54. Nostalgia

80 17 7
                                    

Życie Hongjoonga miało kilka warstw. Tak jak cebula ma warstwy. Jedna z nich, związkowa, układała się jak nigdy dotąd. Zapoznała go z uczuciem bycia kochanym i choć było to dla niego wyjątkowo osobliwe, pięknym było doświadczyć tego na własnej skórze, po tylu latach starań, aby wpasować się w czyjeś upodobania. Miał tu na myśli nie tylko sferę romantyczną, ale także rodzinną. Zawsze dążył do zaspokajania czyichś potrzeb, aby zostać nagrodzonym, nawet jeśli tą nagrodą miała być duma, ciepło, czy miłe słowo. Tutaj nie musiał na nic zasługiwać, bo dostawał to bezwarunkowo. I wydawałoby się, po ujrzeniu tej jednej części jego codzienności, iż ma wszystko o czym można zamarzyć. Nie mierzył się z problemami finansowymi, co też było dla niego sporą odmianą. Choć nigdy nie cierpiał głodu, to pierwszy raz szedł do sklepu i po swojej wypłacie mógł pozwolić sobie na kupienie tego, o czym marzy, a nie tego, na co go stać. Mieszkał w ładnym apartamencie, w pracy był szanowany i malowały się przed nim wszelkie drogi rozwoju, jakiejkolwiek by sobie nie zapragnął. Matka jego partnera darzyła go sympatią, może nie jakąś przesadną, ale ona chyba nikogo nie potrafiła lubić bardziej niż swojej pracy. Kim spotykał nowych ludzi, ci obdarowywali go uśmiechami, witali jak równego sobie, prowadzili z nim dyskusje, dawali wizytówki. Studiował i jakoś sobie radził. Miał nowych przyjaciół, do których mógłby zwrócić się ze wszystkim, albo prawie wszystkim. Wszystko w tym perfekcyjnym obrazku było na swoim miejscu. 

A jednak, istniało znacznie więcej warstw, wnikających znacznie głębiej niż płaszczyk pozytywów, którym mógł się szczycić. Z każdym dniem odczuwał na sobie coraz większą presję. Tak, wypełniał obowiązki, nie narzekając przy tym zanadto. Wyrabiał się z terminami, pisał kolokwia, zaliczał je na pozytywne oceny. Gonił za obowiązkami, szukał w nich ucieczki, żył życiem, będącym jego celem, a mimo to, czuł, jakby stał gdzieś obok. Tak, jak te kilka miesięcy temu, gdy zamykał się w swoim pokoju, krzycząc w poduszkę. Dlaczego pomimo tylu zmian w jego życiu, nie potrafił w końcu wziąć oddechu? Było takich kilka. Na wycieczce z Seonghwą, w parku rozrywki, wieczorem podczas spaceru, ale to były krótkie oddechy. Zmarł mu wuj. Nie było domu, do jakiego by wrócił, gdyby nagle wszystko się rozsypało. Nie było pokoju, za którym tęsknił, bo od zawsze był dla niego oazą. Podpisywanie dokumentów związanych z przejęciem majątku, z upoważnieniem prawników do działania w jego imieniu, z wynajmem jego dzieciństwa jakiejś obcej osobie. Zamieszkanie w pokoju, który nie był jego przeszłością, bycie częścią kogoś, ale nie w pełni samym sobą. Zeznania do kolejnej rozprawy związanej z mężczyzną, który niegdyś uprzykrzył mu życie, gdyż ten się odwołał od wyroku. Brak czasu na zamknięcie się w sobie z własnymi emocjami. Wstawał, szedł na uczelnię, gdzie nie potrafił się skupić. Udzielał się, odpowiadał na pytania, lecz czuł się oddzielony od reszty świata grubą ścianą. Nie poznał ludzi, z którymi miał spędzić kolejny rok studiów. Nie potrafił się do nikogo odezwać, każdy tam był przerażająco obcy oraz inny od niego. Ci ludzie gdzieś dążyli, a on był jednocześnie kilometry przed nimi oraz mile za nimi. Każdy brał udział w jakiejś organizacji, wychodził do klubów, uczęszczał do kół, snuł plany na przyszłość, a on się zgubił, bo zarazem miał wszystko, ale tak naprawdę nigdy nie miał nic. Nie znajdywał ani energii, ani czasu, aby być studentem. W firmie Parka pojawiał się często niewyspany i spędzał godziny nad laptopem, dopinając terminów, szukając rozwiązań, przygotowując umowy. Był wypalony, zmęczony, smutny, zazdrosny, roztargniony. Patrząc na Hwę, który był zawsze w świetnej kondycji, zaczął sądzić, że musi starać się jeszcze bardziej, byle tylko go nie stracić. Zaciskał szczękę, by nie narzekać, bo kto by chciał chłopaka, który tylko i wyłącznie wylicza minusy tak doskonałego życia. Pragnął wyglądać dla dwudziestosześciolatka jak najlepiej, robić dla niego wszystko, byle tylko tamten nie przestał go kochać lub nie zdołał pokochać kogoś innego bardziej. Hongjoong nie był najlepszym człowiekiem, najśmieszniejszym, najbardziej atrakcyjnym, najprzyjaźniejszym, towarzyskim, otwartym. Starał się być, ale tym samym wpędzał samego siebie w błędne koło. Przytłoczył sam siebie, ale kiedy już leżał zakopany pod wymaganiami, jakie sam na siebie narzucił, nie umiał się wygrzebać na powierzchnię.

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now