Rozdział 24

1K 76 41
                                    

            POV. Naruto


Poczułem czyjeś przyjemne ciepło. Powoli uniosłem powieki i zobaczyłem umięśniony tors Sasuke. Szybko oddaliłem się od niego i spojrzałem na jego śpiącą twarz. Wstałem na równe nogi i podszedłem do okna. Odsunąłem zasłonę i popatrzyłem się na ulicę. Były one lekko zatłoczone. Cóż się dziwić wszyscy idą do pracy. Uchyliłem okno i poszedłem do kuchni. 

- Dzień dobry Naruto.- przywitała mnie mama. 

- Dzień dobry.

- Sasuke jeszcze śpi?

- Tak.

- Jiraiya poszedł do pracy. Wróci po południu. Możecie iść potem z Sasuke pochodzić po mieście, a wieczorem pójdziemy gdzieś wszyscy razem. No i będziesz mógł wyprowadzić Kuramę. 

- Dobrze.

- Z tego ci mi wiadomo to Sasuke nauczył się trochę polskiego, więc nie powinniście mieć problemów z rozmawianiem z ludźmi.- wtedy do kuchni wszedł Sasuke.- Dzień dobry Sasuke.

- Dzień dobry.- usiadł przy stole i zaczął pić swoją kawę.

Zjedliśmy śniadanie w miłej atmosferze. Gdy skończyłem jeść pozmywałem po sobie i dałem jeść Kuramie. Sam poszedłem się ubrać i zrobić poranną toaletę. Gdy byłem gotowy uczesałem jeszcze Kuramę i założyłem mu smycz. 

- Gotowy?- spytał Sasuke.

- Tak.- powiedziałem. 

Wyszliśmy z domu i poszliśmy według mapy w kierunku rynku. Sasuke mówił, że tramwaje mogą być zatłoczone, bo wszyscy udają się do szkoły i do pracy. Szliśmy w ciszy. Nie wiedziałem o czym z nim rozmawiać. Wprawiał mnie w lekkie zawstydzenie. Sam nie wiem dlaczego, ale po prostu przy nim czułem się dziwnie. 

- O czym myślisz?- spytał nagle.

- O-ooo niczym szczególnym. 

- Wiesz skoro jesteśmy w Polsce to może masz ochotę czegoś spróbować?

- Sam nie wiem. 

- Kushina-san dała mi ulotkę z przysmakami. Wybierzmy coś.

Rozłożył ulotkę, a ja stanąłem obok niego. 

- Chodźmy spróbować pierogów.- powiedziałem.

- Jak chcesz. Powinniśmy pójść do jakieś restauracji. 

- Myślisz, że puszczą nas z Kuramą?

- Cóż wątpię, więc może weźmiemy na wynos. 

- Rób jak uważasz.

Szybko dotarliśmy do rynku i od razu w oczy rzucił mi się duży kościół. Rynek był podzielony na dwie części. Rynek oddzielały Sukiennice. 

- Usiądź na ławce, a ja załatwię nam coś do jedzenia.

Kiwnąłem głową i usiadłem na ławce. Na moje kolana skoczył Kurama, więc zacząłem go głaskać. Po chwili wrócił Sasuke z dwoma białymi pudełkami.

- Nie wiedziałem, że mają aż tyle rodzajów.- powiedział i dał mi jedno z pudełek.- Wziąłem z mięsem i ruskie. Sprzedawczyni je poleciła. Nie masz nic do mięsa?

- Lubię mięso.- powiedziałem i otworzyłem pudełko. 

Złapałem biały widelec i wziąłem jednego pieroga do buzi. Były przepyszne. 

- Mogę spróbować twojego?- spytałem nieśmiało.

- Pewnie.- nabił na swój widelec pieroga i podsunął do moich ust.

Otworzyłem je i ze smakiem zjadłem pieroga. 

- To ja twojego też podkradnę.- powiedział i pozbawił mnie jednego pieroga.

- Gdzie idziemy potem?

- W sumie to sam nie wiem. Nie znamy tego miejsca, a zbytnio nie opłaca się włóczyć bez celu.- nagle usłyszałem rżenie konia.

Rozejrzałem się i zobaczyłem dwa konie przypięte do wozu.

- Co to jest?- spytałem i wskazałem na konie.

- To jest dorożka Naru. Płaci się i jedziesz nią na wycieczkę.- powiedział.- Chcesz się przyjechać?

- Pewnie.

Zjedliśmy do końca i wyrzuciliśmy opakowania. Sasuke zaczął gadać po polsku z panią od dorożki. Nawet udało mu się załatwić zniżkę. W końcu jego ładna buzia działa. Wsiadłem do dorożki i położyłem Kuramę obok. Konie ruszyły, a ja uśmiechnąłem się lekko.


Witajcie

Ludzie jak mnie trudno się pisało ten rozdział. Miałam kompletny brak weny. No tak żyć się nie da. Jednak coś wyszło... Mam nadzieję, że wyszło. Chodź i tak wydaje mi się denne ;-;

Pozdrawiam Makoto

Życie || SasuNaruWhere stories live. Discover now