26. Wesołe oczy

93 20 6
                                    

Hongjoong kroczący z pluszowym rekinem przez sklep był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i Hwa nie miał co do tego wątpliwości. Sam również nie narzekał na zły humor, ponieważ w jednej dłoni dzierżył nową roślinę do swojego salonu (którą wybrał mu Hong i która miała absurdalnie ciężką do wypowiedzenia nazwę), a w drugiej papierowy kubek z kawą. Było coś terapeutycznego w oglądaniu mebli kuchennych, sypialnianych oraz wystroju salonów. Zwłaszcza kiedy położyli się na wielkim łóżku o najmiększym materacu, jakiego dotykali i patrzyli się w sufit wykonany z kartonu. Joong przysunął się bliżej mężczyzny, co na początku zaskoczyło dwudziestosześciolatka, ale zaraz dostał poduszką z wystawy w twarz. Niedługo pozostał dłużny, bo zaraz Kim został zaatakowany serią łaskotek. Potem jednak trafili na dział z maskotkami i chłopak zapomniał, że z kimś tu przyszedł. 

- Wziąłbym tego metrowego, ale co ja z nim zrobię. Ten mniejszy jest bardziej praktyczny.- tłumaczył wybór akurat tego, a nie większego rekina, jakby podejmował ważną decyzję dotyczącą domowego budżetu. Nie można było mu odmówić, że idąc wyszczerzony od ucha do ucha z zabawką w ręce, wyglądał obrzydliwie uroczo, a Seonghwę po godzinie, od uśmiechania, rozbolała szczęka.- Mogłeś wziąć pluszowego szczura. 

- Mam już jednego w domu, nie potrzebuję więcej.- 

- Ale Kota to ty nie obrażaj. I błagam, nazwij go jakoś, bo mówienie na niego Kot jest takie bezemocjonalne.-  wywrócił oczami. 

- Już mówiłem. Nie jestem kreatywny, a on lubi być po prostu Kotem. Poza tym ty go nazywasz: bąbelkiem, pączusiem, maluszkiem, pchełką, diabełkiem i innymi przesłodzonymi imionami. Miłości oraz emocji on ma pod dostatkiem.- 

- No ja jestem gotowy mu ją dawać, tylko mam trochę daleko.- mruknął Hong. 

- Ależ moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte. Mogę być nawet tak hojny, by wysłać po ciebie ubera.- 

- No zakładam, że do tej twojej okolicy nie da się dostać autobusem.- prychnął, a Seonghwa poważnie zaczął się zastanawiać, czy w pobliżu znajduje się jakiś przystanek autobusowy.- Zacznę robić sobie długie spacery, aż pod twoją posiadłość. Chyba, że ochroniarz uzna mnie za intruza i zadzwoni po policję.

- O, akurat będzie okazja, żebyś porozmawiał o psycholu, który nie daje ci żyć.- intencjonalnie nie przypominał wcześniej dwudziestolatkowi o ich planowanej wizycie na komendzie. Wiedział, że ten nie czuje się na siłach, zresztą dzisiejszy dzień spędzali razem, więc wątpił, by ten człowiek miał sprawiać im jakiekolwiek problemy. Niemniej, mimowolnie rozglądał się czasem, upewniając się, iż ten za nimi nie chodzi. Nikt też nie wydzwaniał do Hongjoonga, więc może rzeczywiście dziś mieli święty spokój. 

- Wczoraj się wystraszył, kiedy jakaś kobieta na spacerze z psem usłyszała naszą sprzeczkę. Tylko dzięki temu uciekłem. Nigdy nie widziałem kogoś, kto by się aż tak wściekł. Powinienem potrafić się obronić, a nie stać jak słup soli i przyjmować cios prosto w twarz. Nie wiem, co się ze mną stało w tamtej chwili. Zamurowało mnie. Miałem wrażenie, że nie mogę się poruszyć. Bałem się, ale nie tyle tego, że coś mi zrobi, a ogółem jego gniewu. Ja naprawdę nie jestem słaby, ale kiedy ktoś zaczyna być agresywny w moją stronę i nie jestem w stanie przewidzieć, co jest w stanie mi zrobić, zaczynam panikować. Gdyby to była jakaś obustronna kłótnia, jakiś znajomy, z którym bym się pożarł o coś, bo byłbym wściekły, nie pozostałbym bierny, lecz w takich sytuacjach, gdy przed sobą mam osobę niezrównoważoną psychicznie, coś się we mnie przełącza. Przepraszam, że po ciebie zadzwoniłem. Przepraszam, że musiałeś to wszystko oglądać, jechać w nocy do jakiegoś lokalu, widzieć jak płaczę i nie panuję nad sobą. Sam nie pojmuję, co we mnie wstąpiło. Nie chcę byś mnie takiego widział. To było jakieś załamanie nerwowe, kumulacja wszystkiego. Byłem wystraszony, zły na siebie, zagubiony, nie chciałem stamtąd wychodzić sam, a nie miałem do kogo zadzwonić.- mówił, patrząc ciemnowłosemu prosto w oczy. Tak naprawdę domyślał się, skąd pochodziły u niego takie, a nie inne mechanizmy obronne. Wielokrotnie widział matkę, która nas sobą nie panuje, która jest w stanie wyrządzić mu krzywdę, a w innej sekundzie przepraszać go za to, by później znów się napić i przestać kontaktować jak normalny człowiek. Dlatego takich ludzi obawiał się znacznie bardziej oraz reagował na nich kompletnie inaczej. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now