, że ten został na bruku, bez dachu nad głową. Bał się jednak odpowiedzialności. Wooyoung był pogubiony w życiu, ciągnął za sobą wiele traum, nieprzepracowanych emocji, z kolei Yeosang był znerwicowanym pracoholikiem i miał wrażenie, że źle na siebie wpływają. Ostatnio dopiero Kang zaczął pojmować, jak bardzo się zmienił. Jak studia, a następnie wykonywany zawód, doszczętnie go pochłonęły, nie zostawiając zbyt wiele osobowości. Stał się egoistyczny, prawdopodobnie miał lęk społeczny i nie radził sobie z czymkolwiek, co nie było jego obowiązkami w biurze. Patrzył w lustro, ale to co widział, to tylko wycieńczony zrzęda, któremu niedługo zaczną wychodzić siwe włosy, który wszystko postawił na jedną kartę i teraz był tylko karierowiczem, który już nawet nie miał gdzie się piąć. Zarabiał dużo pieniędzy, których nie miał ochoty wydawać, nie znalazł miłości swojego życia, bo był zbyt zmęczony, żeby dostrzegać w ludziach coś więcej niż powierzchowność. Nie miał pasji, ani chęci by wstać z łóżka. Tym bardziej drażniło go, że Wooyoung, który siedział w przysłowiowym "gównie" po uszy, miał na tyle sił,  by radzić sobie zarówno z własnymi problemami, brakiem miejsca zamieszkania, a jeszcze na dodatek jego życie towarzyskie miało się całkiem dobrze. W końcu ktoś taki jak San się nim zauroczył i póki co, ich relacja brnęła ku czemuś poważnemu. Więc, dlaczego on? Dlaczego Yeosang, wchodząc na sam szczyt, tak naprawdę się z niego stoczył? Tyle lat starań, tyle utraconego szczęścia, by na końcu nie czuć już nawet tej satysfakcji. Miał ją w momencie odbierania dyplomu, podczas podpisywania umowy o pracę, lecz teraz? Teraz tkwił w tym, bo to była stabilność, rutyna jaką dobrze znał, coś znajomego, coś w czym na pewno był doskonały. Bał się przeciętności, bał się utraty tego co ma, nawet jeśli gdzieś tam w tle była wizja osiągnięcia czegoś znacznie cenniejszego. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now