39. Walc w toalecie

109 22 4
                                    

Miejsce, w którym odbywał się bankiet, przypominało dworek. Była to jednak jedna z posiadłości przyjaciela wspomnianego wcześniej Aarona. Mężczyzna ten odpowiadał za większość nowo postawionych budynków w mieście i znany był, przede wszystkim, ze swojej rozrzutności oraz fałszywej chęci przyjaźnienia się z wieloma szanowanymi osobistościami w kraju, ale przede wszystkim na świecie. Gdy Seonghwa się z nim poznawał, był pośrednikiem w niemieckiej firmie, z którą współpracowała matka bruneta. Wtedy nikt się nie spodziewał, że tak wysoko zajdzie, lecz wielu sądziło, iż osiągnął taki sukces jedynie krętactwem oraz wkupywaniem się w łaski różnych, często niezbyt przyjaznych osób. Dla niego w "przyjaźniach" najważniejsze było zdobywanie nowych kontaktów, powiązań i potencjalnych zysków. Niemniej nie był jedynym z takim podejściem, więc nikogo to nie bulwersowało. Zresztą, świadczył o tym fakt, że nie tylko on organizował to wydarzenie, a tak naprawdę współpracowało przy tym kilku prezesów firm i wszystko miało służyć zawężaniu relacji społecznych oraz wymianie doświadczeń (czyli numerów telefonów i wizytówek). 

Na parkingu stało już kilka drogich aut, a innych szoferzy podwozili pod same drzwi. Tak jak Hong się spodziewał, wszyscy byli ubrani w przesadnie eleganckie stroje, kobiety nosiły najdroższe kreacje, a mężczyźni te same nudne garnitury i prawdopodobnie każdy od tego samego projektanta. Kręciły się tu osoby głównie starsze, między pięćdziesiątym, a sześćdziesiątym rokiem życia. Zdarzyło się kilku młodszych, lecz byli ewenementem lub po prostu rodziną głównych gości. 

Joong wyczuł zdenerwowanie Seonghwy, który przebiegał wzrokiem po każdej z sylwetek bez przesadnej przychylności. Był to moment, w jakim musiał przybrać maskę kogoś niezwykle do nich podobnego. Tak wypadało, ale też było łatwiej. Hwa już nie był zaskoczony ani ich idiotycznymi komentarzami, ani ciągnącymi się w nieskończoność konwersacjami w kółko o tym samym. Miał tu się pojawić, zgarnąć kilka informacji, trochę wizytówek, pokazać się z jak najlepszej strony i wrócić  do hotelu, by w spokoju cieszyć się resztą tego wyjazdu. Koncentrację utrudniał mu jednak jego towarzysz, ponieważ zdecydowanie bardziej wolałby w tym momencie oddać mu całą swoją uwagę. 

Kim postanowił także przybrać pewną pozę. Dobrze wiedział, że takie piranie wyłapują czyjąś niepewność oraz brak rozeznania, więc sam również zdecydował się grać znacznie bardziej pewnego siebie. Wychodziło mu to zwykle całkiem nieźle, zwłaszcza, że czuł się tego dnia wyśmienicie i w sytuacjach stresowych wyjątkowo dobrze wychodziło mu odgrywanie roli. Jeśli miał być dziś delikatnie aroganckim, inteligentnym asystentem (wice)prezesa znanego przedsiębiorstwa, to właśnie nim będzie. Nie zamierzał odstawać i dać im pożywkę. Wyprostował się, unosząc kącik ust i ruszył do wejścia, co zmusiło Parka, by wreszcie ruszył się z miejsca. W drzwiach witał ich już kelner z tacą pełną różnych alkoholi do wyboru, a zza niego zaraz wyłoniła się małżonka właściciela domu, Mia.

- Jak miło mi was widzieć.- uścisnęła najpierw dłoń Hongjoonga, co jednoznacznie świadczyło o tym, że pierwszy raz widzi tę dwójkę na oczy i nie do końca wie z kim ma do czynienia. Seonghwa widząc to, przedstawił się,  witając ją z, rzecz jasna, odpowiednim taktem.

Potem rozpoczęła się najnudniejsza część tego wieczoru, bowiem musieli przywitać się z każdym tu obecnym i w ustach potrafiło zaschnąć od powtarzania tych samych formułek po dziesięć razy. Tak więc, Hong wpadł na pomysł, żeby się rozdzielić i załatwić po połowie z gości. Hwa podał mu imiona oraz charakterystykę person, które mieli urobić, a dwudziestolatek poczuł się jak na jakiejś tajnej misji. Jego taktyka również się sprawdziła, ponieważ przez swoją udawaną gadatliwość, sprawiał wrażenie człowieka dobrze czującego się w takim towarzystwie, choć było zgoła odwrotnie. Większość starych, odrobinę zgorzkniałych biznesmenów zdawało się być nim zachwyconych. Z zaciekawieniem, być może sztucznym, rozpytywali nie tylko o ostatnie transakcje w S.K.Y., ale także o kwestie bezpośrednio dotyczące młodego chłopaka. Oczywiście, nie obyło się od uprzejmości. Hong chwalił miasto, które odwiedził, a tamci z radością wspominali swoje zamierzchłe wizyty w Korei, podczas których Seul wyglądał zupełnie inaczej niż obecnie. Wymieniali się swoimi upodobaniami, przykładowo dotyczącymi alkoholu i Joong musiał wydobywać z wnętrza umysłu wszelkie informacje dotyczące trunków, ale takie, które nie zabrzmiałyby banalnie. Słyszał od Woo o dwóch luksusowych markach brandy, które zawsze kupował San i to tą wiedzą się posiłkował. Z wyjątkiem kilku, wyjątkowo zrzędliwych "dziadów", Kim nie miał problemu z uzyskaniem numerów, czy wizytówek, które sam chętnie rozdawał. Kilku było bardzo chętnych do rozpoczęcia wspólnych interesów i wręcz przekonywali Honga, dlaczego to będzie dla nich opłacalne. Hongjoong i tak pozostawiał to decyzji Hwy i on był tam od wizualnej reprezentacji oraz owijania idiotów wokół palca. Czuł się z tym dobrze, bo lubił kiedy ktoś wyglądał, jakby chciał jeść mu z ręki. Przydało się czytanie książek i umiejętność płynnego oraz charyzmatycznego wypowiadania się. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now